Andrzej Pilipiuk,
Wampir z MO
cykl: Wampir z ..., t. 2
Wydawnictwo> Fabryka słów
Data wydania: 2013 r.
ISBN: 9788375748666
liczba str.; 384
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

Książka mnie zaskoczyła całkiem pozytywnie, bo z tego co my tu mamy Pilipiuk w swoim świetnym stylu zrobił dobrą satyrę na PRL, a swoje zapędy do czarnobiałego przedstawiania rzeczywistości ograniczył do minimum na tyle, że to jest do strawienia dla każdego czytelnika. Książka wiele na tym zyskała. Oprócz rewelacji jak radziły sobie wampiry w PRL-u mamy tu jednak coś więcej.
Bowiem bardzo ważne było dla autora zderzenie ludzi o odmiennych światopoglądach, nie dotyczy to tylko wampirów, ale też ludzi, chodzi tu o relacje ludzi wierzących z niewierzącymi. I w tej kwestii problem nie stracił nic a nic na aktualności. Problemy są dwa dotyczące wzajemnego oceniania siebie, no i też rozmowy. Co z tego może wyniknąć? Np. Gosia była na tyle przesiąknięta ateistycznym światopoglądem, że nie mogła uwierzyć w św. Mikołaja, którego przecież widziała na własne oczy i dostała wartościowy prezent. Myślała, że kumple wampiry kawał jej zrobili. Interesująca jest historia wizyty hrabiny, wampirzycy z Francji. Nasi chcieli się pokazać z jak najlepszej strony w myśl zasady zastaw się a postaw się. A potem wyszło, ze hrabina wyjechała zdegustowana, bo pomyślała, że hrabia to kombinator, który z samym diabłem mógłby się dogadać. Chciała wspomóc hrabiego znaczną suma pieniędzy, a tu kicha doszła do wniosku, że nie ma takiej potrzeby. Troszkę to przypomina klimatem opowieści o. Szustaka z Dobranocek np. przypowieść o misce ryżu król poprosił biedaka o troszkę ryżu. Ten dał mu kilka ziarenek, później znalazł kilka złotych monet. Dumał później, jaki ja głupi, trzeba było dać królowi całą miskę.
Tak samo tutaj z tego opowiadania o wizycie hrabiny coś z tego wynika.
Książka pisana jest typowo w stylu Pilipiukowskim, raczej lekkim, pełnym kolokwializmów, zbliżonym do mowy potocznej, wręcz czasem do slangu ulicznego czasami. Jednak nie jest to język wulgarny, wydaje się to niemożliwe, ale jednak może to się udać. Nie ma tutaj łaciny, zamiast pewnego słówka na „k”, w pewnych momentach, czasem potrzebnego tutaj, żeby wyrazić pewną ekspresję, czasem narwaną ekspresję bohaterów, mamy tu słówko; „urwał”. I to jest dobry pomysł, bo jednak literatura jest literaturą i literaturą powinna pozostać. No i też liczy się szacunek do czytelnika. Pewne rzeczy czytelnik sam sobie dopowie. Nie ma konieczności stosowania nadmiernej dosadności.
Z zadowoleniem przeczytałem tą książkę, bo jest naprawdę przyzwoicie napisana, autor miał fajne pomysły. Książka „Wampir z MO” jest dobra warto przeczytać.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz