sobota, 28 grudnia 2024

Andrzej Sapkowski, Rozdroże kruków

Andrzej Sapkowski, 



Rozdroże kruków


cykl: Saga o wiedźminie, t. 9


Wydawnictwo: superNOVA

Data wydania: 2024 r.

ISBN:  9788375782073

liczba str.: 292

tytuł oryginału: --------

tłumaczenie: ---------

kategoria: fantasy



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/rozdroze-krukow/opinia/87320079  



Niewątpliwie grudzień 2024 r. to dla fanów uniwersum wiedźmińskiego ciekawy okres, bo mamy tą nową książkę Andrzeja Sapkowskiego pt. „Rozdroże kruków”, no i zamieszanie z nową Ciri w zwiastunie nowej gry „Wiedźmin 4”. Z czego szło wywnioskować, że Wesemir, przed bohaterską śmiercią w Kaer Morhen narozrabiał, bo nie pociął w drzazgi urządzenia do próby traw zwane ponurym Albertem. Z grubsza jak działa ten wynalazek można było zobaczyć w grze "Wiedźmin 3", kiedy podjęto próbę odczarowania Umy, podejrzewano, że stwór może być samą Ciri, którą cierpliwie jest poszukiwana przez Geralta, Yennefer, ale też wywiad nilfgaardzki. Co do zwiastuna jest zamieszanie, nie tylko w naszym kraju przecież o tą nową zmutowaną na wiedźmiński sposób Ciri, no i to, że to ona jest protagonistką i w nowej grze będzie jej perspektywa. Z grubsza na tym polegają spekulacje. No ale mamy też książkę w którym pojawia się młody, mało doświadczony w działaniu po wiedźmińsku Geralt, który nabiera expa i wprawy w wiedźmińskim fachu. Co prawda potworom z królestwa Kedwen zdrowo się dostaje po głowach, jak Geralt używa wiedźmińskiej klingi, ale też, jak zwykle, nie omieszka się mieszać w liczne sprawy ludzkie.


Każdy zapewne wie, że mentorem Geralta jest wiedźmin Wesemir, ale nie był jedynym, który miał silny wpływ na szkolenie wiedźmińskie młodego czeladnika fachu wiedźmińskiego, bowiem na Geralta miał wpływ Preston Holt. Charakterystyczną cechą starego mistrza jest fakt, że podobnie jak Geralt przeszedł próbę traw z białą łepetyną, był z cechu żmii, i oprócz wieku miał solidne doświadczeniu w masakrowaniu potworów na potęgę. Pozwoliło to Geraltowi uzupełnić swoje doskonałe wyszkolenie z Kaer Morhen. Oprócz treningu fizycznego na wysokim poziomie było też typowo poznawcze podejście do kwestii, a mianowicie było to głównie przeczytane ogromne tomiska preferowane przez Wesemira dotyczące chociażby potworów z jakimi tylko wiedźmin może mieć do czynienia na szlaku.


Jak nietrudno się domyśleć Geralt wmieszał się w przeróżne intrygi, poznaje też pierwsze czarodziejki, w ramach wyszkolenia nauczył się być nieufny, ale jednak wdzięk tych niesamowitych kobiet przeważył, co poskutkowało późniejszymi przygodami. Tutaj poznaje czarodziejkę Vrai Natterawn, romansu nie było, ale coś w rodzaju dobrej znajomości już tak, z której obydwoje mieli duże korzyści. Na pewno dla młodziutkiego wiedźmina była to życiowa lekcja z której wynikało, że czarodziejki dobrze mieć po swojej stronie, bo w najgorszym wypadku niewiele z tego wyniknie, a z otwartej wrogości czarodziejek kłopoty mogą być nieliche. Gracze w gry wiedzą, że Geralt w dodatku do gry "Wiedźmin 3", został właścicielem winnicy Corvo Bianco, natomiast Holt został posiadaczem ziemskim i miał majątek Rocamora, gdzieś w Kedwen. Tam Geralt szkolił się w wywijaniu wiedźmińskim mieczem i używaniu innych broni, ale również nadrabiał w wolnym czasie braki w oczytaniu korzystając z dobrej biblioteki kolegi po fachu w długie jesienne i zimowe wieczory zapewne. Wiedźmin dociera do kapłanek Melitele, tych samych, które wtedy, pierwsze dekady XIII wieku, niecałe pół wieku przed akcją książek i gier, były w Kedwen, potem zmieniły lokum i trafiły do Temerii. Kapłankami zarządzała przełożona Assumpta, ale to z kapłanką Nenneke, późniejszą matką przełożoną kapłanek, Geralt nawiązał szczególne relacje co owocowało teraz i później. Kapłanki nie tylko leczyły Geralta z niewyleczalnych ran, ale też przygotowywały mu eliksiry.


Tą książkę można traktować jako ciekawostkę, żeby się dowiedzieć jak to drzewiej bywało w tym wiedźmińskim uniwersum. Dowiedzieliśmy się w tym tomie, że Geralt był ostatnim wiedźminem, który próbę traw przeszedł. Gra „Wiedźmin 1” zdradza sekret, że tego samego dnia też przeszedł ją również Eskel, potem długo, długo nikt nie brał udziału w tej trudnej próbie, często ryzykownej, z utratą życia włącznie i dopiero według tej koncepcji „Wiedźmina 4” ma ją podjąć Ciri.


Zawsze mnie ciekawi mnie metaforyka typowo Diunowa w twórczości Sapkowskiego oraz grach, i tutaj, w tej książce, choć raczej skromnie, też się pojawia. Na przykład dowiadujemy się, że Wesemir zbiera informacje skąd pochodzą wiedźmini i ciekawe co z tym robi? Czyżby jakiś szalony dr Moreau mógłby namieszać mając dostęp do tego typu danych? Kapłanki Melitele, podobnie jak czarodziejki robią tu na spokojnie za wiedźmy Bene Gesserit, odgrywając ważną rolę w fabule pewnie dążąc do swoich celów i z reguły osiągając je. No i co istotne pojawia się kluczowe, z pozoru tylko banalne pytanie, na cholerę ludziom wiedźmińscy nadludzie? Z jednej strony potrzebni bo robią porządki, żeby ludzie mogli bez umiaru eksploatować ten piękny fantastyczny świat, a z drugiej niepotrzebni jak już swoje zrobią, bo tylko białogłowy bałamucą i wypijają duże ilości gorzałki, dobrym mięsiwem też nie gardzą przecież. Na szczęście legną się inne potwory i póki co bezrobocia w wiedźmińskiej branży nie ma. Wszyscy wiedzą, że fach jest bardzo ryzykowny, bo wszak żaden wiedźmin we własnym łóżku nie umarł. No i do tego wiedźmini mają paskudny zwyczaj pchać się w rozgrywki polityczne utaczając przy tym całe beczki krwi. Z grubsza to tyle co czytelnik może pokombinować, bo więcej tego tu się nie znajdzie, ale też nie taki był cel książki, żeby wchodzić w skomplikowane metaforyki, ale, żeby czytelnik miał okazję odbyć typowo nostalgiczną podróż po tym uniwersum. I to niewątpliwie się udało i to jest plusik.


Książka jest bardzo ciekawa. Czytelnik ugruntowuje swoją wiedzę, uzupełnia ją o kilka niezwykle cennych drobiazgów, a o to przecież również chodzi. Mamy okazję się przekonać, że mistrz Andrzej Sapkowski jest w doskonałej formie pisarskiej i nie zawodzi jak wiedźmińskie ostrze. Po raz kolejny dobija się do naszych umysłów i serc fanów tego uniwersum i to się udaje. Jest super! Polecam.

niedziela, 15 grudnia 2024

Jarosław Grzędowicz, Azyl

 Jarosław Grzędowicz, 



Azyl


Wydawnictwo: Fabryka Słów 

Data wydania: 2017 r. 

ISBN:  9788379642656

liczba str.:  370

tytuł oryginału: -----

tłumaczenie: -----

kategoria: fantastyka, science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/azyl/opinia/85477382 




Śmierć szczurołapa [ w: ] Jarosław Grzędowicz,  Azyl



W zbiorze opowiadań pt. „Azyl” wybrałem najlepsze opowiadanie pt. „ Śmierć szczurołapa” , jak nietrudno się domyśleć dotyczy ona szczurów, no i szczurołapów. Jak ważne to było i zapewne jest nadal opowiada o tym nasza legenda o księciu Popielu, którego miały skonsumować gryzonie, mniejsza o to na ile dosłowna ma być ta legenda. Jak są szczury są i szczurołapy, bo ktoś szkodnikami musi się interesować, żeby nie robiły zbyt dużych szkód. Okazuje się, że nie tylko w realu są takie problemy, ale też przedostają się do koncepcji typowo fikcyjnych, fantasy, a nawet science fiction. Nie tylko ta stara opowieść, ale też i współczesne motywy można znaleźć. W serialu „Ród smoka” młody, nieokrzesany król Aegon, kazał powiesić wszystkich szczurołapów, potem jakiś czas ich ciala tak wisiały na murach Królewskiej Przystani, tylko dlatego, że dwoje z nich było zdrajcami. O zdanie mysich i szczurzych mieszkańców zamku nikt się nie pytał, ale zapewne mieli raj do pewnego czasu.


To opowiadanie, „Śmierć szczurołapa”, dowodzi, że te niezwykle inteligentne i cwane zwierzęta dadzą radę przetrwać jeszcze długo. Według koncepcji Grzędowicza trzeba je tępić bronią konwencjonalną, karabinami, granatami i tego typu niebezpiecznymi zabawkami, a i tak zdarza się, że co niektórzy nie wracają żywi z akcji. Akcja toczy się w przyszłości na ulicach, a raczej podziemiach Kopenhagi. Wynika z tego, że rotacja pracowników/żołnierzy jest tutaj duża. Trafia tam główny bohater Kirył z Armenii, który trafił do Europy prosto z walk frontowych, gdzie toczono walkę z Republiką Islamu. Uznano, że mężczyzna ma potencjał i sobie poradzi na tym trudnym odcinku walki ze szczurami. Kirył szybko poznaje kolegów z roboty, no i szczurzych oponentów. Dzieje się i jest ciekawie.


Opowiadanie jest bardzo ciekawe, tu walka ze szczurami jest wojną, wręcz o przetrwanie ludzkości. Szczury Kopenhaskie to zorganizowana struktura, mają swoich królów i generałów, są niezwykle dobrymi taktykami w walce z nami, ludźmi, są wielkie i diablo inteligentne. Oczywiście, jak w każdej armii świata, najwięcej jest pionków, mięsa armatniego, zwał jak zwał, czyli szczurów najniższego szczebla, którzy niczym mordercze berserki idą w bój i zabijają ludzi i inne zagrożenia z piwnic i zaułków. To naprawdę trudna wojna i ciekawie autor te wydarzenia opisał. Polecam to i inne opowiadania z tomu pt. „Azyl". Warto przeczytać.