piątek, 7 grudnia 2018

Terry Brooks, Kamienie elfów Shannary,

Terry Brooks,


Kamienie elfów Shannary,


cykl: Kroniki Shannary, t. 2



Wydawnictwo; Replika
Data wydania; 2016 r.
ISBN: 9788376745237
liczba str. ; 480
tytuł oryginału: The Elfstones of Shannara
tłumaczenie: Piotr Hermanowski
kategoria; fantasy


recenzja opublikowana na portalu lubimycytac.pl;

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/310331/kamienie-elfow-shannary/opinia/46847767    






Przyznam, że miałem wątpliwości czy kontynuować czytanie cyklu „Kroniki Shannary” Terry’ego Brooksa. Jednak się zdecydowałem i to jest dobra decyzja.  Wygląda na to, że Brooks jest utalentowanym pisarzem i ma ciekawe pomysły, choć rzecz jasna wpływy Tolkiena są tu nadal silne, ale też można przekonać się, że inspiracje Goodkindem i Silverbergiem są co najmniej równie silne, a na pewno silniejsze niż w pierwszym tomie. Wspomnieć na pewno warto, że ta druga część cyklu zatytułowana „Kamienie elfów Shannary” nie jest bezpośrednią kontynuacją, a więc spokojnie można czytać tą część bez konieczności czytania pierwszej części. Chronologicznie druga część ma miejsce 50 lat po drugiej i głównym bohaterem jest wnuk Shei, Will Ohmsford. Podobnie jak dziadek bierze udział w ważnej misji zabierając ze sobą na drogę magiczne kamienie elfów, których został. używając tutaj Tolkienowskiej terminologii, powiernikiem. Oczywiście namówił go do tego Allanon. A spraw jest istotna trzeba ratować elfickie drzewo życia Ellcrys, bo ta umiera, oznacza to obalenie Ściany Zakazu, zamkniętej przestrzeni w której dawno temu zamknięte zostały demony. Teraz kiedy Ellcrys słabnie demony skrzętnie korzystają z okazji i wygramoliły się stamtąd mając ochotę opanować cały świat. A w szczególności nienawidzą elfów no i druidów, czyli czarodziejów. Will oraz wybranka Amberle ruszają w drogę, żeby umieścić ziarenko Ellcrys w ogniu w tajemniczym Shafehold co spowoduje odrodzenie się Ellcrys. Ta dwójka rusza w drogę, a demony podążyły w stronę Westlandii, gdzie osiadły elfy, żeby opanować ich państwo w celu eksterminacji znienawidzonych elfów. 






No i znowu pozornie można powiedzieć ale nudy, schemat Tolkienowski mamy tu powielony, jednak nie do końca tak jest, bo na przykład Brooks wykazał się znakomitym kunsztem literackim opisując zarówno przygody dwójki bohaterów, ale także batalistykę. Te opisy bitew są tak doskonałe, że zapierają dech w piersiach! Demony mają ogromną przewagę, a elfy, ale także trolle, krasnoludy, ludzie, chociażby skrzydlaci jeźdźcy wspierający elfy walczą z niesamowitą determinacją godną bohaterskich spartan. Finał tych zmagań jest niezwykle błyskotliwy druid Allanon wyzwał na morderczy pojedynek demona Dagda Mor. Trzeba wspomnieć, że na początku książki ten demon Allanona porządnie poturbował, na skutek czego ten ledwo uszedł z życiem. Dowodzi to tego, że na starcie wyniku tego pojedynku nie sposób było przewidzieć, choć domyśleć, jak to w przypadku literackiej konfrontacji dobra ze złem, bywa. Na pewno wiele interesującego do fabuły wnieśli wędrowcy, przypominającą silverbergowską wędrowną trupę żonglerów skandara Zalzana Kawola, do której trafił lord Valentine, tu u Brooksa szef wędrowców Cephelo to równie interesująca i barwna postać. Carabella też musiała się pojawić, ma ona tutaj imię Eretria. Za to Ambarle do złudzenia przypomina goodkindowską spowiedniczkę Khalan, te zielone oczy i długie kasztanowe włosy. Pół żartem, pół serio, to Will miał cholernie trudny wybór, którą z pięknych towarzyszek podróży się zainteresować. Na którą padło? A no właśnie… Tego typu atrakcji literackich nie mogę zdradzać, bo to informacja ściśle tajna. Chociażby dlatego, że zawiera w sobie inne odpowiedzi, czy ta misja specjalna Willa i Amberle powiedzie się, czy demony na polu bitwy zostaną pokonane? Czy dobro zwycięży? Tą niezwykłą literacką imprezę nieźle rozkręciły dwie czarownice, siostry bliźniaczki. Morag i Mallenroh, obie się nienawidziły i permanentnie się zwalczały. Przez wiele stuleci była równowaga sił, więc był pat w tej wojnie miedzy nimi. No ale kamienie elfów, które miał Will i na chwilę je utracił na rzecz Mallenroh, mogły to zmienić, i obie obłędnie tego magicznego artefaktu pożądały, żeby wreszcie wykończyć rywalkę. Dodam tylko, było ciekawie. 



W sumie to jest dobre, że mimo trzymania się schematu Tolkienowskiego, autor poszukuje inspiracji literackich u innych twórców fantasy, ale także ma swoje pomysły niezwykle interesujące. Z tego co wiem Brooks napisał kilkadziesiąt książek o Shannarze, jeżeli każda kolejna będzie trzymała literacki poziom to na pewno warto te książki czytać. Książka zatytułowana „Kamienie elfów Shannary” jest po prostu świetna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz