czwartek, 30 października 2014

Brandon Sanderson, 



Droga królów 



cykl: Archiwum burzowego światła, t. 1

Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2014 r.
ISBN: 9788374804219
liczba str.: 960
tytuł oryginału;  The Way of Kings
tłumaczenie: Anna Studniarek
kategoria: fantastyka, fantazy




  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203955/droga-krolow/opinia/19411417#opinia19411417      )  





Tym razem z księgarni wytargałem „Drogę królów”, jak się później okazało jest to pierwsza część cyklu „Archiwum Burzliwego Świata”, a więc jak sugeruje nazwa mamy tu wydarzenia w świecie fantastycznym oparte o motyw klimatyczny. U Martina była to zima, która zapowiada miliony plag egipskich, które wstrząsną Martinowskim Westeros. Natomiast u Franka Herberta w "Diunie" mamy pustynię, która zajmuje całą planetę Diuna. Tak tutaj w Burzowej krainie mamy burze, a więc jak słusznie można się domyślać nic dobrego. Po prostu mamy wojnę między królestwem Alethkar a plemionami Parshendich. Ta wojna zaczęła się od brawurowego zamordowania króla Gavilara. Na marginesie można wspomnieć, że te opisy nie są gorsze od opisów Cornwellowskich czy tych u Franka Herberta. Jak się czyta tego typu opisy to widać w nich pasje i dynamikę, mówiąc kolokwialnie czytelnikowi ciary po plecach przechodzą! 
Niesamowite. 


O co chodzi z tą pogodą? Tutaj burza, podobnie jak pustynia u Herberta i zima u Martina to jest żywioł, tym żywiołem jest życie ludzkie. Człowiek, poszczególny bohater, niczym każdy z nas czytelników zmaga się z trudnościami, przeciwnościami życia. Czasami jest cholernie ciężko, czujemy, że mamy pod górkę, i gdzieś tam w środku czujemy wściekłość, czemu to nas do jasnej cholery spotyka! Każdy ma swoje trudności życiowe i z tymi wyzwaniami musi się uporać. Im lepiej udaje nam się tym wyzwaniom sprostać, tym tak naprawdę stajemy się silniejsi. Bo przecież nie możemy się poddawać, trzeba żyć, działać, trzeba wierzyć jest jakiś sens naszej egzystencji, wierzyć, że po coś istniejemy, że mamy coś do zrobienia, komuś jesteśmy potrzebni. Na pewno potrzebujemy wiary w siebie, i albo znajdziemy ją w sobie, albo poszukamy wsparcia innych. Jedna i druga metoda jest świetna. Trzeba iść dalej, prosto przed siebie…


Dokładnie tak jak to robią poszczególni bohaterowie, jest ich czterech. Jeden z nich to Kaladin. On ma najgorzej. Najpierw ojciec go szkoli na chirurga, ten jednak wybiera karierę wojskową, a potem dziwnym zrządzeniem losu zostaje niewolnikiem. Wraca na pole bitwy jako mostowy, a więc jest kimś kto dźwiga mosty bojowe, typowym mięsem armatnim przeznaczonym na rzeź. O wojskowych jakoś tam się troszczą, bo ci zazwyczaj mają jakieś umiejętności wojenne, niewolnicy są tylko tanią siłą roboczą, którą zawsze można zastąpić. Przeznaczeniem niewolnika –mostowego jest zginąć. A jednak taki Kaladin pieprznął pięścią w stół, i powiedział w duchu, takiego wała, nie wykończycie mnie! Uparł się i dążył do celu, podjął próbę uratowania ekipy z mostu czwartego, zrobił co mógł, żeby jego koledzy przeżyli. I mimo, że paru zginęło, to jednak większość z nich przeżyła. Ta walka o przetrwanie nadała Kaladinowi sens życia. Ciekawym faktem jest, że Kaladin dwukrotnie nie przyjął ostrza i pancerza odprysków, czyli super broni, niemal magicznej, nosili ją dawno temu heroldowie, zabójcy potworów, mają oni w Burzowej krainie status mitycznych półbogów. Kilka tysięcy lat wcześniej opuścili ten świat. Czy powrócą? Można powiedzieć, że Kaladin był frajerem, mógł zostać jasnookim, a więc szlachcicem po prostu. Ale nie chciał, bo za cholerę nie chce być taki jak oni nie chce sprzedać duszy diabelstwu, już woli być całe życie mostowym, za to ocalić swój honor. Za to Kaladin docenia swoich wrogów Parshendich, którzy nie są wcale barbarzyńska hołotą jak się ich określa, tylko są dobrymi wojownikami i stosują zasady honoru na wojnie, np. nie dobijają rannych, walczą z tymi zdrowymi i silnymi. Kaladin jest wyjątkowy, bo świeci, czyżby to zwiastowało powrót heroldów i magii do Burzowego świata? Zapewne ten i wiele innych problemów w kolejnych częściach autor rozpracuje. Drugim bohaterem jest Dalinar, król Alethkaru. Dalinar ma wizje i obawia się czy przypadkiem nie ześwirował, a więc nie powinien siedzieć na tronie. Gdy Dalinar poznaje Kaladina, który ratuje mu życie na polu bitwy przekonuje się, że w tych wizjach coś musi być, bo to właśnie Kaladina widział w tych wizjach. Jest jeszcze Szeth, kłamca z Shinowaru, a po prawdzie seryjny morderca, posługujący się pancerzem i ostrzem odprysku. To Sheth zabił króla Gawilara. To zabójstwo było przyczyną wojny. Mamy jeszcze kobietę Shallan, ona udała się do Jasnah, kobiety heretyczki, naukowca, tak w tym świecie, nauką zajmują się kobiety, faceci zajmują się albo wojaczką, albo są żarliwcami, duchownymi. Zadaniem Shallan jest zamiana zużytego dusznika, na sprawny, który ma Jasnah. Dusznik to takie urządzenie do przemiany materii, zwane tutaj dusznikowaniem. Te cztery osoby mają odegrać kluczową role w tym całym literackim zamieszaniu.
 
Sanderson tworząc Burzowy Świat, stworzył świetny, spójny i logiczny fantastyczny świat. Pomyślał o wszystkim od struktury społecznej, po religię, podobną do chrześcijaństwa, a także mentalność, obyczaje ludzi, a także co ciekawe mamy też bardziej na rysunkach, których jest tutaj pełno, jak wygląda fauna i flora tego świata. Pewnie w kolejnych tomach czytelnik będzie miał okazje wczuwać sienie tylko w wydarzenia ,ale także poznawać coraz lepiej Burzową Krainę.


Co tu dużo komentować, książka jest niezwykła, cudowna, po prostu. Szlag człowieka trafia, że trzeba czekać na kolejny tom. Najchętniej by to człowiek rozpracował w całości za jednym zamachem tak jak ja mam to w zwyczaju. No ale cóż czytanie nie tylko uczy pokory, ale też widać musi uczyć cierpliwości.


Zdecydowanie polecam.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz