Tajemnica Chinatown
Wydawnictwo: Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: 2007 r.
ISBN: 9788373595590
liczba str.: 304
tytuł oryginału: The Chinese Jars
tłumaczenie: Małgorzata Grabowska
kategoria: literatura współczesna
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/27767/tajemnice-chinatown/opinia/20011019#opinia20011019 )
Tym razem odbyłem całkiem ciekawą, intrygującą i sympatyczną, literacką
podróż do dzielnicy Chińskiej w San Francisco, zrobiłem też cofniecie w
czasie pół wieku wstecz do lat 60 ubiegłego wieku. Teoretycznie to jest
powieść sensacyjna, bowiem mamy tutaj wątek dziwnej śmierci Reginalda
Rockwooda i co z tego wynika. Po prostu ten koleś wsadził paluszki
miedzy drzwi i naraził się mafii. Sprawą zainteresował się jego kumpel,
towarzysz z którym Reginald miał zwyczaj degustować alkohole w knajpie o
nazwie Camelot. Jest też Excalibur, a jakże, tak zwie się sympatyczny,
acz nieco irytujący piesek. No ale jak psiak uzna kogoś za swojego, to
jest całkiem miły. Psisko najbardziej uwielbia swoją panią,
współwłaścicielkę spelunki Melbę. Melba to postać teoretycznie
drugorzędna, ale biorąc pod uwagę, że o Melba subtelnie podsuwa
Samuelowi pomysły co ma dalej robić, jak ma prowadzić swoje
dziennikarskie śledztwo, to można bez trudu wyspekulować, że bez Melby,
tego literackiego zamieszania by nie było. Nasz główny bohater lubi
Melbę, ale nic z tych rzeczy, to tylko przyjaźń, Samuel podkochuje się w
Blanche, córce Melby. Ale ten wątek nie jest jakoś za ciekawie
rozwikłany, idzie im z tymi zalotami jakby chciało a nie mogło. Samuel i
jego kumpel z FBI Charles prowadząc śledztwo po nitce do kłębka
dochodzą do prawdy, a więc do tego co ma wspólnego ze śmiercią całkiem
zwyczajnego, acz może nieco człowieka. Reginald ubierał się w najlepsze
smokingi, a sypiał w pracy w jednym z pomieszczeń gospodarczych, a
najadał się za darmo wkręcając się na imprezy. Przyznacie moi drodzy
czytelnicy niezły kombinator. Zginąć pewnie musiał, bo zapewne
przypadkiem usłyszał coś co nie było dla niego przeznaczone.
W sumie historia śmierci Reginalda Rockwooda jest całkiem zwyczajna, i
czytelnik ma nieodparte wrażenie, że w istocie jest drugorzędna, bo
najistotniejsze w tym całym interesie jest właśnie literackie
przedstawienie dzielnicy Chinatown w San Francisco jako takiej.
Dzielnica chińska w zasadzie to tylko z nazwy, oczywiście jest tu pełno
chińczyków, ale nie brakuje tu innych nacji, Amerykanów pochodzących z
Europy, Afryki, liczącą się mniejszością są Meksykanie. A więc
czytelnika zaciekawi przede wszystkim klimatu Chinatown, który
przypomina klimat małomiasteczkowy. Okazuje się wszyscy się znają, i
wpadają na drinki i piwko do Camelotu. Bo ta knajpka to w zasadzie
centralne miejsce akcji, wpadają tam nawet abstynenci konsumować wodę
sodową, a pewnie przede wszystkim spędzić miło czas na pogaduszkach z
Melbą. Ciekawą postacią jest chińczyk pan Song, który, jakby to
powiedział pewien literacki bohater Bohumila Hrabala, pamiętaj, żebyś
nic nie widział, i nic nie słyszał, ale też pamiętaj, że masz wszystko
widzieć i wszystko słyszeć. Tak więc pan Song wszystko wie co się dzieje
w Chinatown, ale nie sposób wydobyć od niego informacji, zapewne udaje,
jak przypuszcza Samuel, że tylko swoim ojczystym językiem się
posługuje. Pan Song jest ciekawy, rozśmieszają do łez czytelnika, jego
targi z policjantami i federalnymi o jego słoiki, w którym różni ludzie
przetrzymują mniej lub bardziej wartościowe, a tak samo sekretne
przedmioty. Najpierw jest awantura o kwit. Tak się składa, że Samuel i
Charles dysponują połową kwita, Song odpowiada, jest kwit jest słoik, i
nie ma rady, musza znaleźć cały kwit. Potem Song awanturuje się o
słoiki, że to są jego słoiki i byle kto wynosić ich nie może. No ,ale
,ze policjanci prowadzący śledztwo upierają się na swoim nie ma rady,
Song przyjmuje zapewnienie, że słoiki wrócą na swoje miejsce. I na tym
się sprawa kończy. Song jest człowiekiem, który ma w dzielnicy
niesamowity autorytet, biznesowy, ale co ważniejsze moralny, nie tylko
wśród chińczyków. Oczywiście jest tutaj w książce cała masa bohaterów,
dobrych złych, ale niewątpliwie są to postaci wykreowane z wyjątkowym
kunsztem literackim.
Co do finału dziennikarskiego śledztwa, które prowadzi Samuela, i
co z tego wynikło, w tym tych przekrętów mafijnych nie ma sensu wczuwać
się rozpisywać, bo zapewne dotrzesz do tej książki drogi czytelniku. Ze
swojej strony zapewniam, że naprawdę warto tą książkę przeczytać. Polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz