środa, 24 sierpnia 2022

Andrzej Ziemiański, Virion - Pustynia

Andrzej Ziemiański, 



Virion - Pustynia


Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 2022 r. 

ISBN:  9788379647088

liczba str.: 521

tytuł oryginału: ----------

tłumaczenie: --------

kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4994222/virion-pustynia/opinia/72035118#opinia72035118      





Rzecz jasna kontynuuję czytanie cyklu „Szermierz natchniony Virion” Andrzeja Ziemiańskiego, druga cześć ma tytuł „Pustynia”, i też na pustyni oprócz stolicy Imperium Luan, Syrinx, ma miejsce akcja. Siłą rzeczy to upodabnia akcje do „Diuny”, na pewno w tym sensie, że pustynia jest trudna do przeżycia ma swoje sekrety. Tutaj umiejscowiła się tajemnicza sekta, która chce przejąć całe imperium, ma też swoją armię wielkości zbliżoną do cesarskiej, krótko mówiąc jest wesoło. No i okazuje się, że wszystko jest na biednej łepetynie Viriona i jego siedmioosobowej drużyny. A to nawet dla szermierza natchnionego może okazać się za dużo.


Do gry weszła nowa postać, księżniczka, z Królestwa Troy, Kasjopea. Oficjalnie pełni w Luan funkcje przedstawicielskie w lokalnym konsulacie w Natares, ale też jej rola agenturalna, tzw biały wywiad, czyli zbieranie informacji raczej ogólnodostępnych, z których analitycy w wywiadzie robią użytek. Kasjopea trafiła do niewoli Geberika, ten możnowładca należy do czołówki spiskowców. Virion i jego żona upiorzyca Niki, w pierwszym tomie trafili na niego gdzieś na pustyni jak jechał pod prąd z granicy gdzieś wewnątrz kraju. Geberik okazał się mało sympatycznym osobnikiem zabił dla kaprysu niewinnego chłopca. No i teraz, w drugim tomie, poznajemy bliżej tego osobnika, i wcale nie wydaje się on mniej sympatyczny. Virion przynajmniej wie, że lekceważyć go nie wolno, bo to mocny przeciwnik.


Oczywiście mamy perypetie pani prokurator Taidy, która kombinuje kreatywnie jak może, po pierwsze, żeby rozpracować wrogów, a po drugie nie podpaść cesarzowi i nie stracić głowy w sensie dosłownym. Bo cesarz stanowczo domaga się krwi niczym widz oglądający walki na arenie gladiatorów, tyle, że to nie jest byle jaki widz było nie było. I krew musi popłynąć, i między innymi Taidy w tym głowa, żeby tak było. Jak się okazuje daje sobie z tym radę również osobiście. Jedna z ciekawszych walk w tej książce dla odmiany jest bez udziału Viriona, ale właśnie Taidy i setnika Taurona, który zastępuje Taidzie Kody’ego, ten z kolei krąży między Sirinx, prefekturami w terenie, a oddziałem Viriona na pustyni.


Niewątpliwie cały ten cykl „Szermierz natchniony Virion” przypomina „Grę o tron”, wcale nie dlatego, że ktoś chce się pozbyć monarchy Luan i rzecz jasna zająć jego miejsce, ale też dlatego, że komuś chodzi o rozniesienie na strzępy istniejącego porządku i na gruzach zbudowania czegoś swojego. I zgodnie z logiką jaką mamy w twórczości G. R. R. Martina wszystko tam się sypie permanentnie. Jasne, że ktoś próbuje temu zapobiec, i robi to z głową, ale jednak jak przysłowiowy walec ruszył, to wyrównuje wszystko, więc ta walka o uratowanie cesarstwa wydaje się walką z wiatrakami, i kto wie, co z tego wyniknie. To znaczy wiemy, że do akcji wcześniej czy później wbije Achaja. Ale na tą chwilę nikt pojęcia o tym nie ma. Coś tam się szepcze o niewielkim państwie Arkach, że może jakąś rolę odegrać w nowej rzeczywistości. Ale tego co się ma się wydarzyć mogą tylko wróżbici wyspekulować, bo analitycy za cholerę na to nie wpadną. No ale na razie wszystko kręci się wokół Viriona i to na ile on może wpłynąć na ocalenie świata który drży w posadach. Jak będzie dowiemy się niebawem czytając kolejne tomy tego cyklu. A podsumowując to co mamy w tej drugiej części, na pewno warto napisać, że jest ciekawie, czyta się szybko. Virion działa i na pewno jest ciekawie. Zdecydowanie polecam.                                         

        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz