piątek, 15 grudnia 2017

Erich Segal, Absolwenci

 Erich Segal,




Absolwenci 



Wydawnictwo:  Podsiedlik -Reniowski  i S -ka
Data wydania: 1996 r. 
ISBN: 8370830994
liczba str.: 491
tytuł oryginału:  The Class
tłumaczenie: Jarosław Sokól
kategoria:: literatura współczesna




( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/144939/absolwenci/opinia/43361168#opinia43361168   )   







„Absolwenci” to książka niezwykła napisana przez Ericha Segal’ a. Dotychczas miałem okazję przeczytać zachwycającą książkę „Akty wiary”, przy czytaniu kolejnej książki autora zawsze jest ryzyko czy pisarz utrzyma w kolejnych powieściach wysoko postawioną przez siebie poprzeczkę. Tak Segal to zrobił, a czytelnik ma okazję przekonać się, że jest pisarzem wybitnym. „Akty wiary” przesiąknięte były motywami żydowskimi, i tutaj motyw narodu wybranego też musiał zaistnieć. Mamy tu niezwykłą historię Jasona Gilberta, absolwenta Harwardu, amerykańskiego Żyda, który uważał się przede wszystkim za amerykanina, a jednak przedziwny splot wypadków spowodował, że wybrał się do Izraela, na stale się tam osiedlił i walczył w armii za ten kraj. Jednak z racji, że powojenne rany były wciąż żywe, to punkt widzenia Hitlera na sprawę Żydów miał znaczenie w tym sensie, że niezależnie od tego jak byłeś zasymilowany, czułeś się Holendrem, Niemcem, Amerykaninem, ale fakt, że byłeś Żydem był wystarczającym powodem, żeby wysłać Cię np. do Oświęcimia prosto do komór gazowych. Jason Gilbert też to odczuł, w czasie gdy nie przyjęto o do Yale, bo był Żydem, a w Harwardzie nie za bardzo go chcieli w tajnych stowarzyszeniach studenckich, mimo, że na studiach był wybitnym sportowcem. Czyli Jason Gilbert wybrał kraj w którym mógł być sobą, a nawet szedł na wojnę w obronie nowego dla niego kraju. Amos Oz kiedyś wypowiadał się w telewizji, że język nowohebrajski na nowo nadał tożsamości obywatelom Izraela. Jason Gilbert również się go nauczył po powrocie do kraju przodków. 


Oczywiście tych niesamowitych historii jest więcej, z pośród ponad tysiąca absolwentów rocznika 1958, rok ukończenia 4 letnich studiów licencjackich, autor wybrał kilku bohaterów. Pierwszym z nich był Danny Rossi, wybitny muzyk. Dalej mamy Teda Lambrosa, z pochodzenia greka, który interesował się filologią klasyczną, a więc antyczną greką i łaciną, zrobił potem ekscytującą karierę naukową. Z kolei George Keller, Węgier, uchodźca polityczny, trafił na polityczne areny rozgrywek w Białym Domu i jako doradca m. in. Henry’ego Kissingera realizował amerykańską politykę zagraniczną. Jego talent dostrzegł inny wybitny polityk Zbigniew Brzeziński, dzięki któremu George Keller mógł trafić na tak prestiżową uczelnię jak Harward i ją ukończyć, gdy trafił w 1956 r. do Stanów nie mówił nawet ani be ani me, po angielsku, znał za to biegle rosyjski, i studiował Prawo Radzieckie w Budapeszcie. Mamy jeszcze Andrew Eliota, którego dzienniki są częścią narracji tej całej opowieści. Andrew jest krewnym Georga Eliota i wielu innych Eliotów, absolwentów Harwardu, począwszy od XVIII wieku, po czasy współczesne. O tym też pisał pracę dyplomową, bo historia rodziny Eliotów zbiegła się z historią tej uczelni. W dorosłym życiu robił karierę w branży finansowej. Ta cała piątka bohaterów wliczając Jasona Gilberta, mieszkała na studiach od drugiego roku, w Domu Eliota, to coś w rodzaju akademika. 


Owszem ta książka jest o studiach, a także o losach absolwentów, pociągniętych aż do pierwszego jubileuszowego, 25 lat, zjazdu absolwentów, drugi, to 50 lat, ale też jest książką o życiu i przemijaniu. Życie ludzkie przemija, a uniwersytet trwa przez pokolenia, tak samo jak idea uniwersytetu i na tym polega głębia tego utworu literackiego. Warto poznać losy tych kilku bohaterów, ich sukcesy, porażki, zmaganie się z codziennością, i problemami jakie za sobą niesie. Także autor rozpisuje się o życiu rodzinnym, relacji z rodzicami, potem z kobietami, żonami, dziećmi, motyw służby wojskowej też się pojawia, Gilbert służył w armii USA i Izraelskiej. Oczywiście motywem są też pieniądze, ten 58 rocznik w roku 1983 zebrał 8, 6 miliona dolarów i przekazał je uczelni, którą ukończyli, wiec niewątpliwie byli ludźmi majętnymi. 


Struktura książki jest podzielona na dwie części. Najpierw mamy pierwszą część, czyli życie studencie, czyli nauka, imprezy, panny, mecze sportowe, najbardziej ekscytowała studentów i absolwentów rywalizacja w futbolu amerykańskim Harward –Yale. Oczywiście im lepsze wyniki drużyn sportowych tym chęć przekazywania funduszy na rzecz uczelni przez absolwentów większa. Studia teoretycznie nie były takie trudne, ubyło po drodze raptem 10 %, ale to wynik pierwszorzędnej selekcji prowadzonej przez uniwersytet, więc te 10 %, to coś w rodzaju błędu w Matriksie. Ciekawe, że te analizy były tak drobiazgowe, że z góry było wiadomo jakie kto będzie miał oceny, czyli znany był z góry potencjał intelektualny studentów. Byli tacy wśród tych co sobie nie poradzili, którzy popełnili samobójstwa lub trafili do zakładów psychiatrycznych, ciekawe czy to też było wkalkulowane w te tego typu analizy? Pewnie tak bo z założenia absolwentami Harwardu musieli być najlepsi z najlepszych. Byli to ludzie ambitni, ich ambicja była podbudowania osiągnieciami w szkołach średnich. Istnieje jeden mały detal, nr. 1 mogła być tylko jedna z tych ponad tysiąca osób i to dla wszystkich było wysoce frustrujące. Nawet sami studenci o sobie mówili, że normalni, to oni na pewno nie są. Czy to jest wkalkulowane w bycie geniuszem? I jaka jest tego cena? Tego typu irytująco prowokacyjne pytania zdaje się zadawać autor. 


Druga część to życie dorosłe i pokazanie przez Segala procesu jak to młodzi idealiści opuszczające mury uczelni zmagający się z burzami życiowymi przekształcają się w pragmatyków nastawionych na robienie kariery i zarabianie pieniędzy. A po zdobyciu pozycji i osiągnieciu w życiu co się da pora wybrać się na tamten świat. Jednym z pierwszych absolwentów 58 rocznika był Jason Gilbert, potem George Keller i wyliczanka tego dance macabre się zaczęła… 


Oczywiście głębia takiej powieści jak ta polega na tym, że trudno ją uchwycić i przekazać na raptem paru stronach takiej recenzji jak ta. Jak sądzę interpretacji tej książki jest tyle co jej czytelników, bowiem każdy znajdzie coś dla siebie i każdy z czytelników będzie patrzył przez pryzmat własnych doświadczeń życiowych, światopoglądów, przekonań religijnych, lub ich braku, itd. Dla każdego z czytelników pewne akcenty będą mniej lub bardziej istotne. Myślę jednak, że dla każdego z nas czytelników tej książki ważne jest to, że mieliśmy niebywałe szczęście ją przeczytać, bo to jest kawał naprawdę dobrej literatury, i to by nas połączyło i chcielibyśmy o tej książce rozmawiać, tego typu dyskurs, rozmowa o książkach mnie osobiście fascynuje. Lubię o książkach rozmawiać i dowiadywać się co ludzie widzą w książkach które czytałem, bądź nie czytałem. Pisanie recenzji też jest rodzajem prowadzenia dialogu. Ja piszę i mam nadzieję, że przekonałem kogoś z was moi drodzy czytelnicy do przeczytania tej książki. 


Książka jest wybitna. Warto ją przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz