czwartek, 15 stycznia 2015

 John R.R. Tolkien, 


Drużyna pierścienia


cykl: Władca pierścieni, t. 1 
( zrecenzowałem całość)  


Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2002 r
ISBN: 8373191720
liczba str. 534
tytuł oryginału:  The Fellowship of The 
tłumaczenie: Maria Skibniewska
kategoria; fantastyka, fantazy


(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:




Kim jestem ?


To jedno z najważniejszych pytań, które zadają sobie od wieków filozofowie. Inne równie ważne: Co ja tu właściwie robię na świecie? Te pytania nurtowały również Tolkiena, autora "Władcy Pierścieni", do tego stopnia, że są one obecne niemalże na każdej stronie powieści. Być może to właśnie sprawiło, że dzieło to uznawane jest za najlepszą książkę jaka kiedykolwiek została napisana. Może to się wydawać dziwne, przecież tyle wspaniałych książek pojawiało się w historii literatury, między innymi utwory takich pisarzy jak: Proust, Mann, Joyce, Dostojewski, Szekspir, Homer i wielu, wielu innych, było nie było świetnych pisarzy, których nie sposób wymieniać w nieskończoność. Jednak uważam, że słusznie przypadł Tolkienowi ten zaszczyt, jest on autorem genialnego, naprawdę wybitnego przecież dzieła. Świat Tolkiena, nazywany Śródziemiem, można określić jako rzeczywistą - nierzeczywistość, jest fantastyczny, a zarazem logiczny i spójny. Jego oryginalność jest atutem. Jest to książka dla wszystkich, każdy ma prawo interpretować ją na bardzo wiele sposobów i każda z tych interpretacji będzie dobra. Na tym polega jej wielkość. Mogę tylko stwierdzić, że jestem pod wrażeniem tego dzieła, dla mnie osobiście bardzo ważny jest wymiar filozoficzny, który zauważalny jest w treści książki.


Najważniejszym pytaniem, z pozoru prostym, jest kwestia, - Na czym polega misja powiernika pierścienia Frodo Bagginsa? Dowiadujemy się, że zadaniem dzielnego hobbita jest zniszczenie pierścienia. Frodo otrzymuje pierścień od swojego krewnego Bilba Bagginsa i to na niego spadło to ciężkie brzemię jakim była funkcja powiernika pierścienia w tych trudnych dla całego Śródziemia czasach. Mrok dotarł aż do Shire'u dalekiej krainie na samym Zachodzie Śródziemia, gdzie żyły hobity, gdyż złe siły dowiedziały się o tym, że to właśnie małe dzielne hobbity jedyny pierścień władzy przechowują i są zadziwiająco odporne na jego czarujące uroki. Frodo i jego trzej kumple: Sam, Meriadok i Peregrin musieli uciekać z Shire właściwie w nieznane i podążać nieznaną drogą, pełną niebezpieczeństw i mieć na uwadze fakt, że wróg był blisko. Znalazł naszych bohaterów, dotarł aż Hobbitonu, żeby ich dorwać! Będzie ich ścigał przez całą powieść wytrwale aż do samego końca. Szczęśliwie, po wielu przygodach Frodo i reszta paczki dotarli do Rivendell, gdzie miała zapaść decyzja co dalej. Po długich naradach u elfa Elronda podjęto decyzję, że w celu zniszczenia niebezpiecznego skarbu wyruszy na wschód drużyna pierścienia. W jej skład weszli, oprócz Froda, jego sługa Sam, oraz krewniacy Meriadok i Peregrin – hobbici, Aragorn i Boromir – ludzie, Legolas - elf, Gimli -krasnolud oraz Gandalf Szary – czarodziej, który zostanie w czasie ważnych rozgrywek Gandalfem Białym, tzn stanie na czele Rady Czarodziejów, gdy po zdradzie Sarumana miejsce szefa Rady sie zwolni. Nad Wielką Rzeką Anduiną, obok wodogrzmotów Rauros, drużyna podzieliła się - Frodo wraz z Samem kontynuowali misję, zaś reszta podążała dalej w kierunku Minas Tirith, oblężonej od dawna stolicy Gondoru, gdzie jak się okazało miały zadecydować się losy świata. Czy zwycięzy dobro, czy zło. 


No dobrze, ale czym jest ten cały pierścień, o który mamy to całe zamieszanie ? Nie jest tylko martwym przedmiotem, skoro może stanowić o swym losie i o losie powierników pierścienia, stanowi wreszcie o losach Śródziemia. Wszyscy o niego zabiegają, zarówno dobre, jak i złe siły. Póki pierścień istnieje, to supermocarstwowa pozycja władcy Mordoru jest niezagrożona, trzeba więc go zniszczyć, wtedy potęga Saurona runie niczym domek z kart. Nie zapominajmy jedna próba pozbycia się tego wrednego badziewia, kilka tysięcy lat wcześniej nie powiodła się! Rozpatrując sprawę logicznie to bez sensu, żeby jakiekolwiek mocartstwo rozwaliło się lub zdobyło władzę nad światem z powodu jednego pieprzonego pierścionka! Ale po pierwsze mamy do czynienia z literacką konwencja fantazy, a po drugie weźmy pod uwagę fakt, że w rzeczywistym świecie ludzie również z powodu symboli, najczęściej religijnych, ale również narodowych wywołują wojny i są święcie przekonani o swojej wyższości czy to cywilizacyjnej lub religijnej nad rywalami, nazywając ich pogardliwie np barbarzyńcami, czy poganami. Motywy wojny świętej lub sprawiedliwej są w polityce często nadużywane co widzimy również w czasach nam współczesnych, nie musimy się do odległej historii odwoływać. Choć akurat odwołań do historii u Tolkiena nie brakuje. To jest na faktach jak najbardziej rzeczywistych, że Francuzi i Anglicy wierzyli przez szereg stuleci, że ich prawdziwi królowie mają od Boga daną moc uzdrawiania. A więc potrzeba istnienia symbolu za który ludzie będą gotowi umierać jest w nas żywa. Tutaj symbol pierścienia zastępuje religię. Przynajmniej w sensie dosłownym, bo w sensie metaforycznym odniesienia do religii można znaleźć: wojna z Sauronem była wojną Świętą, no i ta moc uzdrawiania, mimo wykorzystywana politycznie przez królów, ma podłoże religijne i mnóstwo, mnóstwo innych. Jak wspomniałem interesuje mnie jednak wartwa filozoficzna omawianej powieści, a ta i tak wystarczająco głeboka. Czemu nie ma religii w sensie dosłownym? Nie wydaje mi się, żeby to był wielki problem. Widocznie autor uznał, że nie jest to problem najważniejszy? Być może uważał, że w ten sposób pozbędzie się fanatyzmu religijnego u opisywanych postaci obyddwu stron wojny, ale czy całkiem się pozbył? Wojna święta, musi zrodzić fanatyzm, i on był troszkę zakamuflowany, ale jest widoczny, a przecież Ci, którzy biorą się za miecz, czy inne urządzenia służące do zabijania siłą rzeczy aniołkami przecież nie są.  A może nie pasowałaby do koncepcji olbrzymia rola Rady Czarodziejów w Śródziemniu? Jak wiemy religie wszelkiej maści czarów raczej nie tolerują, w najlepszym wypadku patrzą na ludzi parających się czarami podejrzliwie, a więc Gandalf i reszta jego sympatycznej, czarodziejskiej zgrai pewnie byliby heretykami? 


Moim zdaniem w pierścieniu kryje się tutaj zgłębiona metafora, pierścień jest częścią naszej osobowości, ma on bowiem siłę zdolną do zniewalania człowieka, tylko władca ciemności może podporządkować go swojej woli. Pierścień jest piękny, każdy go pożąda, zło zostało zapakowane w prześliczne opakowanie, dzięki któremu, można było je sprzedać. Nawet bohaterowie o niezgłębionej dobroci, jak: Elrond, Gandalf, Aragorn, czy Pani Galadriela z największym trudem opierają się nachalnej sile pierścienia. Jak wspomniałem powyżej, zaistniała potrzeba zniszczenia niebezpiecznego skarbu. Problem w tym, że zadanie to było możliwe – niemożliwe do wykonania, na szlaku miało czekać na Froda i jego towarzyszy wiele niebezpieczeństw. Przecież Gandalf przeżył cudem lądowanie w otchłań w kopalniach Morii i walke z potworem. Przyjaciele byli pewni i słusznie, że zginął. Okazało się, że największym zagrożeniem nie są liczni nieprzyjaciele, największą walkę stoczył Frodo sam ze sobą i o mało jej nie przegrał. Podobnie zresztą rzecz miała się z pozostałymi członkami drużyny pierścienia, oni również musieli przez to przejść, musieli poskramiać stale powracającą chęć zawłaszczenia wspaniałego pierścienia. Pokusie tej uległ Boromir, zapragnął odebrać pierścień Frodowi, co spowodowało, że ten był zmuszony opuścić drużynę, na szczęście podążył zanim jego wierny Sam. Wkrótce Boromir, syn namiestnika Gondoru, zginął bohaterską śmiercią w walce z przygniatającą siłą wroga. A więc to zdaje się potwierdzać moje słowa motyw pierścienia oddaje wszystkie dobre i złe cechy nas wszystkich ludzi, zarówno dobre momenty w życiu gdy jesteśmy silni i dzielni, jak i te słabsze, gdy ulegamy, poddajemy się, jesteśmy zmęczeni, mamy dość wszystkiego... Każdy z nas nosi wiele masek, którymi posługujemy się odgrywając wiele ról społecznych w życiu codziennym. Życie nie jest czarno – białe, nikt z ludzi nie jest ani dobry, ani zły, we wnętrzu każdego z nas toczy się ciągła batalia, w której uczestniczy dobro i zło, wynik tego odwiecznego sporu jest wielką niewiadomą. Można przypuszczać, że stąd właśnie wzięła się metaforyka militarystyczna u Tolkiena, walka dobra ze złem jest prawdą uniwersalną, która obecna jest we wszystkich religiach i systemach filozoficznych.
  Misja Froda, również jest metaforą, którą można interpretować na wiele rozmaitych sposobów, moim zdaniem, jej sens polega na tym, że sami musimy uporać się z własnym życiem, za które ponosimy odpowiedzialność. Nasze życie przypomina samotność długodystansowca, od nas zależy, jak rozłożymy siły i ile ich zużyjemy, żeby szczęśliwie dobiec do mety. Jesteśmy wolni, nikt o zdrowych zmysłach, nie zdecyduje się na udział w biegu maratońskim, dystans ok. 42 km, jeżeli jest świadomy, że nie wytrzyma. Moim zdaniem, widoczny jest w treści "Władcy pierścieni" problem wolności, a ta kwestia jest przecież bardzo ważnym elementem filozoficznej refleksji. Jean Paul Sartre udowadniał, że jesteśmy ,,skazani na wolność”. George Orwell, tak wypowiedział się w tej kwestii: ,,Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta” Erich Fromm uważał, że ludzie wolą ,,uciekać od wolności”, dowodził, że łatwiej jest żyć w pozornym bezpieczeństwie, ale w zniewoleniu, wedle tej teorii na wolność decyduje się niewielu. Ideałem człowieka zniewolonego miał być "homo sovieticus", nowy, lepszy człowiek, którego rola miała ograniczać się do funkcji śrubki w ogromnej maszynerii, jaką jest państwo, tak problem ten rozwiązywali marksiści. Friedriech Nietzche jeszcze inaczej zdefiniował ucieczkę od wolności, użył metafory ,,chowanie głowy w piasek rzeczy niebieskich”. Myślę jednak, że sporo racji miał Johan Wolgang Goethe, który stwierdził: ,,Ten tylko na wolność zasłużył i życie, kto je zdobywa wciąż na nowo”. Natomiast ksiądz Józef Tischner ma jeszcze inną koncepcję, pyta się: “Czym jest wolność, że jednym zamyka drogę do Boga, a innym otwiera?”
 
Wracając do sedna sprawy, czyli problemu wolności u Tolkiena, uważam, że faktem jest, iż Froda nikt nie zmuszał do kontynuowania wędrówki, mógł oddać pierścień komukolwiek lub po prostu wyrzucić. Jednak wykazał się odpowiedzialnością, konsekwentnie podążał w kierunku Góry Przeznaczenia, czyli wprost do lwiej paszczy, która znajdywała się w krainie Mordoru. Celem tej wędrówki było unicestwienie ukochanego i znienawidzonego zarazem skarbu. Niziołek szedł coraz wolniej, balast ciążył mu bardzo mocno, odporność organizmu zmniejszała się z dnia na dzień na skutek wyczerpania. Podobnie było z odpornością psychiczną, przez co, stawał się coraz bardziej podatny na liczne pokusy, które oferował skarb. Jestem przekonany, że Frodo Baggins zatriumfował, pomimo faktu, iż to właściwie przypadek sprawił, że jedyny pierścień władzy uległ zagładzie. Hobbit z Shire wygrał sam ze sobą bezprecedensowy pojedynek! Dokonał cudu, dał z siebie wszystko. Owszem można mówić, że Frodo był beznadziejny, bo osłabł na koniec tak bardzo, że nie miał już sił pierścienia wyrzucić. Tak wypisywali polemiści do tej recenzji na racjonaliście.pl której piszę poprawioną, a nawet zmienioną do tego stopnia, że zupełnie inną wersję na lubimyczytac.pl. Tylko pytanie: kto był lepszy? Prawda jest taka, że trudno było kogoś takiego znaleźć, nie twierdzę, że nikogo nie było, pamiętacie państwo jaki rwetes, hałas, tumult i kłótnie z powodu pierścienia miały miejsce w Rivendel? Frodo choć nie chciał, samobójcą nie był, podjął jednak odważną decyzję, o kontynuowaniu misji. Przyjaciele: Gandalf, Elrond, Aragorn, nie pierwszy i nie ostatni raz byli zaszokowani dzielnością małych wzrostem, a wielkich duchem hobbitów. Frodo zaszedł daleko, naprawdę dał z siebie bardzo wiele. Dzięki odwadze Froda i jego zwycięstwu Saurona i jego imperium szlag trafił! Tak, owszem można powiedzieć, że pierścień zwalił "krętacz i śmierdziel" Gollum – Smeagol, tyle, że akurat on był ostatnią osobą, która by to zrobiła, tzn zaniosła "ssskarb" do Mordoru, tam gdzie Frodo, gdyby on przejał pierścień, nasze złotko trafiłoby pewnie prosto do Saurona i byłoby po zawodach? Skąd mamy wiedzieć, że Smeagol nie miał w sobie jakiegoś odpowiednika GPS-a czy radaru reagującego na pierścień? Jak wiemy Sauron dysponował takimi urządzeniami. To, że Sauron nie połapał się jaka rolę odrywa w tej imprezie Gollum wynikało raczej z jego ignorancji niż braku rozumu, gdyby sie połapał od razu wziąłby go za fraki. Zasługą Froda było, że Gollum przeżył i pozwolił mu odegrać ważną jednak rolę w tej peregrynacji Froda na wschód, gdzie pierścień zostrał zniszczony. Z tego wynika morał, że istoty złe, mogą nawet wbrew swojej woli rolę dobrą odegrać. Jak wiemy pierścień, to sprytne urządzenie, niezwykle, inteligentne, na miarę najlepszych współczesnych nam komputerów, nie pozwolił się zniszczyć, a więc zniszczyć bestię było można niszcząc jednocześnie powiernika pierścienia. I całe szczęście, że napatoczył się te cały Gollum bo inaczej... Ciekawe, czy Sam był do tego zdolny, by wyrzucić Froda w przepaść by ratować świat, albo wywalić się w nią razem z nim? 


Bowiem była to gra o niesamowicie wysoką stawkę, większą niż życie. Frodo i Sam mieli na swojej głowie bardzo dużą odpowiedzialność, jest większa odpowiedzialność niż losy świata?
Nagrodą za zwycięstwo była wolność. Alternatywą była, bliska przecież, porażka, za którą przewidziana kara była okrutna. Wszystkie plemiona Śródziemia trafiłyby nieuchronnie pod bat Saurona. Nie ma gorszej kary niż niewola, chociaż nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę, ale to już jest temat na zupełnie inne rozważania. Moim zdaniem, śmiało można nazwać szlak, który przetarła drużyna pierścienia – drogą do wolności.


Warto na pewno czytać "Władcę pierścieni" i warto wracać do tej książki, bo jak już wspominałem to arcydzieło literatury, klasyk gatunku fantazy. 




 


Ad. Recenzja ukazała się kilka lat temu na portalu Racjonalista.pl http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3249 ,   teraz umieszczam tutaj wersję poprawioną

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz