Miasto białych kart
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2009 r.
ISBN: 9788375102512
liczba str.: 367
tytuł oryginału: Ensaio sobre a lucidez
tłumaczenie: Wojciech Charchalis
kategoria: literatura współczesna
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/25847/miasto-bialych-kart/opinia/643989#opinia643989 )
Przyznam się, że bardzo lubię literaturę hiszpańskiego i portugalskiego
kręgu kulturowego. Mógłbym naprawdę długo wymieniać ciekawych autorów.
Bardzo ciekawy styl pisania ma Jose Saramago, choćby dlatego, że
jakąkolwiek jego książkę nie wzięłoby się w ręce jest genialna, arcydzieło po prostu, co
się aż tak często nie zdarza. Choć przyznam uczciwie są to książki
dość trudne w odbiorze, chociażby dlatego, że nie ma wyodrębnionych
myślnikami dialogów, oczywiście one są, dość dobrze ukryte, ale zmusza
czytelnika do uważnego czytania, nie da się tego przekartkować i dobrze
zresztą. Bo nie na szybkości czytania polega przeżycie literackie, ale
na samym procesie czytania, na zrozumieniu tego co mamy przed sobą, na
przeżywania, odnajdywania metafor, interpretowaniu tekstu itd....
Saramago jest jednym z tych autorów, który zmusza czytelnika do myślenia.
W sumie to odkryłem tego autora zanim stał się medialny, zupełnie
przypadkowo w bibliotece, wziąłem jedną drugą, potem kolejną, aż
rozpracowałem wszystkie, które mają. Akurat "Miasto białych kart"
sobie kupiłem, bo stwierdziłem, że trzeba mieć jakaś książkę mistrza.
A w tym "Mieście białych kart" motyw był taki, że mieszkańcy Lizbony
ostro wpienili się na polityków i 85 % mieszkańców miasta wrzuciło
białe kartki do urn wyborczych. W Hiszpanii i Portugalii biała kartka
jest świadomym głosem ważnym, wyrażającym brak akceptacji dla całej
klasy politycznej. W konsekwencji politycy spanikowali. Rząd
obraził się na społeczeństwo wyniósł się ze stolicy i ulokował się
gdzieś indziej, może w Porto? Nie tylko politycy się wynieśli, ale
również policja i wojsko. To drugie strzeże granic miasta, żeby nawet
myszka się nie prześlizgnęła. No bo prezydent i premier wcześniej
ogłosili stan wyjątkowy, potem stan oblężenia. Minister spraw
wewnętrznych posunął się do tego, że tzw nieznani sprawcy wysadzili
stację metra, oskarżając białych o to, w co nikt nie wierzy. A to po
to, żeby zrobić chaos w mieście, na który ludzie jakoś nie mają
ochoty, więc żadnego chaosu nie ma, ludzie normalnie chodzą do roboty,
wykonują swoje obowiązki jest ład i porządek w mieście. Nie ma zadym,
czego władza by chciała. Swoją droga dziwna rewolucja bez rewolucji. Rządzący postanowili zbudować mur wokół Lizbony, co za chora
mania z budowaniem murów, żeby odgradzać się od ludzi.
Mieszkańcy Lizbony gryzą połykają w całości czy ki czort? Po prostu
mają gdzieś pewnych panów i panie i najchętniej wysłaliby to towarzystwo
do diabła! W sumie nic niezgodnego z prawem i procedurą demokratyczną
nie zrobili. Ale politycy poczuli się zagrożeni, mimo, że to było wiele
hałasu o nic, to były wybory lokalne, ale widać wystarczyło, żeby
ludzie pokazali politykom gdzie ich miejsce. "Miasto białych kart" jest
kontynuacją "Miasta ślepców", choć nie do końca, bo samo w sobie
książka stanowi całość i żeby dojść do tego co mamy nie jest konieczna
lektura "Miasta ślepców, dlatego też politycy potraktowali to
wydarzenie jako inny objaw białej zarazy. Gdyby byli bardziej
rozgarnięci wiedzieliby, że to minie szybko jak biała zaraza, czyżby
autor sugerował, że z myśleniem politycy mają kłopoty?Społeczeństwo bez polityków może się obejść a politycy nie, bez
społeczeństwa, które ich wybiera nie mają racji bytu, są nikim.
Bardzo ciekawa refleksja, warto poczytać.
Gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz