poniedziałek, 9 marca 2015

Aleksandra Katarzyna Maludy,



Rok 1863.
Opowieść o miłości,  wojnie i gotowaniu 





 Wydawnictwo: Novae Res
 Data wydania: 2015 r. ( recenzja przedpremierowa ) 
 ISBN:  9788379426003
 liczba str.: 264
 tytuł oryginału:  ---------
 tłumaczenie: ------------
 kategoria: powieść historyczna




recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:




Wydawnictwo ; Novae Res ( wydawca książki ) 





Trafiła do mnie niewielka pod względem wielkości i ilości stron książka, której autorką jest Aleksandra Katarzyna Maludy, książka zatytułowana „Rok 1863. Opowieść miłości wojnie i gotowaniu.” Koncepcja dość ciekawa, jest to próba połączenia zwyczajności z niezwyczajnym. Zwyczajność, to losy kilku szlacheckich rodzin na Kujawach, głównie dworki szlacheckie w Drozdowie, Kondrajcu i parę innych. W te zwyczajne losy chociażby Anielki głównej bohaterki, czy kucharki Józefowej, został wprzątnięty motyw powstania styczniowego. Czytając zastanawiałem się czy autorka przypadkiem nie ma zamiaru wpakować się na minę. No jednak takie połączenie z martyrologicznym problemami naszego narodu z całkiem zwyczajnymi losami może nie być łatwe po kątem czysto technicznym. A jednak z tymi potencjalnymi trudnościami autorka poradziła sobie całkiem zgrabnie. Wszystko jest dobrze wypośrodkowane, zarówno prywatne losy bohaterów nie przesłaniają wydarzeń historycznych, jak i te drugie dobrze współgrają z przeżyciami bohaterów. 


Pozytywne w tej książce jest przedstawienie problematyki pod kątem mentalności. Tutaj bohaterowie są całkiem wiarygodni. W sumie autorka nie przesądza o słuszności czy nie decyzji o wybuchu powstania, przedstawia problem w formie dyskusji salonowych. I dobrze, że w ten sposób sprawę nie rozwikłaną autorka pozostawiła. My czytelnicy możemy próbować zrozumieć tu głównych bohaterów, ale oceniać raczej nie powinniśmy, bo wszystko wskazuje na to, że nie będziemy nigdy na ich miejscu i całe szczęście. Mamy wolny kraj, i problemy, zagadnienia z tym związane są zupełnie inne. Na pewno jednego autorka dowiodła, że nawet jeżeli człowiek nie interesuje się polityką, to ona wcześniej czy później do człowieka się dorwie i żyć nie da. Po prostu w taki czy inny sposób jesteśmy we własną współczesność uwikłani. 


W zasadzie to co my tu mamy jest naszkicowane, mamy kilka bohaterów, w tym Anielka, 17 latka, świeżo upieczona absolwentka szkoły dla panien w Płocku. Wróciła do domu w Drozdowie w czasie gdy miał miejsce ferment intelektualny związany z problematyką powstania, a później przygotowania pod kątem logistycznym do tego wydarzenia. No wiadomo trzeba dla wojaków żarcie przygotować, no i jakieś szpitale polowe we dworkach usytuować,  bo już pierwsze dni powstania dowiodły, że wojna to nie zabawa. Szpitale moment były przepełnione, a i śmierć zbierała obfite żniwo. W sumie scen batalistycznych w książce jest niewiele. Jedna jest ciekawa, gdzieś pod koniec powstania, nasi zostali oblężeni przez przeważające siły wroga, można było uciec tylko przez bagna. No i uciekają. Ale jeden z powstańców, niejaki Kolbe poświęca się, daje raptem te parę minut potrzebnych na zorganizowanie ucieczki i ocalenie życia pozostałym, sam jeden strzela do wrogów, a tymczasem pozostali wycofują się z tej kabały, Kolbe zdawał sobie sprawę, że idzie na pewną śmierć. 


Autorka uświadamia nam w bardzo piękny sposób, że powstań narodowych nie robili jakieś pieprzone cyborgi, ale normalni, całkiem zwyczajni ludzie, którzy mieli swoje życie, swoje sprawy, a jednak dla podjęcia próby spełnienia marzeń o wolnym kraju zaryzykowali praktycznie wszystko, życie, kariery, majątki. Poszli walczyć, ta odwaga nie była tania. Jasne, że teraz możemy historycznie dywagować, czy było warto czy nie, ale trzeba pamiętać o jednym my tymi ludźmi nigdy nie będziemy, i nie mamy pojęcia co nimi kierowało, a pewno nie mieli tej wiedzy historycznej, którą mamy my. 


Podsumowując to połączenie całkiem normalnej zwyczajności z niezwyczajną kwestia powstania, autorce się powiodło. Z jednej strony mamy politykę, i wszystko co jest z nią związane, a z drugiej ot banalne sprawy, możemy się dowiedzieć na przykład, jakie pączki piekła pani Józefowa, a także, że wszyscy zajadali ze smakiem jej smalec domowej roboty. To mówi wiele o tym co my tu mamy. 


Książka jest warta polecenia. Życzę miłej lektury.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz