Bernard Cornwell,
Zimowy monarcha
cykl: Trylogia arturiańska, t. 1
Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 2010 r.
ISBN: 9788362329007
liczba str. ; 560
tytuł oryginału: The Winter King
tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/55486/zimowy-monarcha/opinia/6895718#opinia6895718 )

Autor po prostu dokonał racjonalizacji legend arturiańskich w sposób ocierającym się o ich profanację. Po prostu wyspekulował, że warto o tych legendach napisać rzetelnie w taki sposób, jakby były one rzeczywiście oparte na faktach. Jest to próba karkołomna niezwykle ryzykowna i odważna. Wizja legend arturiańskich napisana przez Cornwella jest ciekawa intrygująca, niebagatelna. Interpretacja zaskakuje, irytuje i szokuje. Na pewno nie mamy cukierkowego opisu postaci. Dla kogoś, kto przyzwyczaił się do czytania wycukierkowanych tradycyjnych legend, ta książka nie zachwyci. Autor ma świadomość natury ludzkiej niczym wytrwały specjalista pracujący w służbach specjalnych znajduje haki na osoby wydawać by się mogło nieskończenie dobre, chociażby jak Merlin czy król Artur, których dobroci Cornwell nie podważa. Jednak widzi pewne grzeszki tych ludzi i bez pardonu je ujawnia czytelnikom.
Cornwell jest bardzo ciekawym pisarzem powieści historycznych skupia się nie tylko na tym co przeżywają bohaterowie, a historia jest tylko jakimś tłem, bez większego znaczenie. U Cornwella historia jest historia żywą, nie jest tylko sceną na jakiej rozgrywają się wydarzenia, ale historia jest głównym kreatorem tych wydarzeń. Znaczy to tyle, że postaci, a więc ich los jest ograniczony przez historię, nie tylko wydarzenia bieżącej polityki dużej i małej opisywanych czasów, na której punkcie fioła mają historycy, ale również chodzi o dobrze opisane realia historyczne, np w co ludzie się ubierali, jedli, itp, ale przede wszystkim mentalność ludzi. To jest sprawa priorytetowa, bo mentalność ludzi opisywanych w powieściach historycznych nie może być mentalnością współczesnego Kowalskiego czy Smitha, ale musi być mentalnością ludzi opisywanej konkretnie epoki historycznej. Jasne, że to jest prawie niemożliwe, bo my współcześni żyjemy tak a nie inaczej i sposób myślenia mamy współczesny. Jednak, to co my czytelnicy czytamy w powieściach historycznych siłą rzeczy musi być bliskie temu, co było w tamtych czasach, mimo koniecznych nie raz uproszczeń. Bez wahania stwierdzam, że Bernard Cornwell jest wybitnym pisarzem historycznym, bo u niego nie chodzi o opisanie prostej lub skomplikowanej historii fikcyjnej, ale też czytając Cornwella dowiadujemy się tego, co jest ważne w danej epoce. Autor opisuje bardzo rzetelnie dana epokę. Cornwell pisze o tym, że historia jest procesualna. polega to na tym, że coś co jest w historii nie bierze się z niczego. Proces historyczny to wypadkowa przyczyn i skutków i to powinno być zawarte w porządnej powieści historycznej. I tu w trylogii arturiańskiej Cornwella to jest. Mamy w genialny sposób opisaną transformacje historyczną. Upadek starożytności i pojawianie się nowych czasów, które później historycy nazwą średniowieczem. Pamięć o Imperium Rzymskim jest jeszcze żywa w ludziach, wspominają co było, czują, że to było dobre, natomiast jest w nich strach przed przyszłości, przed niewiadomym, ta przyszłość jest raczej malowana ponurymi barwami. Za czasami pax Romana* później wiele pokoleń tęskniło, pomimo oczywistej nieudolności tej cywilizacji, skoro upadła. Średniowiecze to coś nowego, pierwsze wieki, to wszechogarniający chaos i postępująca barbaryzacja Europy. Potem po kilku stuleciach z tego chaosu wytworzy się coś nowego, coś co nazywamy cywilizacją Zachodu, która w pewnym momencie praktycznie podbiła i zdominowała świat i narzuciła swoje standardy. Świadczy chociażby o tym dominująca pozycja języka angielskiego w świecie. I prawdopodobnie ten fakt kulturowy przeżyje samą cywilizację zachodnią jako jej relikt, i to o ładnych kilka wieków, tak jak kiedyś było z łaciną. Jestem przekonany, że warto pisać o procesach historycznych nawet w powieściach, bo to jest czynnik, który daje do myślenia. A czytanie książek z założenia ma dawać do myślenia. Taka jest właśnie rola dobrej literatury, którą warto czytać. Czytelnicy moich recenzji wiedzą, że nie mam w zwyczaju się pierdołami zajmować. Czytam, a na pewno recenzuję, książki ciekawe, czasem prowokujące, prawie zawsze dające do myślenia. W moim przekonaniu czytanie książek, które nie są w stanie zmusić mózgownicy czytelnika do myślenia, to strata czasu.
Cornwell ciekawie kreuje postaci, głównym bohaterem i narratorem opowieści jest Derfel, Saksończyk z pochodzenia, którym zaopiekował się Merlin. Jak nie trudno się domyśleć Derfel, trafia na dwór księcia Artura, jednego z opiekunów małoletniego króla Mordreda, tam w wojsku robi coraz większą karierę. Jego zasługi zostają docenione, zostaje lordem. Cornwell zdaje się uważać, że to są piękne czasy, mimo, że mroczne. W tych czasach politycy, mimo że zawsze są tacy jacy są, uwielbiają babrać się swoim błotku, ale też potrafią mieć jakieś zasady, i kierować się nimi, czasem nawet błądzić, ale nawet jeżeli błądzą robią to w dobrej wierze. Ci politycy z tych czasów nie żenią się tylko i wyłącznie dla pieniędzy i korzyści politycznych, ale czasem posłuchają też głosu swojego serca. Tak zrobił książę Artur, zakochał się w Ginewrze i wbrew wszelkim standardom polityki, układy były inne, dla korzyści politycznych miał poślubić Ceinwyn. Tą panią skądinąd autor opisuje bardziej pozytywnie niż Ginewrę. Ginewra u Cornwella to wredna suka, wręcz dziwnym zbiegiem okoliczności, samo pcha się pewne słówko na k... Podobnie, mówiąc kolokwialnie, Cornwell kręci sobie bękę, z Lancelota, ponoć wzoru rycerskich cnót, jak każe tradycja legend Arturiańskich. Zasługi Lancelota, były takie, że dobrze opłacał poetów, którzy jego wydumane zasługi na polu chwały pięknie opisywali. A prawdziwe zasługi na polach bitew, brata Lancelota Galahada przez wierszokletów zostały pominięte i tym samym zapomniane. Swoją drogą batalistyka u Cornwella jest na wysokim poziomie, tu nie ma zaskoczenia. I bardzo dobrze, że w opisywaniu wojny Cornwell trzyma dobrą formę pisarską. Naprawdę z wielką satysfakcja się to czyta.
Zdecydowanie warto przeczytać pierwszą część trylogii Arturiańskiej Cornwella "Zimowy monarcha", cała książka jest przepięknie w niesamowity sposób opisane. Mamy dziwną mieszankę realizmu historycznego z fantastyką. Będę kontynuował czytanie tej trylogii, jestem ciekaw jak autor dalej się tym zajął.
Polecam....
Ad.
* pokój Rzymski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz