niedziela, 30 października 2016

Neal Stephenson,


Żywe srebro, cz. 3 


cykl: Cykl Barokowy, t. 3  




  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/34708/zywe-srebro-tom-3/opinia/35938812#opinia35938812  )      





Wydawnictwo: Mag 
Data wydania: 2005 r. .
ISBN: 8374800062
liczba str.: 344
tytuł oryginału: Quicksilver
tłumaczenie: Wojciech Szypuła
kategoria: powieść historyczna 

 






Czytam dalej „Cykl Barokowy” Stephensona, tym razem to jest trzecia i ostatnia część „Żywego srebra” myślę, że wielkich zaskoczeń nie ma, autor dokonuje próby połączenia osób bohaterów z pierwszej i drugiej części. Wraca motyw Daniela Waterhousa i jego kumpli naukowców, reprezentujący nurt nauki, który określają jako filozofia naturalna. Pojawia się Eliza, które została księżną de la Zeur, załatwił to jej Wilhelm Orański, nowy król Anglii pochodzący z Holandii. A wiadomo, że królowi nie wypada zadawać z pannami, które nie są arystokratkami, i tym sposobem kochanki monarchów za zasługi na polu seksualnego zaspokajania władcy obdarowywane bywały tytułami, i idącymi za tym dobrami materialnymi. Nie wiemy czym konkretnie król obdarował Elizę, wiemy, że biedna nie jest, ona sobie potrafi dobrze radzić pomnażając swoje i nie swoje pieniądze na giełdzie w Amsterdamie. Sama trafiła jako szpieg do Wersalu i weszła w komitywę z francuską arystokracją, która na przeprowadzce do Wersalu, jaką zarządził król Ludwik XIV, zbiedniała, i żeby się utrzymać na dworze musiała ruszyć w obieg ekonomiczny swoje złote i srebrne monety. Eliza dawała dobrą przykrywkę do tej działalności polegającą na wzbogaceniu szlachty i arystokracji. Przy okazji czytelnik ma okazję dowiedzieć się na czym polega działalność szpiegowska, która po prawdzie rzadko jest tak brawurowa jak to się przydarzało literackiemu i filmowemu bohaterowi, agentowi 007, Jamesowi Bondowi. Z Bondem Elizę łączy na pewno motyw, że z chęcią ulegała inteligentnym i wpływowym mężczyznom. Daniel Waterhouse, pisał do Leibniza, że Eliza leci na naturalistów, no ale ci ani myślą się na to uskarżać.
 

Jak wspomniałem działalność Elizy była interesująca, ale nie była brawurowa. Po prostu musiała mieć głowę na karku i wyciągać analityczne dane z informacji powszechnie dostępnych np. właśnie transakcji handlowych np. ktoś kupował na dużą skalę coś co będzie przydatne na wojnie, czy to będzie materiał na namioty lub mundury, czy metale służące do produkcji uzbrojenia i gdzie to jest transportowane. Z analizy mapy Francji i pogranicza Eliza wyciąga wnioski gdzie może w najbliższych latach dojść do kolejnej wojny. A więc nie są to żadne tajne informacje skrzętnie skrywane przez służby krajów. Jednak te otwarte dane odpowiednio zanalizowane mogą mieć znaczenie wcale nie mniejsze niż te wydarte wszelakimi sposobami informacje osobom znające tajemnice państwowe. Tak więc działalność szpiegowska bywa żmudna, nudna, wymagająca systematyczności w zdobywaniu informacji, a także kontaktowaniu się z mocodawcami. Eliza tajemnice wywiadowcze przemyca w listach do Leibniza, niby pisze o ploteczkach, co się dzieje w Wersalu, a pokątnie skomplikowanym szyfrem pisze co trzeba. 

 

Nie pojawił się w tej części Jack Sheftowe, czytelnikowi do szczęścia musiał wystarczyć jego brat Bob, który służy jako sierżant w angielskiej armii, ale również on zdołał poznać niektórych intelektualistów w tym Daniela Waterhousa, spotyka Elizę. Biorąc pod uwagę, że Eliza omal nie zabiła jego brata i Bob niemal był przy tym obecny, jego reakcja w stosunku do Elizy jest bardzo wyważona, a już niebawem obydwoje wchodzą w interesującą zażyłość. W sumie to Jack na Elizę był napalony i o nią był szalenie zazdrosny, ale do zbliżenia między nimi nie doszło. Widać ta uznała, że Bob jest troszkę lepszą wersja Jacka, choć, co ciekawe, uważa też, że ta dwójka razem w interesujący sposób się uzupełnia i razem osiągnęliby wiele. Czy ma rację? Zapewne autor wtrąci swoje trzy grosze w celu ubarwienia tej z pozoru nudnej opowieści pełnej naukowego dyskursu, rozważań ekonomicznych, no i precyzyjnych analiz politycznych dotyczących końcówki XVII wieku, bracia Sheftoe troszkę namieszają w pozostałych częściach cyklu. 

 

No cóż mi pozostaje już tylko spuentowanie, że ta część „Cyklu Barokowego" jest świetna i zalecić wam moi drodzy czytelnicy czytanie kolejnych części tego cyklu. Zdecydowanie warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz