Restauracja na krańcu wszechświata
cykl: Autostopem przez Galaktykę, t. 2
Wydawnictwo; Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: 2005 r.
ISBN: 837359423X
liczba str; 254
tytuł oryginału: Restaurant at the end of the univers
tłumaczenie: Paweł Wieczorek
kategoria: fantastyka, science fiction
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4562/restauracja-na-koncu-wszechswiata/opinia/15271426#opinia15271426 )
W pierwszej części cyklu „Autostopem przez galaktykę” mamy niezłą jazdę,
dosłownie i w przenośni. Tutaj, w książce „Restauracja na końcu
wszechświata” mamy część drugą tegoż cyklu i jazda pełna śmiesznej
intelektualnej fantastyczno – filozoficznej zabawy trwa sobie dalej w
najlepsze.
Artur Dent i Ford Perfect odpalili kosmiczną brykę i dalej śmigają
kosmiczną autostradą i trafiają po drodze na wiele planet w wielu
galaktykach i poznają ciekawe postaci. Dowiadujemy się dlaczego planeta
Ziemia musiała być zniszczona. W pierwszej części „Autostopem przez galaktykę” poznaliśmy
wersję oficjalną, z której wynikało, że jacyś decydenci postanowili wybudować kosmiczną
autostradę. Tutaj w tej części poznajemy prawdziwą przyczynę
zniszczenia naszego globu. Otóż my Ziemianie mamy jeden paskudny
zwyczaj, zadajemy za dużo filozoficznych pytań, a wiadomo filozoficzne
pytania są niebezpieczne, dlatego trzeba zniszczyć cały glob i wykończyć
wszystkich Ziemian bez wyjątku, żeby Ziemskie filozoficzne herezje nie
rozprzestrzeniły się przypadkiem na cały wszechświat, bo tylko z tego
bałagan się zrobi. Wiadomo każda władza, również ta kosmiczna,
potrzebuje obywateli nierozgarniętych, którym żadne filozoficzne pytania
nawet do głowy nie przyjdą. O jak dobrze, że głupota nie boli, to
dopiero by było…
Udało się zniszczyć glob, ale nie wszystkich Ziemian, bo przecież ocalał
Artur Dent, a także Tricia Mc Millan, która wybyła wcześniej z Ziemi,
bo poderwał ją niejaki Zefod Beblebrox. Prezydent Galaktyki. Artur Dent
i jego przyjaciel kosmita Ford Perfect przypadkowo poznają Zefoda
Beblebroxa i jego kobietę.
Vogoni, ci sami co zniszczyli Ziemię, mają czym prędzej nadrobić to zaniechanie, czyli załatwić dwójkę Ziemian, którzy przeżyli katastrofę,
po drodze również pana prezydenta i Forda Perfecta. Prawie się to
udało, ocalił pasażerów statku „Serce ze złota” pewien wredny typ Zefod
Beblebrox IV*. pradziadek prezydenta. Ten nieżyjący już od dawna
osobnik w najlepsze opieprza prezydenta, że jest zerem, że nic w życiu
nie dokonał, że bycie prezydentem, najważniejszym politykiem w kosmosie
to wstyd, wręcz hańba dla rodziny. No ale już tak bywa, że tego typu
spotkania rodzinne nie są zbyt miłe. Jednak Zefod Beblebrox IV dał się
ubłagać wysłał tajemniczy sygnał, który wysłał „Serce ze złota” w
prędkość nadświetlną, i tym samym uciekli przed nieuchronnym
rozpieprzeniem statku. Pasażerowie uratowali życie i będą mogli głosić
filozoficzne herezje po całym kosmosie.
W czasie kosmicznej peregrynacji trafili na bardzo ciekawe miejsce na
restauracje na końcu wszechświata. Tu wcale nie chodzi o koniec
wszechświata jako Biblijny Armagedon, ani konkretne miejsce w kosmosie. Jest to po prostu miejsce w przestrzeni czasowej oznajmiające zbliżający się nieuchronnie, koniec czasów, a więc koniec wszechświata, koniec wszystkiego. Tam u progu końca czasów ktoś zbudował restaurację. W tej restauracji na końcu czasów odbywa się impreza. Wpisowe 1 grosz.
Wystarczy wpłacić 1 grosik, odbyć podróż w czasie, przetransferować
się na czas pierwszego Wielkiego Wybuchu, a więc czasu gdy
wszechświat powstał, żeby potem spokojnie sobie wrócić, i na końcu czasów być
milionerem. A jako milioner konsumować sobie najbardziej wyrafinowane
potrawy i alkohole. Impreza trwa w najlepsze, nawet nie trzeba martwić
się o kaca, bo to wszak koniec czasów. Impreza się skończy i będzie po
zabawie. Buuuuuuuuuuuuuuum!!!!
Oczywiście główni bohaterowie mają farta przenoszą się za wczasu 2
miliony lat wstecz i uciekają z tego Tytanika. Podróżują sobie spokojnie
dalej kosmicznymi autostradami, nawet zdołali trafić na Ziemię.
Podsumowując mamy tutaj kawał całkiem solidnego zamieszania. Czytając tą
książkę można pośmiać się do woli, bo autor ma naprawdę ciekawe i
zupełnie dojechane pomysły. Ta książka to po prostu kawał dobrej
rozrywki. A przecież śmiech to zdrowie. Polecam.
Ad.
* Jakimś czortem ufoki stosują odwrotną numerację prezydent Zefod Beblebox jest pierwszy, a pradziadek czwartym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz