wtorek, 13 stycznia 2015


 Dan Simmons, 



Upadek Hyperiona 



cykl: Hyperion, t. 2



Wydawnictwo: Mag
Data wydania; 2008 r. 
ISBN:   9788374800877
liczba str. : 720
tytuł oryginału: The Fall of Hyperion
tłumaczenie: Wojciech Szypuła
kategoria: fantastyka, science fiction 



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/33823/upadek-hyperiona/opinia/22336876#opinia22336876    )    

 

        



Czytam dalej cykl „Hyperion” z niezwykłym zaciekawieniem, bo interesuje mnie co też Dan Simmons wyspekulował. 


W drugiej części zatytułowanej „Upadek Hyperiona” mamy po prawdzie porażkę Hegemonii, to ogólnogalaktyczna organizacja przypominająca Unię Europejską, która funkcjonuje w naszej rzeczywistości, w kosmicznej wojnie z Intruzami. W sumie padła cała Hegemonia, ale, że jednak chodziło o Hyperion, prowincjonalną planetę dopiero co do hegemonii przyłączoną. Tak naprawdę trzeba czytać dalej ten, żeby zrozumieć jego głębię, bo niewątpliwie ta jest głębsza niż przedstawione tutaj wydarzenia. A wiec motyw wojny kosmicznej i przejęcie Hyperiona przez Intruzów i podpisanie traktatu pokojowego z Hegemonią. Ta wojna narobiła sporo spustoszenia w cywilizacji, poszczególne planty tak naprawdę muszą organizować się na nowo. Padło TechnoCentrum, a więc większość wynalazków XXVIII wieku, opartych jak można przypuszczać o informatykę, w tym portale czy sztuczne inteligencje. 


Niezwykle ciekawy jest tutaj motyw, że mamy kolejne wcielenia cybryda Johna Keatsa, XIX wiecznego poety, który występuje w jednym z wcieleń jako malarz M. Sewern. Widać motyw ludzi z przeszłości, którzy maja coś ciekawego do zrobienia do powiedzenia pojawiający się w odległej przyszłości jest ciekawy i fascynujący. U Herberta mamy setki gholi Duncana Idaho, który tam odgrywa niezwykłą rolę, a u Asimova mamy Joannę d’ Arc i Woltera, którzy ożywiają akcję cyklu „Fundacja” swoim intelektualnym sporem dotyczącym wiary i rozumu. Niezwykle interesujące jest to, że w tych wszystkich książkach ludzie z przeszłości wyśmienicie się odnajdują. Oczywiście zapewne mają na początku problem techniczne, bo to mniej więcej jakby małpę posadzić do kompa i kazać jej napisać jakiś dokument w wordzie. No ale tym ludziom, wybitnym jednostkom w swoich czasach przecież się udaje usiąść do tego metaforycznego kompa i stworzyć arcydzieło myśli ludzkiej w wordzie. Chociażby np. Keats jako M. Severn uczestniczy w posiedzeniu rządu, niby ma namalować portret przywódcy, kobiety, Meiny Gladston, ale jednak odważył się zabrać głos w kwestii na której teoretycznie kompletnie się nie zna, bo co poeta może wiedzieć o wojnie pod katem teorii wojny prowadzonej w dodatku prawie całe milenium niż żył oryginał Keats? Ale widać pewne założenia dotyczące filozofii wojny są niezmienne, a po za tym zawsze liczy się inteligencja. A jak widać nasz główny bohater gapami futrowany nie jest, więc nie dość, że wszedł bez kompleksów na to posiedzenie rządu, to jeszcze równo ich opierdolił, że są bandą amatorów, i jak się okazało miał rację, bo jak wspomniałem Hegemonia w tej wojnie zebrała niezłe cięgi.

 
Dalej, mamy motyw kontynuowania pielgrzymki na Hyperiona przez siódemkę głównych bohaterów. Mam wrażenie, że najciekawszy jest motyw wadzenia się z Bogiem Sola Weindraba, który wpienia się do czerwoności, że jakiś pierdolony Chyżwar, a więc byt, obcy, który zwie siebie bogiem, a którego my spokojnie moglibyśmy nazwać Antychrystem, domaga się od niego Mojżeszowej ofiary, a więc jego córka Rachela miałaby zbawić świat. Rachela w momencie mniej więcej 28 lat zapada na chorobę Merlina, a więc cofa się w czasie, od tych 28 lat do 0. Rachela cofa się do ostatnich sekund po urodzeniu. Co będzie dalej? Można się domyśleć, ale to sobie poczytajcie drodzy czytelnicy. 


Przyznaję, że cholernie mnie ciekawi co autor wydumał w kolejnych dwóch częściach. Jeżeli dobrze rozumiem swoją rolę, czyżby zbawcy?, odegra John Keats i pewnie inni bohaterowie również. No ale nie będę zgadywał tylko czym prędzej biorę się za lekturę trzeciej części cyklu. 


A książkę zatytułowaną „Upadek Hyperiona” oczywiście polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz