czwartek, 5 października 2017

 Wojtek Miłoszewski, 




Inwazja





Wydawnictwo: W. A. B. 
Data wydania: 2017 r.
ISBN:  9788328044234
liczba str.: 500
tytuł oryginału: ---------
tłumaczenie; ------------
kategoria: thriller 




( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4539161/inwazja/opinia/42197923#opinia42197923   )   

 

 






Skusiłem się na „Inwazję” Miłoszewskiego gdy trafiłem na książkę w biedronkowej półce z książkami. I niewątpliwie to był trafny zakup bibliofilski. Pierwsze słowo w książce „Katowice”, ostatnie „Irkuck” i wszystko jasne. Mógłbym sobie właściwie darować całą resztę recenzji. 

 
No ale, że nie mam czegoś takiego w zwyczaju to warto o tej książce coś więcej pisać. Motyw mamy tutaj taki rok 2017 i mamy tu w kraju nad Wisłą wojnę z jednym naszych potężnych sąsiadów z Rosją, drugi z sąsiadów Niemcy, nie śpieszą się do wojny. Inna bajka, że jeżeli Rosja z Niemcami graniczy to chyba nikt nie ma złudzeń, że zadyma w Europie gotowa. Tym bardziej, że od swojej stolicy Niemcy mieliby Rosję ok godziny jazdy samochodem. Na razie politycy na Zachodzie po obydwu stronach Atlantyku liczą na to, że Putin zadowoli się Ukrainą i Polską i nie będzie chciał przekraczać Odry. W Monachium dogadując się z Hitlerem też na to liczyli. Putinowi w to graj, jak to sformułował w książce, „tak to naprawdę jest wojna, możecie sobie państwo być solidarni z Polska na facebooku”. Sytuacja robi się o tyle interesująca, że na innych rubieżach rosyjskich robi się gorąco, bo paru graczy z politycznej pierwszej i drugiej ligi chce wykorzystać sytuację. a to wszystko powoduje, że rusza powoli tzw. efekt domina i czy da się to zatrzymać? A my mamy pecha, bo znów wszystko zaczyna się w pieprzonym Gdańsku, tutaj akurat Katowicach, bo ofensywa ruszyła o dziwo od południa ze strony Słowacji. Science fiction? Niekoniecznie, na wojnie liczy się element zaskoczenia, a na coś takiego żaden analityk by nie wpadł. 


Miłoszewski wyspekulował, że sytuacja w Europie i na świecie przypomina tą z 1939 r.? W 2017 roku jesteśmy w NATO i UE. W teorii jest ładnie pięknie, prezydent USA Donald Trump, w czasie wizyty w Polsce opowiedział nam jacy to my Polacy jesteśmy fajni. Tyle, że akurat ten prezydent jeżeli nie jest wprost prorosyjski, raczej uznałbym to za przesadę, to i tak jest skłonny traktować resztę świata jako swoisty zimnowojenny podział łupów, to jest nasze, to wasze i po sprawie. 


Oczywiście z typowo literackiego punktu widzenia gdyby książka zawierała tylko i wyłącznie analitykę polityczną nie byłaby aż tak ciekawa dla zwykłego czytelnika. Choć akurat mnie tego typu atrakcje czytelnicze interesują. Miłoszewski zwraca uwagę na jedna rzecz, że skutki eksperymentów politycznych typu dobre i czy inne zmiany, będą dla wszystkich równie korzystne lub niekorzystne, zależy od dokonań polityków. Wynika z tego, że jeżeli jakiś obóz polityczny po prostu spieprzy sprawę oberwiemy my wszyscy Polacy niezależnie od tego pod jakimi listami partyjnymi stawialiśmy znak „x” . Jednym mnie Miłoszewski zaskoczył, że przewidział co się wydarzy latem na scenie politycznej, że panu prezydentowi znudzi się rola Adriana z Ucha Prezesa, którego do prezesa nie chcą wpuścić, choć prezes gości na Nowogrodzkiej właściwie każdego kto ma na to ochotę i że te weta, to domaganie się szacunku dla głowy państwa. Zapewne niewielkiego jaki zyskał na tym, ale dobre chociaż i to zapewne. 


Politycy obozu rządzącego zostali przedstawienie tutaj w tej książce przez Miłoszewskiego w sposób jeszcze bardziej karykaturalny niż to zrobili producenci you tubowego serialu „Ucho prezesa”, to po prostu zwykłe gamonie, którzy są wpatrzeni w swojego prezesa, nawet wtedy gdy pali się nasz dom zwany Polską. W efekcie polityka zwycięskich porażek typu 27;1 przynosi wyśmienite efekty. Teraz tu mamy wojnę i nawet jeśli by komuś się chciało ruszyć cztery litery, żeby nam pomóc, a tacy są, mimo wszystko, to nasi politycy są w stanie sprawić, że skutecznie im się tego odechciewa. Polska po raz kolejny ma pecha! Domyślać się można, że media na całym świecie pewnie kilka dni żyją wojną, potem szybko się ją nudzą, bo przecież pojawiają się kolejne niesamowite newsy. Nami zwykłymi Polakami pies z kulawą nogą się interesuje, a jeżeli już jest poruszana jakaś kwestia, to, znowu ci uchodźcy! Jakby nam Polaków w USA, Wielkiej Brytanii czy gdziekolwiek było mało. 


I o to tu chodzi w tej książce. Bohaterami przez Miłoszewskiego wykreowanymi są tutaj zwykli Polacy i to oni zostali wtłoczeni w realia tej wojny. Ulice naszych miast przypominają wojenne Aleppo, Grozny, czy Srebrenicę i to w sensie dosłownym mamy tu wciągu raptem kilku katastrofę humanitarną. Cena 1 jajka szybko winduje się do 80 zł, o ile w ogóle ktoś złotówkami jest zainteresowany, lepszą walutą są dolary lub po prostu złoto.
Miasta w szybkim czasie stają zwykłymi gruzowiskami ludzie przeżywają gehennę. Linie frontu w czasie trwania działań zbrojnych są dynamiczne, galerie handlowe, zakłady pracy, szkoły, itp. Staja się siedzibami sztabów formacji zbrojnych, walki toczą się o każdy budynek, który staje się z jakiegoś powodu obiektem o charakterze strategicznym. Dla zwykłego człowieka oznacza to, że nawet wyście do sklepu a raczej do tego co z niego pozostało trwać może kilka godzin o ile człowiek ma szczęście i nie trafi w środek działań zbrojnych i nie trafi przypadkiem na bandytów, którzy się w realiach wojny rozzuchwalili. Życie ludzkie staje się nic nie warte. Nagle nie wiadomo skąd wszyscy stają się posiadaczami broni palnej i innych narzędzi nadających się do zabijania. Przeżycie każdego dnia w tych warunkach jest niebywałym osiągnięciem, często zwykłym szczęściem, bywa, że okupionym krwią bliźniego. Bohaterów w tej książce nie ma wielu, głównych kilku, kilkunastu, oprócz ogólnej zbiorowości, całych mas wojska. Oczywiście są też politycy, w którzy w swoich gabinetach robią politykę, a jedną z metod działania politycznego jest właśnie wojna. Niektórzy z bohaterów się zastanawiają po jaką cholerę ruscy przyleźli nas podbijać, bo przecież oprócz pechowego położenia w środku Europy między Niemcami i Rosją nie ma u nas nie wiadomo jakich bogactw strategicznych. A jednak Rosjanie dali przekonywującą odpowiedź jest nią kapitał ludzki, który w warunkach wojennych można wykorzystać, żeby funkcjonowały opuszczone fabryki, których pracownicy zostali zmobilizowani na potrzeby kolejnych wojen. Na pewno rzuca się w oczy brutalizacja języka, ludzie częściej niż zwykle nawijają tzw. łaciną, która wyraża ekspresję emocji, nawet ludzie którzy potrzeby takiej na co dzień, żeby przeklinać nie mieli szybko się dostosowują i to przestaje kogokolwiek szokować. To też pod kątem mentalności ludzi w czasie tej kilkutygodniowej kampanii wojennej ma znaczenie. Duże problemy ma szeroko rozumiana służba zdrowia, apteki padają łupem złodziei tak samo jak sklepy spożywcze, bo leki w chorobach przewlekłych są niezbędne. Do tego dochodzi problem z funkcjonowaniem szpitali. Śmiertelność ludzi wzrasta wraz z pogorszeniem się higieny i warunków egzystencjalnych.


Oczywiście jest w tej książce to czego czytelnik się po niej spodziewa, a mianowicie szczegółowo opisane losy kampanii wojennej. Na pewno autor dokonał próby przedstawienia obydwu stron konfliktu, choć nie zawsze jest w tym konsekwentny.  Pojawiają się relacje z walk o jakiś budynek, podwórko, most, drogę czy cokolwiek innego na co uwagi nie zwracamy na codzień staje się miejscem strategicznym za który umierają dziesiątki, setki, czasem tysiące ludzi nawet. Opisy kampanii są pod katem warsztatu literackiego są świetnie. Przede wszystkim te emocje jakimi ludźmi targają, co przeżywają, w tym także wojskowi, często są to ludzie bardzo młodzi, którzy szybko muszą się dostosować. Logika wojny jest taka ”albo my ich załatwimy, albo oni nas”. Bowiem oprócz wygranej liczy się przeżycie, żeby wygrywać poszczególne starcia jak najmniejszym kosztem przy zadaniu wrogowi jak największych strat, bo przecież po przegrupowaniu czeka wojskowych wiele kolejnych jeszcze krwawszych batalii. Po tym, że mamy do czynienia z wojną współczesną widać chociażby po tym, że w pierwszej kolejności padły media, telewizja, radio, internet, prąd zresztą też bardzo szybko jest wyłączany. Człowiek informacyjnie szybko cofnął się do średniowiecza, decydująca jest tutaj plotka, i tymi tzw. metodami pantoflowymi ludzie dowiadują się co się dzieje, gdzie trwają walki jakie ulice wróg zdobywa, a jakie nasi odbijają itp. 


Zdarza mi się czasem czytać tego typu książki wojenne, rzadziej recenzuję, ale nie mam wątpliwości, że na tym tle książka Wojtka Miłoszewskiego wygląda bardzo dobrze, właśnie przez tą dbałość o szczegóły, i dbałość o to, żeby czytelnik tak naprawdę zrozumiał czym jest wojna i czym ona się stanie dla każdego z nas jeśli te kasandryczne wizje o wojnie z Rosją jeszcze w 2017 r. się spełnią. Autor w przekonujący sposób wykreował bohaterów literackich no i wyśmienicie oddał klimat współczesnej wojny. Zwraca uwagę strona graficzna okładki. Celowo jest ona poszatkowana na częściowo kolorowe figury geometryczne, a częściowo czarnobiałe, Daje to naprawdę piorunujący efekt, mamy rozpieprzony bombami katowicki Spodek, no i pożar tej budowli architektonicznej, mamy kłęby dymu, zwłaszcza te czarnobiałe robią przygnębiające wrażenie. W książce mamy wojnę ludzie próbują sobie radzić, dominująca jest specyficznie Polska kombinatoryka stosowana pozwalająca przeżyć w każdych okolicznościach, a niektórzy nawet na wojnie dorabiają się olbrzymich fortun. To również dowodzi niezwykłości doboru bohaterów, których losy splatają się ze sobą w zadziwiających okolicznościach. 


Książka jest wybitna. Każdy powinien ją przeczytać. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz