wtorek, 26 listopada 2024

Douglas Niles, Wojna światów. Trzecie tysiąclecie

Douglas Niles, 


Wojna światów. Trzecie tysiąclecie 



Wydawnictwo: Zysk i S -ka

Data wydania: 2006 r.

 ISBN:   9788372988874

liczba str.: 482

tytuł oryginału:  War of the worlds. New millenium

tłumaczenie: Lech Z. Żołędziowski 

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/wojna-swiatow-nowe-tysiaclecie/opinia/86629350




"Hej, hej – Mars napada
Dookoła ludzi gromada
Hej, hej – Mars atakuje
Żadnej litości nie czuje" *



Autor książki Douglas Niles nie ukrywa, że pisząc książkę pt. 
"Wojna światów. Nowe tysiąclecie",  nawiązuje do starego klasyka gatunku sf Herberta George'a Wellsa. Niewątpliwie tamta "Wojna światów" była ważną książką w historii literatury. Na pewno udowodniła, że koncepcje science fiction potrafią znakomicie trzymać się kupy. Tak naprawdę mało istotna kwestią jest, że wiemy jak jest z Marsem i Marsjanami, bo planeta i jej potencjalni kosmiczni mieszkańcy robią raczej za symbol, że gdzieś coś w kosmosie może być i to w dodatku niezbyt przychylnie będą dla nas ludzi z planety Ziemia, dla nich obcych, tak samo jak oni dla nas. A jak to z tego typu alienacją bywa, bardzo obcych lubimy, niezależnie czy są z sąsiedniego podwórka, wsi, miasta, państwa czy planety, mamy potrzebę im dokopać, a że obcy są podobni do nas, bo są inteligentni tak jak my, to tym bardziej to podobieństwo skłania ich, żeby podbić planetę, zdominować, wyczerpać i wykończyć ludzi i cały glob. Niles nawiązał do klasyka, ale zrobił to w sposób zmodernizowany, napisał od zera swoją fabułę, i wysłał, tak jak poprzednik Wells, Marsjan na nas Ziemian, bo Marsjanie to cholernie nerwowe typy i nie lubią jak się ich drażni i wnerwia!


A tutaj w książce kosmici z Marsa, planeta w niektórych książkach sf nazywana jest czerwonym draniem, i tu bynajmniej to określenie jest jak najbardziej na miejscu, bo autor określił ich jako wrednych typów, z wyglądu też bynajmniej sympatyczni nie są. Po prostu ze statków kosmicznych wyskoczyły wielkie, acz diablo inteligentne, robale i zrobiły na Ziemi niezły bajzel! 


Wojna jest opisana bardzo szczegółowo i też to, że praktycznie prawie wygrali wojnę i skończyłoby się to naszą zagładą. No ale Ziemianie są prawie walczyli do końca o swoje domy, podwórka, miasta, klatki schodowe, ulice, państwa, o całą planetę, bardzo zajadle, i tylko ta silna chęć przetrwania człowieka jako gatunku spowodowała, że mimo wszystko byliśmy trudnym przeciwnikiem i remedium zostało znalezione.


Zrobili to główni bohaterowie, ojciec i córka, on emerytowany profesor, ona naukowiec i ekspert, dzięki swoim kwalifikacjom w czasie tej wojny znalazła się w Białym Domu, choć wątpię, żeby chodziło o ten budynek, ale o otoczenie prezydenta USA i samej głowy państwa. Widać Mark De‘Vane i Alexandria De’Vane niczym kwisath haderath z uniwersum Diuna zrobili różnicę. Ich koncepcje to prawdziwy game changer i ocalili planetę i wysłali „Marsjańskich skurwieli”, z reguły to sformułowanie pada w książce, prosto do ich Marsjańskiego piekła i ich diabłów!


Na pewno zaletę jest, że autor zna dokładnie pewne procedury i to w książce opisuje, wydłuża to fabułę, opisy wszystkiego, ale autor trzyma się swojego konceptu, uważając to za ważne, i to się broni w książce. Bo mimo że walczy dwoje nadludzi, tutaj wszyscy ziemianie są zespołem i walczą razem. Autor skupia się na tym co dobrze zna, na perspektywie Ameryki. Mniej istotna dla niego jest reszta świata, co nie znaczy, że tematu nie ma, ale na pewno to byłoby ciekawe. No ale jest jak jest. Pod kątem tego co mamy w książce i jak autor realizuje swoje koncepcje to wszystko tu się broni. Stara historia jest opowiedziana na nowo, ale autor zrobił z tego dzieło sztuki pisarskiej co sprawia, że książka jest bardzo ciekawa. Polecam





Ad.

* Kazik, Mars napada,


środa, 20 listopada 2024

Elżbieta Cherezińska, Sydonia. Słowo się rzekło

Elżbieta Cherezińska, 


Sydonia. Słowo się rzekło



Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data wydania: 2023 r. 

ISBN;  9788382027594

liczba str.: 584

tytuł oryginału: ------

tłumaczenie: ------

kategoria: powieść historyczna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5055454/sydonia-slowo-sie-rzeklo/opinia/83639403#opinia836394 





Przeczytałem książkę, której autorką jest Elżbieta Cherezińską, pt. „Sydonia. Słowo się rzekło”. Główną bohaterką jest szlachcianką z Pomorza, która żyła na przełomie XVI/XVII wieku. Pewnie dla nikogo nie jest tajemnicą, że ten rejon to były niewielkie księstwa, wszystkie oczywiście należały do Rzeszy Niemieckiej. Pytanie dosyć mocne: na ile klątwa rzekomej czarownicy przyczyniła się do tego, że wszystkie w ciągu kilkunastu lat po jej śmierci trafiły na niebyt historii i władzę tam przejęli Hohenzolernowie, jak to się skończyło?  Wiemy, że wzrostem znaczenia w regionie Prus, rozbiorem Polski, zjednoczeniem Niemiec, dążeniem do politycznych rozstrzygnięć za pomocą dwóch wojen totalnych w XX w.  Dlatego to pytanie jest niebagatelne, autorka zdania nie zajęła w tej sprawie, licząc na inteligencję czytelników, że dadzą sobie radę z dodaniem dwa do dwóch.



Po prostu autorka wzięła się za historyczno – powieściopisarską robotę opowiedziała nam czytelnikom o tej fascynującej, niepokornej kobiecie, która swoim intelektem uprzykrzyła życie niejednemu interlokutorowi. Pewnie to wystarczyło, albo niewiele więcej, żeby podejrzenia o czary ujrzały światło dzienne. Z formalnego punktu widzenia do podejrzeń o czary wystarczyło zeznanie innej biedaczki „czarownicy”, oczywiście wymęczone na torturach. Sprawa ruszyła mimo że Sydonia von Bork była ze znacznego, szlacheckiego rodu, ale przez długie, jak na standardy epoki, 70 letnie życie, dała radę narobić sobie sporo wrogów, nie brakowało ich w jej własnej rodzinie. Jost von Bork, był jedną z osób oskarżających Sydonię, o konszachty z diabłem i milion innych przestępstw, prowadzące prosto na stos.
Na stosie padły te okrutne słowa wypowiedziane przez Sydonię, w formie biblijnego cytatu, że wszystkich jej wrogów szlag trafi i to szybko. Wystarczyło raptem 17 lat po jej śmierci i wszystko było pozmiatane.


Książka właściwie ma dwie części, pierwsza to okres od 1566 – 1619, a druga to lata 1619 – 1620, kiedy to miały miejsce procesy Sydonii, no i cała procedura zakończona śmiercią, bardzo widowiskową, na stosie.
Lepiej było nie pytać udręczonej kobiety na chwilę przed śmiercią co ma do powiedzenia, no i słowo się rzekło.


Książka jest bardzo ciekawa, na pewno pod względem poznawczym to było ciekawe dowiedzieć się czegoś ciekawego o Sydonii, o tym jak łatwo na skutek sztucznie sprokurowanych faktów można było popaść w niełaskę wymiaru sprawiedliwości, no i z punktu widzenia doktryny nauczania kościołów chrześcijańskich mieć problemy ze zbawieniem na tyle, że konieczny jest zbawienny płonący ogień. Jak zwykle autorka pokazała swoim czytelnikom niesamowity kunszt pisarski, po prostu te osoby z dalekiej przeszłości przemówiły i opowiedziały swoją historię. Polecam.