wtorek, 4 sierpnia 2015

 Terry Goodkind, 




Nadzieja pokonanych  



cykl: Miecz prawdy, t. 8 

 


Wydawnictwo:  Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2007 r. 
ISBN:   8373010106
liczba str. ; 696
tytuł oryginału:  Faith of the Fallen
tłumaczenie; Lucyna Targosz
kategoria: fantastyka, fantasy 


(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:





Niezły literacki przekręt Goodkind urządził w kolejnej części cyklu „Miecz prawdy”, zatytułowany „Nadzieja pokonanych”. Dzieje naszego bohatera w tej części są ostro zakręcone. W zasadzie nikt by na to nie wpadł co też Richard Rahl może porabiać? Po prostu zastrajkował, dając jasno i wyraźnie do zrozumienia: ludzie chcecie wolności, to ruszcie się, i sami o nią zawalczcie!, koniec obijania się!, kiedy wróg szlaja się po Midlandach i robi co chce! Po za tym zatęsknił być zwyczajnym człowiekiem, najpierw uciekł gdzieś w lasy i góry, tylko z Khalan i Carą. A potem dał się porwać jednej z sióstr mroku, Nicci. Jasne, że ona zdawała sobie sprawę, że Richarda, który ma niepokorną naturę ciężko porwać, skoro już to przetestowały dawniej mort sith Denna, siostra Verna i pozostałe siostry z pałacu proroków. Potrzebny tu był czar magicznego zespolenia Nicci z Khalan. Ten magiczny wynalazek polega na tym, że obie zespolone osoby odczuwają dokładnie to samo, gdyby któraś zmarła lub była ranna, drugą z nich spotkałoby dokładnie to samo. Richard chciał być zwyczajnym człowiekiem, tyle, że nie jest i nigdy nie był. I z tego wyniknąć mogły tylko interesujące, ciekawe wydarzenia, po prostu nietypowe, bez precedensu wręcz. Dalej ci…


Trzeba wspomnieć, że wciąż toczy się wojna Midlandów, D’hary przeciwko Imperialnemu Ładowi. Problem jest tej natury, że liczba wojsk wroga jest tak miażdżąca, że cudów nie ma. Zachód jest skazany na porażkę, którą szykuje wschód. Czy można coś robić? Richard stoi na stanowisku, ze dopóki ludzie nie zechcą walczyć o swoje sprawy i przyłączyć się do wojny wróg wygra. Khalan uważa, że trzeba walczyć, nawet jeśli oznacza to tylko uprzykrzanie się wrogowi, a wyprawienie na tamten świat 50 tys. wojska, to niczym zdeptanie mrówki. Wygląda na to, że racja jest gdzieś po środku, bo ma ją i Richard, ale również Khalan, Opór poważnie spowolnił marsz wroga. Dzięki czemu można się taktycznie wycofać i kombinować dalej.


Nieprawdą jest, że z każdym tomem Goodkind traci formę pisarską, po prostu autor stosuje zawiłą i przewrotną kombinatorykę literacką. Chociażby postawa Richarda, zgodnie z koncepcją metateatru Fowles’a mesjasz, zbawca ma grzecznie odegrać swoją rolę i nie ma nic do gadania. A tutaj, w tej książce, mistrz Rahl pokazuje wszystkim figę: zrobię dla was coś, ale wy musicie tego chcieć, żebym coś zrobił, bo zrobię to dla was, a nie tylko dla siebie. Ani myślę wywijać mieczem prawdy niczym jakiś popapraniec, jeśli was to wcale nie obejdzie co się z wami dzieje i kto wami rządzi. To jest zaskakujące, chyba nigdzie niespotykane. Richard po prostu uznał, że ludzie muszą dojrzeć do tej walki i coś z tym zrobił, żeby ich przekonać. Po prostu Richard wykombinował, że trzeba ich natchnąć, dać im nadzieję i wiarę w to, że zwycięstwo jest możliwe. 


Oczywiście w książce „Nadzieja pokonanych” nie brakuje metaforyki politycznej. Imperialny Ład pochodzi ze wschodu, a więc mamy tutaj metaforę zarówno komunizmu, jak i wszelkich systemów totalitarnych, które są z gruntu złe, bo prowadzą do upodlenia ludzi. Okazuje się, że to nie taka wielka filozofia stworzyć kłamliwą ideologię, która pociągnie ludzi. A jej kłamstwo polega na tym, że władzę i dobrobyt mają nieliczni, a cała reszta ledwo egzystuje. Te ideologie maja silną wymowę, totalnie lasuje ludzkie mózgownice. Np. ludzie wierzą, że tu jest najlepiej, a cała reszta świata ma jeszcze gorzej, bo przecież istnieje tylko jeden, jednie słuszny system polityczny. Tu dokładnie też tak było, poznajemy sposób myślenia siostry Nicci. A więc mamy wpływ propagandy politycznej na psychikę ludzką. Świetnym narzędziem propagandy jest sztuka. Miał tego świadomość Richard Rahl, wyspekulował, że trzeba wroga pokonać jego własna bronią. Co z tego wynikło? A to już lepiej przekonajcie się sami moi drodzy czytelnicy. 


Dopatrzyłem się też tutaj ciekawego motywu z religii chrześcijańskiej, a mianowicie, motyw życia wiecznego, takie ludzie mieli w ziemskim raju, z którego zostali przez Boga wygnani. Ta historia biblijna o Adamie i Ewie ma sumeryjską proweniencję. Tam był „Epos o Gilgameszu”, ta historia jest łudząco podobna, do tego co mamy w Biblii. Gilgamesz poszukiwał utraconej krainy Dilmah, bo chciał żyć wiecznie. Tutaj, w cyklu „Miecz prawdy” tego typu pragnienia ma imperator Jagang, który najpierw kombinował z pałacem proroków. Ale jak wiadomo spółka Richard i Zedd rozwalili tą budowlę. Teraz imperator kombinuje z nowym pałacem, który ma być opleciony podobną magią jak tamten. Nowy pałac imperatora miał sprawić, że Jagang będzie żył praktycznie wiecznie. Czy zamysł ten się powiedzie? Zapewne Jagang zrobi wszystko, żeby to marzenie i pragnienie życia wiecznego i wiecznej władzy nad światem zrealizować. Jagang jako demon zła jest niezwykle trudnym przeciwnikiem, jest szalenie inteligentny, przebiegły i uczy się na własnych błędach. A z kimś takim trudno wygrać jakąkolwiek wojnę. A to dodatkowo ubarwia czytanie tego cyklu, bowiem rozpatrując sprawę pod kątem indywidualności, jakie stoją za obydwoma stronami tego konfliktu, ta wojna jest naprawdę fascynującą. Przypomina ona el clasico, czyli pojedynek piłkarski Barcelony z Realem, bowiem Richard i Jagang to rywale z tej samej ligi. 

 

Przyznaję, że niesamowicie wciągnął mnie cykl „Miecz prawdy” więc mam zamiar czytać dalej. A książkę „Nadzieja pokonanych” zdecydowanie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz