piątek, 13 października 2017

 Marcin Wolski, 





Eurodżihad 




Wydawnictwo: Zysk i S- ka
Data wydania: 2008 r.
ISBN: 835062342
liczba str.: 292
tytuł oryginału: --------------
tłumaczenie: -----------
kategoria: thriller


( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29956/eurodzihad/opinia/42346070#opinia42346070   )   

 

 
   




„Eurodżihad” to odpowiedź Wolskiego na motywy wojny z terroryzmem w literaturze. Forsyth napisał „Afgańczyka” i „Czarna listę” wynika z tego, że niewątpliwie zagadnienie to, żyje swoim życiem na kartach książek. Dobrze, że Wolski spróbował szczęścia bo ta problematyka nurtuje ludzi w tym czytelników książek. Autor napisał tę książkę w 2008 r. i to ma o tyle znaczenie, że pisze o tym, że grupa terrorystów przemieszczała się po naszych polskich drogach. Atak w Berlinie w którym zginął polski kierowca wynajętej w Polsce ciężarówki dowiódł, że w globalnym świecie islamiści również u nas robią jakieś ciche interesy. Wolski pisze bez ogródek, że nie lubi Arabów i jakby znalazł się sposób, żeby wysłać z powrotem wyznawców proroka Mahometa do Azji i Afryki to byłby szczęśliwy z tego powodu. 


Tu w książce na ten pomysł wpadł charyzmatyczny prezydent Francji Victor Mitrei. Ni mniej ni więcej ten polityk i jego najbliższe otoczenie wpadli na koncept, że trzeba powołać grupę Eurodżihad, która narobi troszkę bałaganu, a potem zbawcy Europy, czyli założyciele grupy ją rozwiążą. Wpadli nawet na iście szalony pomysł podarowania Omarowi z Iranu, i Szamilowi z Czeczenii i reszcie paczki zaginionej bomby atomowej. Wszystko ładnie pięknie tyle, że natchnieni wolą Allacha, jak sami mówili, islamiści postanowili uwolnić się spod kurateli opiekunów i dalej kontynuować zbrodniczą działalność. Ataki były dwa, w pierwszym oberwało się homoseksualistom, w drugim Żydom, a trzecim miało być wystrzelenie atomówki w kierunku Brukseli, tyle, że grupa zmieniła plany i chciała dokonać zniszczenia Rzymu w ramach zemsty za to, że nie powiódł się zamach Ali Agcy na Jana Pawła II. 


No i mamy też polskiego kowboja, szeryfa, hydraulika, byłego policjanta Stanisława Frąckowiaka, który najpierw znalazł się dziwnym zbiegiem okoliczności najpierw na miejscu jednego zamachu, a potem odprowadzał przyjaciela Dawida Rosenfelda na pociąg relacji Paryż – Oświęcim, który kilkaset kilometrów dalej został wysadzony w powietrze. Dawid przeżył tyko dlatego, że toalety w poprzednich wagonach były zajęte, trafił do ostatniego wagonu, który ocalał. Obydwaj panowie mieli misję dokopania terrorystom, zauważyli bowiem, że władze są zaskakująco nieudolne. Do spółki dołączyła kobieta Sylvia Flugel, Szwajcarka, bowiem jej siostra Renate, która została zamordowana, była w sprawy Eurodżihadu zaplątana. Sprawa się rozkręca, akcja pędzi coraz szybciej, napięcie rośnie, wreszcie sięga zenitu i…


No właśnie czy zamierzenie terrorystów się powiedzie?, czy zostanie wyjaśniona rola polityków francuskich w tej aferze? Czy błyskotliwy polski hydraulik zrobi porządek? 


Książka jest ciekawie napisana, bohaterowie nieźle wykreowani. Mamy tutaj troszkę politycznych spekulacji. Chociaż czasem czytelnik może odnieść wrażenie, że troszkę naciągane jest to wszystko. Książka jest dobra można ją przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz