poniedziałek, 14 września 2015

 Terry Goodkind,


Spowiedniczka


cykl: Miecz prawdy,  t. 13


 
Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania; 2008 r. 
ISBN:  9788375101522
liczba str.: 544
tytuł oryginału: Confessor
tłumaczenie: Lucyna Targosz
kategoria: fantastyka, fantasy



 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/7007/spowiedniczka/opinia/28267944#opinia28267944  )     




Kontynuuję czytanie cyklu „Miecz prawdy”. Książka zatytułowana „Spowiedniczka” jest ostatnim, finalnym tomem cyklu „Miecz prawdy”, chociaż z jakiegoś powodu autor postanowił dopisać kilka części przygód Richarda, Khalan i reszty paczki. Ale teraz zajmijmy się książką zatytułowaną „Spowiedniczka”. Przyznam mnie troszkę rozczarowała. W moim przekonaniu, autor powinien zrobić z tego dwie części. Jeśli Goodkind chciał, żeby Richard pograł sobie w Ja La, jako jeniec Imperialnego Ładu, to mógł zrobić z tego jedną cześć, a zakończenie całego cyklu jednak lepiej dopracować, już w kolejnym tomie, a więc dać tym wydarzeniom należną mu rangę. A tak wychodzi na to, że świat się wali a Richard, prorokowany mesjasz, ugania się za jakąś pieprzoną piłką? Dalej czytelnik odnosi wrażenie, że jednak brakuje tutaj tej decydującej bitwy, a nie, że Richard poddaje bez walki Pałac Ludu, a ostatecznym zwycięstwie decyduje jakaś magiczna sztuczka, zwykłe cwaniactwo. A jakby tego było mało, pokonanych, tym, którzy nie chcą magii wysyła w cholerę do diabła czyli do nowego, stworzonego przez siebie świata. To jest zbyt fantastyczne, nawet jak na fantastykę i kompletnie nieprzemyślane. Bo jednak dobra koncepcja fantastyczna musi być spójna i logiczna, nie może być tak, że logika jest naciągana aż do granic niemożliwości. No bo co „ciemny lud to kupi?” No już bardziej realistyczne byłoby ponowne ustanowienie zaświatowych granic, między krainami i światami. A ta zabawa w Boga Richarda jest mocno naciągana. W efekcie wynikł z tego sztuczny podział na tych, którzy chcą się modlić, a tym którym nie jest potrzebna do niczego. Goodkind w najlepsze poleciał antynomiami, czyli sprzecznościami. Zaprzeczył sam sobie. Bo z jednej strony niemal we wszystkich tomach opisywał jakie znaczenie przez tysiąclecia miała dla ludzi modlitwa do mistrza Rahla. Tu nawet nie chodziło o to, że jest akt poddańczy Rahlowi, i magiczna ochrona przed nawiedzającymi sny, ale też ta modlitwa dawała ludziom otuchę w każdym tego słowa rozumieniu. Jednym z najważniejszych było, że wojskowi są stalą przeciwko stali, a lord Rahl jest magią przeciwko magii. Czytelnik ma wrażenie, że tym razem autor przeszarżował ze spekulacjami natury psychologicznej. Do tej pory jako tako udawało się autorowi utrzymywanie równowagi między psychologią, a wydarzeniami, co sprawiało, że ten cykl jest ciekawy i chce się go czytać. Tym razem chyba wyszło ewidentne zmęczenie pisaniem u autora. No bo zakończyć to wszystko taką banalizą, to aż wstyd. 


Oczywiście nie należy potępiać w czambuł całej tej książki, bo jednak ciekawych motywów jest bez liku, znalazł swój finał wątek zapomnienia przez wszystkich Khalan, a także jej amnezji jaką wywołał czar chainfire. Ryzykowne było, że Khalan dowie się wszystkiego i w konsekwencji plan odwrócenia tego czaru spali na panewce. Jak Richard i Khalan poradzą sobie z tym wszystkim. Przyjaciółka Richarda, siostra Nicci, znowu trafiła w niewolę Imperialnego Ładu, imperator miał wobec niej swoje plany i z zapałem i niesamowitym pożądaniem je realizował. Na swój sposób ją kochał, tylko nie potrafił okazywać tych uczuć. Nicci tych uczuć nie odwzajemniała, mimo, że mogła to wykorzystać i po prostu zostać tak jak Jagang miał w planach imperatorową. Ciekawą rolę odgrywa znowu mała Rachel. To ona przywróciła magiczną moc Richardowi. A także mamy pojedynek wiedźm Shoty i Six, obie nie są w ciemię bite. Jak ta rywalizacja się zakończy? 


Oczywiście, osoby które przeczytały poprzednie części cyklu z chęcią przeczytają i ten tom. Ja oceniam „Spowiedniczkę” nieco powyżej przeciętnej, jak na Goodkinda bardzo słabo. No ale może autor spróbuje w kolejnych częściach się zrehabilitować. Jestem ciekaw.   Polecam.







Ad.
* Nawiązując do klasyka z naszego politycznego podwórka, zapewne się domyślicie moi drodzy czytelnicy, że chodzi o Jacka Kurskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz