czwartek, 15 listopada 2018

Siri Petersen, Zgnilizna

Siri Petersen, 



Zgnilizna



cykl: Krucze pierścienie, t. 2




Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Remis
Data wydania: 2016 r.
ISBN: 9788380620285
liczba str.: 528
tytuł oryginału: Råta
tłumaczenie: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
kategoria: fantasy 



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:



http://lubimyczytac.pl/ksiazka/311650/zgnilizna/opinia/46077370#opinia46077370  



Kontynuuję czytanie cyklu „Krucze Pierścienie”, której autorką jest Siri Petersen, druga część trylogii zatytułowana jest „Zgnilizna” i niestety pomimo zapowiedzi jaki to jest bestseller z gatunku fantasy mnie druga część rozczarowała chyba nawet bardziej niż pierwsza. A teoretycznie nie powinna, no bo przecież jak się czytelnik mojej poprzedniej recenzji domyślił mamy tu transfer głównej bohaterki Hirki do naszego świata i ten rewelacyjny koncept daje autorce dużo możliwości zamiast tego czytelnik może odczuć pewien niedosyt No bo niewątpliwie do opisów świata Ym autorka przyłożyła się całkiem fajnie, a tutaj wyszła założenia, że takie tego typu literackie wczucie się jest zbędne i stąd to wszystko jest mało konkretne. Pomysł języka, czy języków ze świata Ym nawiązujący do twórczości Tolkiena jest fajny. Ale dalej Hirka trafiła tu do nas. Mamy York, Londyn, Wenecję, Sztokholm itd. Czy nie lepiej było skupić się na jednym miejscu, żeby lepiej opisać rozrzut ze świata Hirki i naszego. Co prawda autorce chodziło o wielość języków co Hirkę zaszokowało, ale żeby to poznać jak sądzę wcale nie musiała światowej metropolii jaką jest Londyn opuszczać. Jak można było się spodziewać Hirka wcale nie poczuje się tu u siebie mimo, że jak ma wiedzę o sobie jest człekiem, tak wiele różniącą ją od aetlingów z Ym, chociażby ogon, czy wyczuwanie Evny, której Hirce i innym z Ym, którzy są w naszym świecie. Są co prawda opisy, że ten nasz świat z punktu widzenia Hirki jest bardzo hałaśliwy, szybki i pewnie śmierdzący spalinami, smogiem, ściekami i tego typu „fajnymi” atrakcjami. Mamy też jak poznaje technologię, uczy się używać chociażby telefonu komórkowego, szokiem są dla niej większość naszych wynalazków. Ale chyba nie do tego sprowadzają się różnice mentalnościowe. Bo jak sądzę gdyby ktoś zrobił transfer wynalazków do świata Ym, ci by to zapewne szybko ogarnęli podobnie jak mieszkańcy równoległego świata cesarzowej Achai z fantastycznej koncepcji Andrzeja Ziemiańskiego. Zresztą jak wiemy ci ludzie z Achajowego świata nie byli w ciemię bici, byli dobrze wykształceni, budowali dobre drogi itd. To porównanie było by ciekawe. Co prawda dowiadujemy się, że świat Ym miał swoją bibliotekę Aleksandryjską puszczoną z dymem, a książki które ocalały są drogie. To niekoniecznie musi o czymś świadczyć, tylko o stopniu rozwoju cywilizacyjnym na etapie naszego średniowiecza. Trochę jest o religii, naszej religii, i tej z Ym. Pozytywną postacią jest duchowny, o. Brody z Yorku. Pytanie po cholerę tu tzn w naszym świecie i w świecie Ym są potrzebne wampiry? Tam w Ym nazywa się ich ślepymi martwo urodzonymi, przekonujemy się o tej zgniliźnie, że jest ona po prostu szkodliwym stereotypem, który mają nieludzie z Ym. Wynika z tego, że ktoś po prostu miał w tym interes, żeby ostrzegać mieszkańców jedenastu krain Ym przed szwędającymi się obcymi i nie wiadomo czego chcącym. Czy akurat kobiety z Ym są piękniejsze, egzotyczne z racji posiadanego ogona i przez to bardziej godne pożądania? 




Akcja książki, autorka jakoś tam skleciła. Hirka rozczarowuje się przyjęciem przez ludzi z naszego świata, bo przecież wie, że jest człekiem, a jednak przywitanie z jakim się spotyka daleko odbiega od jej oczekiwań. Nawet życzliwi jej ludzie, których w końcu spotyka uważają, że Hirka, potocznie mówiąc, ma coś z głową, a język z Ym, jest jej wymysłem, podobnie jaka cała historia o dwóch światach równoległych. W efekcie podobnie jak w świecie Ym musi wiecznie uciekać. Hirka jest osobą silną psychicznie, jednak niewątpliwie fakt, że nigdzie nie będzie u siebie napawa ją lekiem. Zresztą dowiaduje się o swoim pochodzeniu, że pochodzi z pierwszej krwi, jej ojciec jest wampirem i dlatego jest tak cenna, może transferować się między światami. 






Niewątpliwie autorka znajdzie swoich czytelników których pasjonują tego typu historie. Ja jak już się wciągnąłem w cykl „Krucze Pierścienie” i przeczytam kolejny trzeci tom i w następnej recenzji podzielę się wrażeniami z lektury. Być może ten trzeci finalny tom będzie na tyle świetnym zwieńczeniem cyklu, że wszystko będzie bardziej spójne, logiczne, ciekawe. W sumie się zastanawiałem czy recenzować poszczególne części cyklu, czy cały cykl. Wybrałem pierwszą opcję i wyszło z tego co wyszło. Można przeczytać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz