czwartek, 23 października 2014

Andrzej Pilipiuk


Zagadka Kuby Rozpruwacza


Cykl:  Kroniki Jakuba Wędrowycza, t. 4


Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania; 2009 r. 
ISBN:  9788375740592
liczba str.:  400
tytuł oryginału;  ----------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka







  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50704/zagadka-kuby-rozpruwacza/opinia/2690769#opinia2690769  )  






Tak się złożyło, bardzo dziwny przypadek, że znowu trafiłem na starego, dobrego znajomego bohatera literackiego Jakuba Wędrowycza. Pewnie pomyślicie, że trzeba mieć trochę niepokolei w głowie zerkając po raz szósty*, bo tak się złożyło to ostatni mój do tej pory tomik, ma być ponoć nowy niebawem, ale to inna bajka i najnormalniej w świecie pękam ze śmiechu. 


Co jest w tym bohaterze, takiego niesamowitego że ludzie inteligentni czytają przygody dość wiekowego, wesołego dziadka, pierwszego żula RP, który pijał w swoim życiu różne dziwne mikstury niczym alchemik i wszystko przeżył, nawet nasi dzielni przyjaciele ze wschodu Rosjanie przy nim wymiękają? Jakub Wędrowycz jest oryginalny rozwala wszelkie konwencje. Realizuje też stare dobre socjalistyczne hasło, „żule wszystkich krajów łączcie się” Czasem dla celów poznawczych kto jest kim trzeba urządzić sparing, aby potem grzecznie w towarzystwie degustować alkohole. Lepiej dla własnego dobra z Jakuba nie brać przykładu, bo Jakub i jego kumple z Wojsławic maja wątrobę niczym cyborgi. 


Wbrew pozorom, a te bywają mylne, bo jak mawia Shreck, ludzie mają warstwy i to co najcenniejsze jest gdzieś schowane Jakub jest niezwykle inteligentnym człowiekiem i jak trzeba dla idei działa zawsze dla dobra ludzkości, nawet jak popełnia błędy to tylko w dobrej wierze. Jest po prostu fenomenem. Jest bohaterem nowych, nadchodzących czasów. Wszak społeczeństwa krajów zachodnich się starzeją, tak więc siłą rzeczy Superman, czy Batman za 20 czy 30 lat nie będzie mógł być młody. Pilipiuk jest geniuszem, wyprzedził swój czas o jedno pokolenie. 


Jakuba Wędrowycz jest egzorcystą i radzi sobie z różnymi zagrożeniami zarówno realnymi, żule jeśli mają trochę rozumu wolą mu w drogę nie wchodzić. A ci nieszczęśnicy, którzy weszli płacą drogą walutą, często życiem, w najlepszym wypadku lądują na wózku inwalidzkim. Prascy menele, ci ponoć znają się na rzeczy nazywają go mistrzem. Równie dzielnie nasz Jakub radzi sobie z siłami ezoterycznymi, wampirami, duchami, dybukami, zombi, wilkołakami, pojawia się nawet Yeti, a także terminator, który dostał za zadanie wykończenie dziadka przyszłego władcy świata Macieja Wędrowycza, teraz 10 latka, który jest wnukiem Jakuba. Terminatora wykończyła broń chemiczna, swojski samogon.


Jakub Wędrowycz jest również filozofem, ponieważ żyje biednie jak kloszard z wyboru, bo tak naprawdę jest bardzo bogatym człowiekiem, w końcu jako wybitny fachowiec, najlepszy w kraju egzorcysta zarabia porządne pieniądze. Ale woli się z pieniędzmi nie afiszować, są pochowane w słoikach na czarną godzinę. Różni tacy próbują włamywać się do twierdzy klanu Wędrowyczów, łącznie z organami ścigania, ale zazwyczaj marnie kończą, bo przypadkiem wybucha jakaś bomba, albo wystrzeli kula na dzika, albo jakaś inna, z wielopału, lub poleci jakiś granat, arsenał Jakub Wędrowycz ma całkiem pokaźny.



Są też siły ezoteryczne z którymi Jakub Wędrowycz woli dobrze żyć i nie wchodzić w drogę, do nich należy wszystkim bardzo dobrze znany św. Mikołaj. Oczywiście, że św. Mikołaj istnieje, jest bohaterem opowiadania „Wigilijna rozgrywka”. To jest zdecydowanie najlepsze opowiadanie z kilkunastu w tym tomiku. Prawdziwy św. Mikołaj, nie żadna komercyjna podróba made in USA, czy made in China, pojawia się w Wojsławicach raz na 40 lat. I mamy opisane wizyty w latach: 1908, 1948 i 1988, normalnie jaja nieprzeciętne. Najzabawniejsze jest to, że ten Mikołaj wiele się od samego Jakuba Wędrowycza nie różni. Lubi napić się trunków swojskiej roboty, jakie pędzi Jakub Wędrowycz. Fajne prezenty Jakub dostawał, w 1908 r. mały Kuba, dostał zabawkę, mały bimbrownik, w 1948 dostał oryginalne gumofilce, a w 1988 r worek św. Mikołaja. Widać ten był w dobrym nastroju. Oczywiście Wędrowycz był wniebowzięty. Oczywiście Jakub pomagał, w czasie pierwszej wizyty, jako młody chłopak, wraz z ojcem Pawło, a potem już sam, wychodzić Mikołajowi z opresji, bo te wredne władze, niezależnie od barw politycznych najpierw carska ochrana, a potem komuna, polska i rosyjska armia, coś cierpiała od św. Mikołaja. A przecież święty Mikołaj ma ważna misję specjalną, musi tego dnia raz na 40 lat rozdać mieszkańcom Wojsławic, małym i dużym prezenty, tak więc pomoc Jakuba była przydatna i niezwykle owocna. Misja zrealizowana dzieci, duże i małe są szczęśliwe, a źli ludzie jak to w bajkach zostają ukarani. 


Polecam tą książkę, do poczytania, a także, jako bardzo dobry rodzaj śmiechoterapii, jak się czyta, któreś z opowiadań przygód Jakuba Wędrowycza, to po prostu czytelnik tarza się ze śmiechu. 


Rewelacja…



Ad.
* Poprawka, Pilipiuk napisał siódmą część przygód Jakuba Wędrowycza zatytułowaną "Trucizna" 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz