poniedziałek, 19 stycznia 2015

Ralf Peters, 


Rok 2020


Wydawnictwo:   Wydawnictwo Adamski, Bieliński
Data wydania: 2001 r. 
ISBN;   8387454796
liczba str. : 388
tytuł oryginału: War in 2020 
kategoria: fantastyka, science fiction 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/102670/rok-2020/opinia/3196740#opinia3196740   )   




Tu mamy przykład jak książka science fiction nie dość, że może działać na wyobraźnię, to może być przydatna w rozważaniach filozofii wojny i strategii geopolitycznych. Bo coś co jeszcze niedawno było science fiction niebawem może być rzeczywistością, a wręcz rzeczywistość może przerosnąć to co się śniło fantastom. 


Tu mamy motyw nowoczesnej wojny. Amerykanie i Rosjanie ( istnieje ZSRR w książce, ale to detal ), walczyli przeciwko krajom Islamskim i Japonią. Strasznie dziwna koalicja, ale w polityce nie ma rzeczy niemożliwych, bo polityka interesuje tylko interes polityczny, a nie idee, tak wiec tu Japończycy mieli interes, żeby sprzymierzyć się z Islamistami, jak Amerykanie z Rosjanami. Zdarza się... 


Mamy wojnę w Azji, na pograniczu ZSRR i Zjednoczonej Republiki Islamu. Najpierw Amerykanie zrzucili bombę konwencjonalną o mocy zbliżonej do atomówki. Potem Japończycy odpowiedzieli mikserami, czyli bombą radiową działającą, na mózg, człowiek jest po tym rośliną, ale mózg ma pełni sprawny.
No to już Zachód i Rosjanie zaczęli wymiękać, myśleli o poddaniu się.  Ale spokojnie, Amerykanie mają doświadczonego pułkownika Taylora, który wiedział jak rozstrzygnąć sprawę. Padło banalne z pozoru stwierdzenie, wojnę przegrywa ten kto się pierwszy poddaje. Więc Taylor wytargował od prezydenta, żeby ten dał mu 48 godzin. Dotarł z kumplami do jednej z baz japońskich w Baku. Dorwali się do komputera, zablokowali japońską kosmiczna tarczę, miksery i inne zabawki no i przy okazji rozpieprzyli główny komputer i to tak, że Ci nie wiedzieli co się dzieje.
I było po zawodach!


To co mamy w tej książce to już właściwie zaczyna dziać, chociażby tzw wirtualne wojny, które wirtualnymi wcale nie są,wirtualne są tylko metody walki, a cele są jak najbardziej realne. Bo nasza rzeczywistość jest coraz bardziej zelektryfikowana i skomputeryzowana, niebawem zapewne do tego dojdzie robotyka na wysokim poziomie. Wygra nowoczesną wojnę ten kto opanuje, media, internet danego kraju oraz dostęp do elektryczności, zdalny zapewne dostęp do broni, a także do wojennych robotów, czy jaką tam nazwę temu diabelstwu zostanie nadane.
Tu Friedman, amerykański analityk, może mieć rację, że do nowoczesnych wojen nie będą potrzebne wcale ogromne armie.
Aktywnymi uczestnikami wojen już są hakerzy, wynajmowani czy to przez państwa czy to organizacje terrorystyczne.
No ale 20 lat temu to było science fiction...
 
Naprawdę ciekawa książka.
Można poczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz