wtorek, 6 stycznia 2015

 Bernard Cornwell, 


Excalibur


cykl: Trylogia arturiańska, t. 3 


Wydawnictwo:   Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: 2011 r. 
ISBN:  9788362329113
liczba str. 572
tytuł oryginału: Excalibur
tłumaczenie:  Jerzy Żebrowski 
kategoria: powieść historyczna



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/68408/excalibur/opinia/7785076#opinia7785076    )     






 


Cornwell jest wybitnym pisarzem powieści historycznych, bo zajmuje się nie tylko właściwą historią, ale również interesuje go mentalność bohaterów, którzy żyli w konkretnej epoce historycznej, a więc zmagali się z poszczególnymi problemami i trudnościami. Ale też co ciekawe te powieści ma ona pewne przesłanie uniwersalne, bo pewne rzeczy mimo zmienności procesów historycznych się nie zmieniają, bo nie zmienia się natura ludzka. Tak też jest i w tej powieści, którą autor zatytułował "Excalibur". A Excalibur, to po prostu miecz króla Artura, jeden ze skarbów Brytanii. 
 

O czym mowa w trzecim ostatnim tomie trylogii arturiańskiej?
Nie trudno się domyśleć, że jest to kontynuacja i zakończenie legendy arturiańskiej świetnie opisanej, Cornwell zrobił to w swoim stylu, i dokonał próby zracjonalizowania tej legendarnej opowieści, tak jakby to działo się naprawdę, a także w pewnym sensie dokonał jej i odmitologizowania. 

 

Czytając opowieść Cornwellowską przekonujemy się, że legendarni herosi są zwykłymi ludźmi. Ci ludzie jak każdy mają swoje wzloty i upadki, postępują dobrze, a czasem popełniają błędy i ponoszą tego konsekwencje. Po za tym Ci ludzie kochają i nienawidzą jak ktoś im w drogę się wpakuje. Bohaterowie Cornwella są zadziwiająco normalni. Niektórzy bohaterowie zmieniają się na gorsze lub na lepsze, inni się nie zmieniają. Bohaterowie opisywani są w całej trylogii w dwóch wymiarach, Pierwszy wymiar to życie prywatne, kilku głównych bohaterów, chociażby narratora Derfla, ale także księcia Artura i paru innych osób. A więc mamy tu przedstawienie życia rodzinnego, miłość do kobiety miłość do dzieci, żal na skutek zdrady, czy choroby ukochanej, czy po stracie dziecka, i wiele, wiele innych kwestii z dnia codziennego. Natomiast drugi wymiar przedstawienia głównych bohaterów to życie publiczne, czy jest to sprawowanie władzy, czy pełnienie np. misji dyplomatycznych, jakich wiele podejmował się Derfel. Nasz główny bohater miał specyficzny immunitet dyplomatyczny, nie dość był Saksonem z urodzenie, to jeszcze był synem jednego z głównych wodzów Saksońskich. Choć oczywiście był wychowywany przez Brytów, najpierw przez Merlina, a potem trafił do kompanii rycerskiej księcia Artura. I tam jako wojak dobrze się sprawował, porządnie tłukł na kwaśne jabłko kogo trzeba było, głównie Saksonów właśnie. W całej trylogii mamy pełno wyśmienitych opisów bitew i pojedynków na miecze i inne żelastwo służące do zabijania. W tym, trzecim tomie, też tego typu atrakcji czytelniczych nie zabrakło. Cornwell jest wybitnym specjalistą od literackich scen batalistycznych. Opisując sceny wojenne poznajemy autor przekonuje nas, kto jaki jest, że np Lancelot, to zwykły tchórz i wywijaniem miecza zbytnio się nie przemęczał, a natomiast jego brat Galahad, jest bardzo dobrym i dzielnym żołnierzem. Ciekawe jest to, że w armii księcia Artura byli zarówno chrześcijanie i poganie, chociażby wspomniany Galahad, czy później nawrócony główny bohater – narrator Derfel. O tym, że Derfel został chrześcijaninem wiemy od samego początku, ponieważ jako bardzo stary zakonnik, ok 80 lat opisuje własne życie, i co sie z tym wiąże, opisuje sprawy związane z księciem Arturem. Tą kronikę Derfel spisuje w języku saksońskim.

 

Sprawa religii jest niezwykle ważna w całej trylogii Arturiańskiej. W tym tomie autor podjął się niezwykle ciekawej próby wyjaśnienia skąd się bierze fanatyzm religijny. To jest niezwykle interesujący problem. Cornwell wyjaśnia w to w intrygujący sposób. Fanatyzm bierze się z tego, że ludzi podatnych na skrajne idee nigdy nie brakuje. Jedna z przyczyn jest, że są nierozgarnięci, czy to na skutek braku wykształcenia, lub co gorsza są wykształceni, ale mimo tego nie są wcale mądrzejsi. Tak jest bo formalne wykształcenie nie oznacza wcale tego, że ktoś będzie mądry. Wykształcenie daje do tego instrument, żeby przekształcić posiadaną wiedzę w mądrość, a czy ktoś z tego skorzysta to już jego sprawa. Dalej oprócz braku rozumu, konieczny jest jeszcze jedna kwestia, ludzie, którzy stają się fanatykami, czują się wykluczeni. Najczęściej są to ludzie biedni, ale niekoniecznie, bo rodzajów wykluczenia jest wiele. Chociażby czynnikiem wykluczającym ze społeczeństwa jest rasa, narodowość, czy chociażby również religia, lub jej brak, ale także niepełnosprawność i po prostu samotność. Oczywiście sama głupota, czy wykluczenie społeczne nigdy nie zrodzi fanatyzmu. Potrzebni są do tego ideolodzy, którzy mają w tym interes, żeby rozfanatyzować tłum, który w imię słusznej sprawy gotów będzie zabijać. Mamy ideologów fanatycznych, w miarę umiarkowanych, tutaj Merlin, którzy tworzą ideologie fanatyczne w obronie słusznej sprawy. Ale też mamy ideologów radykalnych, tutaj Nimue, którzy są bezwzględni, są gotowi na wszystko, chociażby wysłać ludzi na wojnę nawet przegraną, po prostu na rzeź. Dlaczego Merlin uznał, że trzeba rozfanatyzować Brytów wierzących w tradycyjne starożytne religie? Ponieważ chrześcijaństwo w pierwszych wiekach było skrajnie fanatyczne. I właśnie na fanatyzmie zbudowało swoją potęgę. Merlin, jako genialny, pragmatyczny mędrzec, można by wręcz powiedzieć filozof historii, o tym doskonale wiedział, i podjął decyzję, że trzeba rozfanatyzować pogańskich Brytów. Wyspekulował, że trzeba to zrobić w obronie tożsamości Brytyjskiej, jakby tożsamość narodowa była związana tylko z religią. Oczywiście, jak dobrze wiemy, że ten pogląd w dyskursie publicznym nigdy nie traci na znaczeniu. A więc Merlin stworzył bombę, a do jej odpalenia potrzebni są radykałowie. I tu w swojej książce sprawy w swoje ręce wzięła Nimue. Co ona osiągnęła? Tylko tyle, że z tego bardzo się ucieszyli wrogowie Brytów Saksonowie. Bryci zamiast zająć się tym, żeby był pokój i porządek w kraju, żeby zbierać siły, na to, że wrogowie pojawią się ponownie i znowu z impetem uderzą, zajmowali się z żarliwymi sporami religijnymi. W efekcie z Brytanii niewiele zostało, jeszcze za życia Derfla - narratora. Wszędzie rozpanoszyli się Saksonowie. 

 

Oczywiście to nie tylko sprawa religii, tej czy innej, że jakieś państwo upada, ale przede wszystkim dobrej władzy. Dobrym kandydatem na króla był książę Artur, pogonił precz Saksonów, zapewnił krajowi pokój. Więc dlaczego nie został królem? Bo przysiągł królowi Utherowi, że królem zostanie prawowity syn Mordred. Problemem nie była choroba króla Mordreda, ale to, że nie miał kwalifikacji, żeby dobrze rządzić. W efekcie kraj szybko pogrążył się w chaosie. I tu mamy wątpliwości natury moralnej, gdzie są granice między przysięgą, a odpowiedzialnością za kraj. Ludzie, w tej epoce, bliżej im do mentalności średniowiecznej jednak, wierzyli, że każda przysięga jest na tyle ważna, że za jej złamanie można narazić się na gniew bogów. I pod tym kątem można zrozumieć decyzję księcia. Jednak książę, jeśli wie, że byłby dobrym królem, a kontrkandydat jest beznadziejny, musi wziąć odpowiedzialność za kraj, za ludzi, których bronił przez całe życie. Swoją decyzją prawdopodobnie spowodował, że to co osiągnął, wygrał wojnę niemożliwą do wygrania, osiągnął pokój, za to, żeby to osiągnąć przelane zostało mnóstwo krwi zostało zmarnotrawione. Kwestia odpowiedzialności za kraj ma znacznie wyższą rangę niż jakakolwiek przysięga, niż cokolwiek, jest największą wartością i z tego każdy polityk powinien sobie zdawać sprawę. Władza, to nie tylko przywileje i błyskotki, ale odpowiedzialność, za ludzi nad którymi się rządzi. 

 

Podsumowując, mamy do czynienia ze świetną książką, no i całą trylogię. Warto przeczytać, poznać Cornwellowską koncepcję legend Arturiańskich, no i samemu poznać poszczególne postaci, epokę, głębokie początki średniowiecza, niemal na wpół legendarne, no i to na co ja zwracam uwagę w recenzjach mentalność ludzką. Trzeba też wspomnieć, że tą trylogię bardzo dobrze się czyta, wciąga niesamowicie. Mamy kawał świetnej, ciekawej lektury. Ta cała trylogia, jest wielowymiarowa, można ją na wiele sposobów interpretować.

 

Zdecydowanie polecam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz