wtorek, 10 marca 2015

 Andrzej Ziemiański, 


Pomnik cesarzowej Achai 


cykl: Pomnik cesarzowej Achai, t. 4   


Wydawnictwo:  Fabryka słów
Data wydania:  2014 r. 
ISBN:  9788379640232
liczba str. ; 709 
tytuł oryginału: ----------
tłumaczenie: ---------
kategoria: fantastyka



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/214735/pomnik-cesarzowej-achai---tom-iv/opinia/24680273#opinia24680273  )
                                                                                             
                                                                                






Z radością przyjąłem możliwość powrotu do Achajowego uniwersum. Jak wspominałem recenzując trzeci tom „Pomnika cesarzowej Achai” wróciłem z ciekawości, pomimo faktu, że częściowo ta poprzednia część mnie rozczarowała.
Ta czwarta część jest jednak nieco lepsza, mamy tu więcej zamieszania, no i pomysły ma autor całkiem ciekawe, rozpracowanie, drugiego kontynentu w świecie Achai wyszło świetnie. Trafiły tam, do państwa Nayer, Kai i Nuk, jako cesarsy szpiedzy, natomiast komandor Tomaszewski trafił, do sąsiedniego państwa Wolne miasta, które z Nayer jest w stanie wojny. Na ten drugi kontynent trafili jacyś ludzie zza gór, wygląda na to, że jednak nie są to Anglosasi, choć po angielsku gadają. Ciekawe czy dobrze trafiłem w swoich spekulacjach, że są to wyznawcy Allacha? A to się okaże w ostatniej piątej części. Nayer mając po swojej stronie tajemniczych ludzi zza gór, którzy są tu o wiele dłużej, jakieś 20 lat, niż Polacy, robią niezłe zamieszanie. Mam tylko nadzieję, że wojacy się nie zapędzą i nie przyjdzie im do głowy używanie Głupiego Jasia, czyli atomówki, ci drudzy ponoć jej nie mają, ale czort wie jaka jest prawda. 


Rozkręca się też powoli powstanie ludowe, na której czele stanęła Shen. Czy ten pomysł z próbą budowania demokracji na siłę jest dobry? Jak wiemy tego typu próby robione w krajach Arabskich przez USA do udanych nie należą. Owszem zbudować demokrację gdzieniegdzie może się udać ale co z tego skoro stanie się ona trampoliną do zdobycia władzy radykalnych fundamentalistów, którzy zrobią co zechcą, czyli niezły bajzel zapewne. Autor stara się przekonać, że RP jako mocarstwo jest od mądrzejsze od mocarstw kolonialnych Polacy jak dotychczas zachowują się w miarę przyzwoicie, wiadomo osiągają swoje cele, mają zamiar dobrać się chociażby do ropy naftowej i innych złóż strategicznych, ale robią to umiejętnie. Dlatego co im da obalanie cesarzowej? No niby idea jest słuszna, że postęp i te sprawy. Jednak jak pokazuje przykład Nayer za postępem technologicznym nie musi iść postęp mentalny czy ustrojowy. Nayer przypomina państwa komunistyczne, w dzisiejszych czasach Korę północną. Tutaj cesarz Nayer jest obdarzany niemal boskim kultem i w zasadzie nie różni się to niczym od czczenia Kim Ir Sena i jego następców w Korei Północnej. Cesarstwo Arkach może i trudno nazwać oazą dobrobytu, ale z toku myślowego Kai i Nuk wynika, że w porównaniu z Nayer, to mentalność mieszkańców jest zupełnie inna. W Arkach ludzie, bez przerwy coś robią, załatwiają swoje sprawy, imprezują, a w Nayer, gdzie za byle co np. za to, że ktoś zbyt słabo rozpaczał po śmierci wodza można trafić do pudła. Albo inny motyw, łysy szewc rozpracował migiem Kai i Nuk, że te przybyły, żeby szpiegować, i co robi? Nic, nie donosi, wręcz pomaga, dziewczynom. Czyżby mieszkańcy Nayer przypominali mieszkańców Kambodży dla których okupacja Wietnamu była o wiele znośniejsza niż niepodległość pod władzą Pol Pota? 


Rzecz jasna nie należy zapominać, że światy w tym Achajowym uniwersum są trzy, w tym świecie, dwie strony gór, do tej pory przez tysiące lat niedostępne, a jednak ta bariera musiała w końcu paść, no i jeszcze nasza Ziemie, np. inżynier Wyszyńska, czy przedstawiciele firmy farmaceutycznej Kocyan i wspólnicy, tak naprawdę to oni wszystkim trzęsą i mają co nieco do ugrania. Rozwiązanie zagadki znajduję się w "Wielkiej Księdze Wszystkich Bogów", zwaną też "Księgą Przejścia". O co chodzi nie wiemy, bo autor zrobił czytelnikom kawał. Kai czyta książkę, czyta, czyta i czyta, i widzimy napis koniec tomu czwartego. Ten piąty kończący cykl zapowiada się jeszcze ciekawiej.



Jak ktoś przeczytał poprzednie trzy części „Pomnika cesarzowej Achai” to po tą książkę i tak sięgnie. Jeśli ktoś się zastanawia, czy sięgnąć cykl to powiem, warto, to nie będzie czas stracony, choć klasykiem na miarę trylogii „Achai” tego samego autora „Pomnik cesarzowej Achai” na pewno nie jest. Po prostu warto to poczytać dla rozrywki, z czystej ciekawości co będzie dalej, poczytać o przygodach bohaterów no i o zderzeniach mentalności między cywilizacjami. Tyle? Czasem wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz