środa, 7 listopada 2018

Tulio Avoledo, Korzenie niebios

Tulio Avoledo, 


Korzenie niebios




Wydawnictwo: Insignis

Data wydania: 2013 r.
ISBN: 9788363944087
liczba str.: 608
tytuł oryginału: Le radici del cielo
tłumaczenie: Piotr Drzymała
kategoria: postapokalipsa


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/161922/korzenie-niebios/opinia/45740021#opinia45740021        








Widząc zapewne, że przeczytałem kolejną książkę z serii Uniwersum Metro 2033, zapytacie jak sądzę, moi drodzy czytelnicy, po jaką cholerę ja to robię i zagłębiam się w ten postapokaliptyczny świat, który zaproponował Dmitrij Głuchowski, a dzieło rosyjskiego pisarza kontynuują inni Rosjanie, ale także autorzy z kilku innych krajów świata, w tym nasi również. Trudu opisania rzeczywistości postapo podjął się Tulio Avoledo i zrobił to w sposób wybitny. Oczywiście jest tu wszystko co trzeba, opisy ludzi żyjących w jakiś dziwnych podziemiach, na powierzchni mamy tu postnuklearną epokę lodowcową, co samo w sobie dla ludzi żyjących w przyjemnym klimacie śródziemnomorskim musi być science fiction, krążące po świecie mutanty, a także dziwne hybrydy ludzi i te same pytania, które pojawiają się w każdym tomie tej serii o granice człowieczeństwa. Tu u tego autora można odnieść wrażenie, że mamy herezje, bo to ci dziwnie wyewoluowani ludzie będą przyszłością planety, która za kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy lat człowieka nie będzie w niczym przypominać,, ale to te istoty Boże, choć nieludzkie, będą rządzić planetą. Przyznaję ja tu widzę raczej nawiązanie do „Trylogii mrówczej” Bernarda Werbera. Mamy tam koncepcje, że pojawi się na planecie nowy typ inteligencji równy naszej i pytania związku z tym co dalej? Dla nas czytelników wizja, że mrówka mogłaby mieć umysł Einsteina i brać udział w konferencjach naukowych albo wymiatająca w szachy nie gorzej niż tacy mistrzowie ze światowej ekstraklasy jak Garij Kasparow, Magnus Carlsen czy Fabiano Caruana, to dopiero ekstremalnie intelektualna jazda. I tu mamy coś takiego u Tulio Avoledo. To właśnie te potworzy wyglądajace beznadziejnie i raczej nie tryskające intelektem znajdą w sobie odwagę, żeby wyjść na powierzchnię i zbudują cywilizację na nowo. Chociaż i teraz pomysły niektóre potwory mają intrygujące. Gottwalk wykombinował i budował „Największy i Najszybszy Kościół Boży na kółkach." Ta machina napędzana paliwem bioekologicznym jest tak wielka, że przebija wielokrotnie największe współczesne tiry, krążowniki szos. Chodzi o to samo co było na przestrzeni historii pokaz potęgi wiary i siły również jak trzeba. Czy to ktoś taki przejmie tron papieski po wieloletnim interregnum. Mamy bezkrólewie papieskie, bo kardynał Albani jest jedynym człowiekiem który mógłby uczestniczyć w konklawe, a jakoś nie chciał koronować sam siebie, może uznał, że to za wcześnie. Ponoć jest jeszcze patriarcha Wenecji i na tym polega misja o. Johna Danielsa i jego ekipy kilkunastu członków Gwardii Szwajcarskiej z kapitanem Durandem na czele. 


No i do tego sprowadza się akcja książki najpierw mamy akcję w katakumbach św. Kaliksta, tam też usadowiła się rzymska hierarchia kościelna, efekt jest interesujący, koegzystencja duchownych z rodziną Mortonów, wprawdzie to nie jest mafia, ale niewiele do standardów mafijnych tym ludziom brakuje, jak trzeba zabijają tysiące ludzi, żeby mieszkańcy mogli przeżyć. No i mamy misje księdza Johna Danielsa, ma dotrzeć do Wenecji, jak na standardy postapo ekluzywną. Podróżują skuterami, dżipami. Widać to jest możliwe. No i przypuszczać można, że jak na standardy postapo z jednego końca kraju do drugiego dotarli szybko. Podróżują nocami, bo dzienne słońce ponoć jest zabójcze. Po drodze dowiadują się jak radzą sobie inne ludzkie społeczności, trafiają na stację Aurelia, na władztwa księdza Urbino i wiele ciekawych miejsc? Czy dotrą do Wenecji? Czego się dowiedzą na miejscu? Czy wrócą do Rzymu? 



Książka jest ciekawa, książka jest przepełniona filozoficzną i teologiczną refleksją, mamy rozważania o historii sztuki i literatura, i pytania jaka spuścizna pozostanie z przeszłości i pierwszych dekad XXI, czyli lat przed nuklearną apokalipsą. To niewątpliwie uatrakcyjnia lekturę tej książki. Zdecydowanie polecam.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz