Zaginiony symbol
Cykl: Robert Langdon , t. 3
Wydawnictwo: Albatros - Andrzej Kuryłowicz/Sonia Draga
Data wydania: 2010 r.
ISBN: 9788376590547
liczba str. : 624
tytuł oryginału: The Lost Symbol
tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
kategoria: thriller, sensacja, kryminał
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48120/zaginiony-symbol/opinia/640362#opinia640362 )
Tym razem Dan Brown pomógł swoim rodakom, mieszkańcom USA pozbyć się wyraźnych kompleksów względem starej dobrej
Europy, postanowił umieścić akcję książki zatytułowanej "Zaginiony
symbol" w stolicy kraju Waszyngtonie. Brown przekonuje czytelników, że
stolica Ameryki jest ciekawa, fascynująca i tajemnicza.
W tej książce Brown zainteresował się masonami. Szczególnie ciekawi
autora czy masoni rzeczywiście są tacy straszni i nic nie robią tylko
spiskują i tworzą jakieś porąbane układy, które czynią ich władcami
świata? Pytanie zawarte w książce jest intrygujące: czy na to w jaki
sposób masoni są powszechnie postrzegani nie wpływa przypadkiem typowo
ludzka obawa przed tym co obce, nieznane i tajemnicze bardziej niż
rzeczywiste zagrożenie? Z książki wynika po prostu, że nie takie
straszne diabelstwo jak je malują. Tylko tyle i aż tyle...
Oczywiście, że jest tutaj typowy dla Browna schematyzm opowieści.
Pojawia się profesor Robert Langdon i próbuje wyjaśniać pewne
tajemnice. Do Waszyngtonu ściąga naszego głównego bohatera osobnik
podający się za asystenta Petera Solomona, naukowca kolegi Langdona.
Solomon należy do masonerii i ten fakt jest powszechnie znany. Jakiś
czas temu Solomon przekazuje Langdonowi tajemniczy masoński artefakt.
Jest to kamienny fragment piramidy, konkretnie jej stożkowa część. która
z jednej strony ma być mapą, a z drugiej kluczem ,który ma służyć do
otwarcia tajemniczego portalu. i tutaj jak we wszystkich opowieściach
Browna, w których głównym bohaterem jest Robert Langdon pojawia się
pewien zły człowiek, który sam siebie nazwał Mal'akh. Tego zakręconego
świra interesują nie tylko ponoć bajeczne skarby masońskie, ale
osiągnięcie tajemniczej mocy magicznej. Czytelnik czytając książkę
dowie się dlaczego Mal'akh zasadził się na rodzinę Solomonów. Pojawia
się tutaj również siostra Petera Katherine. Oczywiście Langdon przeżywa
silna presję, żeby rozwiązać zagadki, Mal'akh ma na to swoje sposoby,
żeby zmuszać ludzi do tego, żeby robili co on chce. Po za tym Langdon
odczuwa brak czasu, który pędzi coraz szybciej.
Mnie bardziej od motywu teoriospiskowego zaintrygowały rozważania
dotyczące potęgi ludzkiego umysłu. Każdy z nas ma w swojej bańce iskrę
Bożą, a wiec rzeczywiście zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo
Pana. Umysł ludzki ma dwie właściwości, niezwykle rzadko połączone
razem. Z jednej strony jest to zdolność do odczuwania głębokiego
mistycyzmu, a z drugiej jest to zdolność do racjonalnego poznawania
rzeczywistości. Wszelkie spory ideologiczne w dziejach brały i nadal
biorą się z tego, że jedni bardziej wykształcili w sobie zdolność do
mistycyzmu, a drudzy do racjonalizmu. I jedni z drugimi maja problem,
żeby się dogadać. Tutaj pada pytanie czy tą wodę z ogniem da się
połączyć? Brown jest optymistą, sądzi, że to się szybko dokona. Ja jako
sceptyk z natury podchodzę do tego bardziej sceptycznie. Po prostu
jakoś kiepsko to widzę,myślę, że pojawi się jeszcze wiele pokoleń zanim
ludzie dojdą do wspólnego przekonania, że obydwa sposoby postrzegania
rzeczywistości da się połączyć, i że są one równie wartościowe. W
konsekwencji na tej zmianie przekonań skorzysta cała ludzkość. Jasne, że
jaskółki się pojawiły i ja je dostrzegam. Ciekawa jest sentencja
Alberta Einsteina " To czego nie możemy przeniknąć umysłem istnieje
naprawdę. za sekretem przyrody kryje się coś ulotnego, nieuchwytnego,
niewytłumaczalnego. Podziw dla tej siły, która istnieje ponad wszystkim,
co możemy pojąć, jest moją religią." Ten mistyczny cytat wielkiego
naukowca i geniusza daje do myślenia. Tą jaskółką, jest również
encyklika "Fides et ratio"** papieża Jana Pawła II. Te rozważania
dotyczą tego, że poznanie naukowe jak najbardziej może iść w parze z
mistycznym dążeniem do poznania Boga. Czy te jaskółki uczynią wiosnę?
Dalej ,czy jest jakieś wyjście? Ja dostrzegam jedno, warto rozmawiać,
dialogować, żeby poznać siebie, inne punkty widzenia, postrzegania
rzeczywistości. Książkę kończy słowo: nadzieja. A wcześniej pada słynne "Laus Deo"***. Dokładnie te słowa górują nad Waszyngtonem. Ponoć można je
dostrzec o świcie jak patrzy się na panoramę stolicy supermocarstwa.
Co tu się więcej wczuwać? Przeczytać książkę warto, a nawet trzeba. Polecam.
Ad.
* cytat z książki Dana Browna,
Zaginiony symbol
** Wiara i rozum
*** Bogu chwała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz