środa, 7 stycznia 2015

Marina Diaczenko,
Sergiej Diaczenko,
Henry Lion Oldi, 
Andriej Walentinow,



Granica. Zimą jest popyt na sieroty



cykl; Granica, t. 1  ( zrecenzowałem całość ) 



Wydawnictwo:   Solaris
Data wydania; 2004 r. 
ISBN:    8388431897
liczba str.: 324
tytuł oryginału; Rubież.  Zimoju siroty w cenie
tłumaczenie:     Andrzej Sawicki
kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/61443/granica-zima-jest-popyt-na-sieroty/opinia/3167613#opinia3167613   )   






Czegoś takiego nie czytaliście! Książka jest niezwykle ostro zakręcona! Jeżeli coś w niej jest pewne to tylko to, że nic nie jest pewne! Akcja pędzi jak szalona! Czytelnik co chwilę jest zaskakiwany, bo nic nie jest tak jak powinno, wszystko kompletnie jest postawione na głowie! Z jednej strony nie sposób się od niej oderwać, a z drugiej ciężko niektóre motywy zrozumieć. A to dlatego, że jej system kosmogoniczny, czyli koncepcję stworzenia świata i funkcjonowania świata, jest cholernie skomplikowany. Mamy tutaj mix fantasy z teologią trzech monoteistycznych religii; chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, a także filozofii. Mamy tutaj pytania o powstanie świata, no i koncepcja, że jest Bóg i wszelkie możliwe diabelstwo, które się zbuntowało. Jest to swego rodzaju specyficzna, odwieczna gra dobra ze złem, przy czym tu ten podział nie jest tak jednoznaczny, momentami jest trudny do uchwycenia. 


Akcja dzieje się w wielu wymiarach, zwanych tutaj naczyniami, w jednym z wymiarów jest nasz świat, Rosja drugiej połowy XVIII wieku, ale jest  też inny świat, magiczny, z którego pochodzi Rio. Kim jest główny bohater Rio? W kategoriach Pilipiukowskich jest dybukiem. Zawiera w sobie dwie osobowości. Z jednej stron Rio, właśnie, płatny bohater do wynajęcia, a z drugiej dzieckiem 13 letnim. Rio został zaklęty podobnie, jak Żyd Judka, konsul świata magicznego w naszym wymiarze. 


Akcja najpierw leci dwutorowo, z jednej strony poznajemy losy Rio. Rio i jego paczka, dostają misję mają wybrać się za granicę, i dorwać diabelskie dziecko, zleceniodawcą jest sam kniaź Sagorn, szef państwa. Do pomocy kniaź daje  maga, kobietę, o imieniu Sale. Rio jest podobny do wiedźmina Geralta wykreowanego przez Sapkowskigo, jest samotnikiem, który miejsca sobie znaleźć nie może, wypełnia cały czas szalone misje, został zaklęty przez kogoś, że musi to robić. A z drugiej poznajemy losy Grinia czumaka, który po latach wraca do rodzinnej wioski Gontowego Jaru, przypuszczalnie gdzieś na głębokiej prowincji Ukrainy, należącej, przynajmniej w sporej części, wtedy do Rosji. Dowiaduje się, że jego matka Jaryna, zaszła w ciążę, nie ma tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że ojcem braciszka jest jakiś lokalny diablik marnotrawny kaf - malah, znikacz. Malahowie, to anioły, strażnicy, granicy, choć w tym gronie trafiają się zbuntowane anioły, jak właśnie znikacz.  Matka Jaryna, umiera przy porodzie. Miejscowa społeczność tego nie akceptuje, przeklina matkę, Grinia i nowo narodzone dziecko. Burzą się popi, chcą diabelskie dziecko egzorcyzmować, Griniowi pomysł się nie podoba, mimo, że był zły na matkę. Potem poznajemy losy Grinia i przygody Rio poznajemy równolegle... Po prostu watki dziwnie się wiążą i rozdzielają, po to, żeby znów się zawiązać.  Zarówno Griń i Rio ratują dzieciaka....


Czytając opowieść dowiadujemy się o świecie legend ludowych.

 
Ciekawy jest opis przejścia przez granicę. Pogranicznicy potrafią czytać myśli, no w przypadku Rio'a pojawił się problem tej natury, że wydało się, że przewozi dwie osoby a nie jedną, a na to był paragraf. Sposób był jeden dobrze wypracowany przez stulecia prawdziwej historii; łapówka. Później się okazało, że to była intryga malahów. 


Akcja się tak rozkręca, że robi się totalny bajzel, czytelnik nie nadąża za tym co się dzieje!


Ciekawa jest kreacja Jaryny, czyli Ireny Zagarżeckiej 17 letniej córki sotnika, Logina Zagarżeckiego. Jaryna jest dziewczyną, ale ma męska mentalność, nadawała się do wojaczki niż do zabawy lalkami.  W drugim tomiku to właśnie między innymi ona trafia z naszego realnego świata, do tego magicznego świata, z którego pochodzi Rio. Z wojaczki wrócił Longin ojciec Jaryny i od razu podążył z odsieczą. Próbował Longina wykołować Judka, samego sotnika i część ekipy wykołował, trafili nie do tego wymiaru co trzeba. No ale na szczęście zabrał się też Chwedir, młody pisarz, chłopak nie w cięmie bity, i on pogonił część ekipy oddziału Zagarżeckiego za sobą, do właściwego wymiaru. 


Mamy wojnę, burzą się malahowie, strażnicy granicy, co powoduje straszne zamieszanie, czego efektem jest, że szlag trafi wszystkie wymiary pozostanie tylko jeden, nasz, po drodze robi się z tego niezły bałagan.


Mamy ciekawa batalistyczną scenę, oblężenie, wojsko kniazia Sagorna atakuje tymczasowych lokatorów, na ich czele staje Longin Zagarżecki, który dosłownie przede chwila dzięki diabelskiej interwencji znalazł sie we właściwym, tam gdzie była Jaryna, którą chciał ocalić. Towarzystwo obrońców zebrało się bardzo ciekawe. Dysponowali oni bronią dostępną w XVIII wieku, ale również dostępną w pierwszych latach XX stulecia, karabiny maszynowe i koktajle Mołotowa, bo po drodze Zagarżecki trafił do jeszcze innego wymiaru, gdzie była rewolucja bolszewicka, to po drodze zabrali parę ciekawych zabawek. I tak tego mieli mało. Kniaź Sagorn i tak by wygrał, bo jego wojsko w ciemię bite nie było, wspomagali się magią. Ale, że wymiar księcia Sagorna ulegał zagładzie ten wolał się dogadać z Zagarżeckiem, żeby ewakuować swój lud do normalnego - naszego świata.



Naprawdę niezwykła i ciekawa książka.
Zdecydowanie warto przeczytać. .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz