środa, 3 grudnia 2014

Isaac Asimov 

Fundacja


cykl: Fundacja, t .6


Wydawnictwo:   Dom Wydawniczy Rebis  
Data wydania:   2001 r. 
ISBN:    9788373010925
liczba str. : 204
tytuł oryginału:  Foundation
tłumaczenie:  Andrzej Jankowski
kategoria; fantastyka, science fiction 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/5077/fundacja/opinia/19671608#opinia19671608    )    

 

 

 

 Czytam dalej cykl „Fundacja”.  



Ten tom jest pierwszym napisanym przez Asimova i to jest widoczne. Ewidentna jest tutaj pewna schematyczność opowieści, ale oczywiście nie są one pozbawione głębi, bo te są niesamowite pełne genialnych odniesień do historii. Chodzi mi o to, co jest całkiem naturalne w procesie twórczym, że Asimov miał pomysł i wziął się za jego realizację, nie bardzo wiedział co będzie, i wyszło mu z tego coś co my tu mamy właśnie. Coś pięknego coś niesamowitego, mistrzostwo świata. Tak naprawdę to wygląda jak tom opowiadań, które łączy Fundacja na Terminusie, no i osoba Harri’ego Seldona. Najpierw osobiście, a potem to jest projekcja twórcy psychohistorii i założyciela Fundacji. 



Na początku mamy tutaj proces o zdradę Harii Seldona, ten sam, o którym mowa w „Fundacji i chaosie”, a potem to już są kolejne rozdziały dotyczące tego co dzieje się na Terminusie i w okolicach gdzieś na rubieżach imperium, które się rozpada. Powoli poszczególne planety, uniezależniają się od Imperium Galaktycznego tworząc nowe byty polityczne, a to zagraża Fundacji, która zostaje praktycznie pozbawiona łączności z imperium. Musi sobie radzić sama. I dokładnie to się dzieje. Mamy tutaj w każdym rozdziale wyzwania, zwanymi kryzysami Seldona, którym Fundacja musi sprostać, i radzi sobie coraz lepiej. Nominalnie Fundacja jest bezradna, gdyby ktoś z armią, albo z atomowymi zabawkami ruszył. Ale na tym polega robienie skutecznej polityki, żeby nawet będąc słabym się utrzymać na powierzchni, a potem wręcz sprawiać, że Fundacja jest coraz silniejsza. Siłą Fundacji jest nauka, a więc wiedza, która w postimperialnych światach, ale także w samym imperium mocno podupadła. Imperium się wali, ale jeszcze jest na tyle mocne, że odgrywa poważną rolę w kosmicznej geopolityce. Dlatego też politycy rządzący Fundacją muszą uważać, żeby się nie narazić imperialnym politykom. Przetrwanie Fundacji wymaga niezwykłych wyzwań i odważnych polityków, którzy tego się podejmą i nie zawahają się podjąć nieraz kontrowersyjnych i niezrozumiałych decyzji. Na szczęście tacy się znajdują. I Fundacja, która w przyszłości ma zbudować nowe imperium galaktyczne trwa. 



Sytuacja polityczna w galaktyce jest ciekawa, rozpada się imperium, cofa się cywilizacyjnie do tego stopnia, że nauka staje się mitologią. Podobnie jak wspomnienie złotych czasów, kiedy był dobrobyt, a wszystkie tunele prowadziły na Trantor. Specjalne tunele umożliwiają szybkie podróże kosmiczne. Jakoś ten problem szybkiego poruszania się w kosmosie pisarze musieli rozwikłać. W „Diunie” nawigatorzy Gildii konsumowali przyprawę, która sprawiała, że dochodzili do tego matematycznie jak poruszać się w przestrzeni kosmicznej. A tutaj mamy tunele, które jak przewiduje profesor Seldon zaczną się rozwalać z czasem, bowiem ludzie będąc coraz gorzej wykształceni nie są w stanie utrzymać infrastruktury na wysokim poziomie. 



Oczywiście jak na dobre science fiction mamy motywy religii. Mamy tu podobny schemat jak w czasie upadku Rzymu, gdy imperium upada pojawia się nowa religia, tzw. religia nauki. Bogiem jest tutaj Duch Galaktyczny. Dzięki tej religii powstałej w umysłach członków Fundacji, pozwala to Fundacji na utrzymywanie wysokiej pozycji. Problem jak przestrzegał profesor Seldon jest tej natury, że mówiąc kolokwialnie nie można przeginać, bo jak się używa jakiegoś miecza, to niemal jest pewne, że rywal dorwie się do tego samego wynalazku, dlatego władze Fundacji muszą myśleć kreatywnie i odpowiadać na poszczególne wyzwania. 



Warto przeczytać i kontynuować czytanie „Fundacji”



Polecam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz