niedziela, 10 września 2023

Marcin Pełka, Marsjańska gorączka

 Marcin Pełka, 



Marsjańska gorączka


Wydawnictwo: Nowae Res

Data wydania: 2015 r

ISBN:   9788379429189

liczba str.: 218 

tytuł oryginału: --------

tłumaczenie: --------

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/268793/marsjanska-goraczka/opinia/78355839#opinia78355839




                                                                                             

Przeczytałem książkę Marcina Pełki zatytułowaną "Marsjańska gorączka". Tytuł książki jest precyzyjny, bo mamy Mars, no i jakąś tajemniczą chorobę, która pojawiła się wśród ludzi, którzy wyemigrowali na Marsa.



Książek z koncepcją kolonializmu, konkretnie na Marsie troszkę jest, chociażby książka pt. "Mars" Kosika. Tam było o kolonializmie, ludzie byli tam w kosmosie na tyle długo, że głowili się czy są jeszcze ziemianami, no bo przyzwyczaili się do realiów życia na planecie, w tym do innej grawitacji. Jest jeszcze sfilmowana książka pt. "Marsjanin", której autorem jest Andy Weir, bo tu mamy początki, naukowe badania i spekulacje, czy kolonizacja na odległych planetach jest w ogóle możliwa? Astronauta pozostał tam sam, no i jak to bywa, pojawiły się kłopoty z supernowoczesną i bardzo drogą techniką. Marsjanin musiał wrócić, I cały wysiłek świata był ukierunkowany na tą akcję kosmiczną. A lokator Marsa dzięki kosmicznej technologii hodował ziemniaki, żeby przeżyć. W książce Robinsona pt. "2312" mamy o kosmosie, terraformowaniu planet, żeby były zdatne do życia dla ludzi. To dotyczyło też planety Mars, zwanej też czerwonym draniem. To tylko kilka przykładów tego typu koncepcji w literaturze sf. Warto było o tym wspomnieć, chociażby po to, żeby uświadomić sobie, że książka Pełki pt. "Marsjańska gorączka" jest całkiem przyzwoita.


Koncepcja w książce jest niezwykle oryginalna, bo kosmos, to nie tylko nowe możliwości, czy to życia na nowych planetach, rozwoju nauki, ale też kosmos oznacza nowe, iście kosmiczne zagrożenia, w tym nowe choroby. Mamy tu historię Billy'ego Andersa, który był pacjentem zero. Billy mieszka w Veranie, stolicy niepodległego Marsa, o to coś nowego, czyli było topienie herbatki i te sprawy, jest urzędnikiem. No ale jak to bywa zauważył niepokojące zmiany. Dziwna jest ta choroba Billy dostrzega, że wszystko się zmienia, ludzie się zachowują podejrzanie, jakby nagle ześwirowali, ich mowa przypomina bełkot. A to pacjent na skutek tej choroby, marsjańskiej gorączki właśnie skazuje się na szaleństwo i izolacje, a bywa, że konsekwencją jest również śmierć. Jak nie trudno się domyśleć choroba jest wysoce zaraźliwa i zabawa się zaczyna. Dzieje się i jest ciekawie.


Na pewno przeczytanie tej książki jest ciekawą podróżą literacką w kosmos. Pełka znakomicie to przedstawił, że kosmos to nie tylko fajne sprawy, ale też kosmiczne problemy np. kompletnie nieznane choroby. Czyżby zaintrygowało autora to co było w "Kronikach Marsjańskich" Bradbury'ego, tam członków kolejnych ziemiańskich ekspedycji wysyłano do marsjańskiego psychiatryka. A tu mamy odwrotnie Mars sprawia, że ludzie chorują, to, że lekko świrują, może nawet i być zabawne, no ale jak konsekwencje są nieodwracalne i ludzie umierają to żartów nie ma. Książka jest ciekawie napisana. Polecam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz