Robert Silverberg,
Zamek lorda Valentine'a
cykl: Kroniki Majiporu, t. 1
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: 2008 r. .
ISBN: 9788375900170
liczba str.; 600
tytuł oryginału: Lord Valentine's Castle
tłumaczenie: Helena Michalska
kategoria: science fiction
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
Wciągnąłem się w czytanie cyklu „Kroniki Majipooru” Roberta Silverberga.
Nominalnie klasyfikuje się ten cykl powieściowy jako science fiction i
rzeczywiście nim jest. Jednak czytelnik odnosi wrażenie, że ta książka
ma wiece wspólnego z typowym fantasy. Autor konsekwentnie, od początku
do końca, w tym pierwszym tomie zachowuje schemat Tolkienowski. Mamy
powieść drogi, wojnę, a nawet powrót króla, zwanego tutaj koronalem.
Akcja dzieje się na planecie Majipor, ludzkość z Ziemi przybyła na tą
planetę 14 000 lat wcześniej . Nie ma tutaj wyjaśnień co się stało z
naszą rodzimą planetą, czy była to jakaś klęska ekologiczna czy może
były atomowe fajerwerki jak np. w „Uniwersum Diuna” Franka i Briana
Herbertów w czasie dżihadu butleriańskiego. To dopiero pierwszy tom
wiec spokojnie sprawa się wyjaśni. Jak wspomniałem ludzie przybyli w
przeszłości na tyle odległej, że właściwie zdążyli się na tej wielkiej
planecie zadomowić, tyle, że Majipor miał swoich gospodarzy, byli nimi
Metamorfowie zwani też Zmiennokształtnymi i tą rasą istot rozumnych
homo sapiens zmuszony był sobie radzić, żeby układać skomplikowane
relacje. Mowa też jest w książkach o innych osobnikach przybyłych
zapewne również z kosmosu np. skandrowie, hjorci, vrooni, którzy również
na tej wielkiej planecie znaleźli swój nowy dom. Na tą chwilę kiedy
zaczyna się akcja planetę zamieszkuje 20 miliardów ludzi innych istot
rozumnych, to nie jest za dużo, wciąż na Majipoorze jest dużo lasów i
innych pustkowi, także oceanicznych, ale i tak co niektórzy myśliciele
przezornie ostrzegają, żeby planety nadmiernie nie eksploatować. W
„Uniwersum Diuna” pojawiły się rozważania typowo filologiczne, tam
fremeni mówili galachem mieszanką słowiańsko –anglosaską, tutaj autor
nie wczuł się jeszcze w spekulacje czy to jeszcze jest jakiś język
ziemski, czy coś zupełnie nowego, co sugerowałaby obecność obcych na
planecie i wzajemna interakcja typowo kulturowa. No i jak to z religią
na Majioporze było na pewno warto by się dowiedzieć. Mamy postać
pontifexa, który jest kimś w rodzaju wyższej instancji do koronala, to w
labiryncie pontifexa funkcjonuje rząd. Rzecz oczywista mamy nawiązanie
do historii tytuł, pontifex maximus po starożytnych cesarzach
rzymskich, wcześniej, w czasach republiki, to był po prostu najwyższy
kapłan, odziedziczyli papieże, i nadal ten tytuł funkcjonuje.
Oczywiście nawiązaniem do historii jest też sam tytuł królewski, i
zapewne w kolejne tomy będą interesujące pod tym względem. Tu mamy
troszkę o historii Majipooru, przez te 14 tysięcy lat planetą władali
różni koronalowie, ci wybitni dobrzy, przeciętni, słabsi, jak i zwykłe
miernoty. Ciekawostką jest to, że koronalowie nie są dziedziczni, lecz
rekrutują się i są wybierani z pośród najwyższej kasty, jakiś kilkunastu
rodzin magnackich. Przy tym już za rządów koronala wiadomo kto będzie
następcą.
Mamy tu historię młodego człowieka o imieniu Valentine, dziwnym zbiegiem
okoliczności jest on imiennikiem obecnie panującego koronala. Pojawia
się on znienacka w okolicach miasta Pludreid. Trafia do trupy żonglerów
skadra Zalzana Kavola i szybko uczy się tego fachu. Valentine nic nie
wie o swojej przeszłości, no i to musiało w końcu dać znać o sobie. Nasz
główny bohater ma sny, coś w rodzaju wizji sennych, z których dowiaduje
się kim jest naprawdę. Okazało się, że to on jest urzędujący koronalem
tyle, że w innym ciele, to jakieś czarodziejskie sztuczki. Podążając
wraz z grupą żonglerów po dość olbrzymich obszarach planety Valentine
dowiaduje się coraz więcej o sobie i przy okazji inni przekonują się
kimon jest. Pierwsza była Carabella, znajoma z grupy Zalzana Kawola,
później również kochanka, potem pozostali członkowie trupy żonglerów,
no i potem wszyscy inni, na przyjaciołach z młodości Valentine’a
skończywszy. Oczywiście celem jest odzyskanie władzy, wcale nie dlatego,
że Valentine jej pożąda, ale po prostu uzurpator jest beznadziejny i
trzeba szybko w kraju zrobić porządek. Czy Valentine przejdzie tą długą
drogę i odzyska władzę?
Książka jest niezwykle ciekawa, postaci są w sposób niezwykle barwny
opisane. Nie brakuje tu interesujących metafor, chociażby nawiązań do
Biblii. Książkę warto przeczytać i udać się w ta literacką podróż na
daleki Majipoor i wciągnąć się w przygody Valentina. Ciekawi mnie co
wydarzy się w kolejnych tomach.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz