Marcin Podlewski,
Głębia - Skokowiec
cykl: Głębia, t . 1
Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2015 r.
ISBN: 9788379640867
liczba str. 720
tytuł oryginału; -------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka, science fiction
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
Odpalamy statek kosmiczny „Wstążkę” ruszamy w kosmos, a konkretnie w
podróż na Wypaloną Galaktykę, w dawnych czasach znaną jako Droga Mleczna
i jazda.
Głównym bohaterem jest tutaj Myrton Grunwald, kosmiczny renegat, po
prostu robi swoje niezbyt legalne interesy, handluje kradzioną
technologią i ryzykuje życie swoje i swojej załogi. Myrton Grunwald jest
charyzmatycznym liderem, potrafi pociągnąć za sobą ludzi, którzy gotowi
są wejść za nim do „Wstążki” i podążać przez najbardziej niebezpieczne
otchłanie kosmosu. Pojawia się również w tej książce interesująca postać, a mianowicie jest to książę Natrium Ybessen Gatlark, ciekawe jest to, że książę jest osobą
niepełnosprawną jeździ na wózku inwalidzkim. Podlewski chce nam
udowodnić jedno, że medycyna nigdy nie będzie doskonała, że pewnych
chorób nigdy nie wyleczy. Podobnie jest z ludźmi, pod względem
moralnym, na "Wstążkę" władował się przeróżny element, ludzie dobrzy i
źli. Widać to również się nigdy nie zmieni. „Wstążka” to stary grat
wytargowany za grosze z przestarzałą technologią, która co chwile nawala
i trzeba ja naprawiać. Niektórzy mówią, że ta maszyneria jest
nawiedzona, bo ma swoja mroczną przeszłość, ponoć "Wstążka” była nawet
kiedyś statkiem widmo. Za to ładunek jest warty fortunę pod względem
materialnym i pod względem technologicznym.
Intrygującą kwestia jest fakt, że „Wstążka” i jej ładunek budzi duże
zainteresowanie, jedni chcą odzyskać skradziony towar, inni chcą go
zniszczyć, a jeszcze inni przejąć, no i opcja najlepsza dla załogi "Wstążki” po prostu kupić, bo o to w tym brudnym interesie chodzi, żeby
zarobić parę jedów i wyjść cało z tego zamieszania.
Głębia, ten termin jest bardzo ciekawą metaforą, kojarzy się przede
wszystkim z głębią oceanu, a tu mamy przecież kosmos. George Friedman w
futurystycznych analizach głosi, że kosmos będzie odpowiednikiem
oceanu, które z mocarstw opanuje kosmos, oczywiście chodzi mu o
najbliższe okolice Ziemi, ten będzie rządził światem. A więc niezgłębione przestrzenie kosmosu są oceanem. Myślę, że
znaczeń metaforyki oceanicznej kosmosu jest więcej, a to sprawia, że
pisarze chcą pisać książki z gatunku science fiction, a czytelnicy chcą
je czytać. Ludzie chcą choćby na kartach literatury czytać o wyczynach
odkrywców. I teraz w świecie gdy przy użyciu odpowiedniej aparatury
nawet każdy milimetr globu można zobaczyć z przestrzeni kosmicznej
motyw działalności odkrywców musi przenieść się w kosmos, dlatego takich
książek jak „Głębia – skokowiec” będzie więcej. Wspomniałem już o
brudnych interesach, a warto też wspomnieć o zwykłym brudzie. O tym, o
brudzie w „Gwiezdnych wojnach” mówił w jednym z odcinków internetowych
rekolekcji „Jeszcze 5 minutek” o. Adam Szustak. Chodzi o to, że taka
była koncepcja twórców filmu, to miało być jakieś odwzorowanie
zwyczajności, że ta zwyczajność nigdy się nie zmieni, a więc nie ma
szans, żeby ulice miast, czy wnętrza budynków były kiedykolwiek
hermetycznie czyste, bo to jest po prostu niemożliwe. Podobnie jest z
koncepcją, że spora cześć zarówno „Gwiezdnych wojen”, jak i
literackiej serii „Uniwersum Diuna” Franka i Briana Herbertów i Kevina
J. Andersona, toczy się na obrzeżach kosmicznych galaktyk, a więc wynika
z tego, że każdy byt kosmiczny w koncepcji science fiction musi mieć
swoje prowincje, bo to jest coś naturalnego.
Tutaj w tej książce „Głębia – Skokowiec”, prawie cała książka toczy się w
przestrzeni kosmicznej, ale są to obrzeża kosmosu,. Myrton Grunwald
kieruje swoją „Wstążkę" na Głębię, żeby uciec przed tymi co są
nadmiernie zainteresowani ładunkiem „Wstążki”. Motyw skoków, też jest
wzięty z „Gwiezdnych wojen” . Oczywiście analogii literackich nie
brakuje chociażby do „Odysei kosmicznej” Clarke’a, no i naszego
rodzimego klasyka Stanisława Lema, chociażby „Dzienniki gwiazdowe”.
Koncepcje zawarte w tej książce niewątpliwie są ciekawe, kreacja
bohaterów dobrze rozpracowana. Jak na science fiction książka jest dość
przystępnie napisana, choć rzeczywiście terminologii naukowej, zwłaszcza
informatycznej jest dość sporo, jednak autor umiejętnie manewruje
słowem pisanym. Interesujący jest motyw wzięty chociażby z „Diuny”, że
na skutek wojen, w tym wojen z maszynami, wiele planet, wręcz wiele
układów planetarnych uległo zniszczeniu. Autor planuje zrobić z tej
kosmicznej peregrynacji statku „Wstążka” cykl, w związku z tym czytelnik
zastanawia się czy wystarczy autowi pomysłów jak to rozpracować, bo
nie wiem czy będzie warto czytać chociażby kolejnych kilkaset stron o
tym samym, o podróży w przestrzeni kosmicznej bez jasno sprecyzowanego
celu. Oczywiście mamy tu motyw handlowy, ale to jednak troszkę za mało.
Brakuje tutaj jakiejś sensownej idei, np. dobra walki ze złem, a to jest
chyba najbardziej archetypowy motyw w literaturze, a przynajmniej
uwikłania załogi „Wstążki” w tą walkę. Koncepcja polityki i historii
kosmosu wymaga jednak dopracowania i uszczegółowienia. Czytelnik wie,
że były jakieś wojny, ale o co w nich chodziło? Czy warto było z
ideologicznego punktu widzenia rozpieprzać kawał kosmosu? W dobrej
science fiction pojawiają się pewne koncepcje filozoficzne, już nie
mówiąc o koncepcjach sensu stricte religijnych, jak choćby motyw kilku
dżihadów w książkach z serii „Uniwersum Diuna”. Jestem ciekaw czy
autor ma jakieś pomysły uatrakcyjnienia tego cyklu, tak, żeby czytelnik z
chęcią chciał sięgnąć po kolejne tomy i nie mógł się doczekać ich
publikacji?
Mimo pewnych uwag krytycznych polecam tą książkę, bo na pewno jest interesująca, po prostu dobra. Warto przeczytać.