Thomas R. P. Mielke,
Sakriversum
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania; 2004 r. .
ISBN: 8388431927
liczba str.: 436
tytuł oryginału: Sakriversum
tłumaczenie: Joanna Filipek
kategoria: fantastyka, postapokalipsa
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

I tu czytelnik wchodzi w niesamowite głębie tej powieści, czyli do sedna opartego o filozofię i teologię. Bo koncepcja jest wzięta z filozofii średniowiecznej no i teologicznych również. Harmonia świata średniowiecznego jest oparta na Bogu w życiu codziennym. Chociażby rytm dnia pracy człowieka średniowiecznego wytyczały dzwony kościelne, a rok wytyczały pory roku i święta kościelne. Ta próbą utrzymaniu mentalnego średniowiecza było Sakriversum z którego mieszkańcy egzystujący w świątyni byli zadowoleni i szczęśliwi, że żyją lepiej niż świat na zewnątrz, który żyje szybko i goni za pieniędzmi. No i ci z Sakriversum zdołali przetrwać apokalipsę i to na ich barkach spoczęło budowanie wszystkiego od nowa. Pytania mamy tutaj ciekawe: Czy skoro ludzkość zboczyła z drogi zaczęła budować świat bez Boga, a więc coś co w religijnym dyskursie nazywa się cywilizacją śmierci, jak to definiował chociażby papież Jan Paweł II, czy misją Sakriwersum nie powinno być przypadkiem przypominanie o Bogu i o sprawach, które są źródłem cywilizacji Zachodniej? A z drugiej strony czy tego typu przedsięwzięcie żywcem wzięte z koncepcji konserwatywnych może mieć rację bytu? Jak wiemy spróbowali szczęścia obywatele Wielkiej Brytanii, którzy zagłosowali za Brexitem, czyli wystąpieniem z Unii Europejskiej. Jak na tym wyjdą w tzw. długim trwaniu historycznym tego my się nie dowiemy. Jak poradzi sobie Wielka Brytania, no i co z Unią Europejską? Czy Anglikom uda się odbudowywanie realiów bez Unii i imigrantów, których przecież tamtejsza gospodarka stale potrzebuje. Czy w ogóle takie koncepcje w świecie zglobalizowanym da się utrzymać? Pojawili się w książce także imigranci. To, że żadnych włóczęgów nikt by nie chciał to raczej oczywiste, tyle, że to nie rozwiązuje żadnych problemów. O tym już pisał dawno temu Ryszard Kapuściński, że rozwarstwienie między Europą a Afryką jest 400 krotne, czyli są to liczby kosmiczne, a to wynika z kolonializmu. Dlatego to jest poważne problem dzisiejszego świata, że ludzie jadą, idą po torach, płyną morzem Śródziemnym, często się topiąc, byle dotrzeć do lepszego świata. Tyle, że ten świat może przestać być wkrótce lepszy, a sytuacja w Europie będzie przypominała konflikt Izraelsko – Palestyński, jak to prognozują niektórzy analitycy. A więc problem którzy mieli z włóczęgami mieszkańcy Sakriversum jest problemem globalnym. I pod tym kątem ta książka jest genialna, że nawiązuje do bieżącej polityki. Widać nie da się pisać porządnej fantastyki bez oparcia się o realia i tworząc pewne koncepcje i przejaskrawienia literackie trzeba się opierać na faktach tworząc genialnie na sposób fantastyczny, żeby chciało się czytelnikowi to czytać i odkrywać te zaskakujące metaforyki.
Autor w sposób fascynujący wykreował bohaterów żyjących w izolacji, choć czy to była kompletna izolacja, przecież we współczesności widzieli przez okna katedry wieżowce wyższe od wież kościoła, co pewnie musiało im się wydawać obrazoburcze, bo to przecież w założeniach ideologii średniowiecza to katedry miały być filarami Ziemi. No i potem widzieli apokaliptyczną katastrofę i wiedzieli, że są sami, no może prawie sami.
Książka jest dobra. Warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz