niedziela, 26 października 2014

George R. R. Martin,  


Starcie królów



cykl: Pieśni lodu i ognia, t. 2 



Wydawnictwo; Zysk - S - ka
Data wydania: 2011 r.
ISBN: 9788375068351
liczba str.: 928
tytuł oryginału:  Clash of kings
tłumaczenie: Michał Jakuszewski
kategoria; fantastyka


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4459/starcie-krolow/opinia/8852183#opinia8852183          )         










"Starcie królów" to druga część "Pieśni lodu i ognia", czyli dalszy ciąg intryg, wojen, zabijania,walk o władzę i tego typu podobnych atrakcji. Siedem królestw Westeros uległo podziałowi mamy kilka królestw, no i królów, którzy ostro rywalizują między sobą, to nie jest podział najbogatsi Lannisterowie kontra reszta rodów, ale wszyscy ze wszystkimi walczą. Z tego rodzi się ogromny chaos, no i krzywda ludzka, bieda, głód i cierpienie. Wielkie rody walczą o władzę i o to, żeby napchać sobie jeszcze bardziej pełne kieszenie smoków, waluta Siedmiu Królestw Westeros, złota, ziemi, zamków i wielu, wielu innych bogactw. A zwykli ludzie muszą użerać się z problemami, wynikającymi z głupoty ludzi, którzy powinni dbać o ład i porządek w kraju, a to jest ostatnia rzecz, która ich obchodzi. Nastąpiły złe czasy, a może dopiero nadchodzą, bo wszystko wskazuje na to, że to początek imprezy, że tej krwawej wojennej rzeźni autor swoim bohaterom zaaplikował w solidnej dawce. Krew leje się litrami, żeby tylko litrami, to jest morze krwi. 


Chaos zapanował po tym jak zmarł król Robert, który nie był dobrym królem, doprowadził kraj do ruiny gospodarczej i uzależnienia od Lannisterów, bo władcom Casterly Rock złota nigdy nie brakowało. Królem został nastoletni Jofrey, zwany okrutnym królem. Jego najlepszą zabawą było strzelanie z łuku do demonstrującego tłumu. Tłum aż nadto okazji do wyrażania niezadowolenia. A więc aspekt socjalny w książce ma swoje znaczenie, zwykli ludzie potrafią czasem w procesie historycznym odegrać jakąś rolę, zwłaszcza gdy są z władzy niezadowoleni. Przydatne do wmanewrowania zwykłych ludzi w politykę są religie lub ideologie. Król Stannis wytrzasnął Melisandrę, i jej wiarę w czerwoną boginię ognia. Dzięki czemu, dzięki rozfanatyzowanemu tłumowi, był bardzo bliski zdobycia Królewskiej Przystani. Bo pociągnął za sobą zwykłych ludzi. No ale, że jednak w ostatecznym rozrachunku decydują miecze, zwłaszcza ich ilość, oprócz dobrej strategii wojennej, to jednak poniósł klęskę. Mając miecze można wygrać wojnę. O wygranej w oblężenie Królewskiej Przystani zdecydowała akcja lorda Tywina Lannistera, który triumfalnie wjechał do miasta. 


Podobnie jak w pierwszej części, mamy wielu narratorów, poszczególni bohaterowie przeżywają i "opowiadają" poszczególne wydarzenie nie tylko co mówią, ale co ważne dowiadujemy się co myślą. Wiadomo w polityce mówi się co można mówić, i co jest opłacalne. Polityka to chłodna kalkulacja zysków i strat, analiza rzeczywistości. Politycy są zawsze tacy sami. Sporo mamy o mentalności ludzi. Sporo dowiadujemy się o religijności. W kwestiach religijnych w Westeros istnieje względna tolerancja, choć niewątpliwie religia ma znaczenie. W Królewskiej Przystani jest od zatrzęsienia świątyń. Jak dzieje się coś ważnego mieszkańcy słyszą dzwony. A więc przekonujemy się, że bohaterowie Martnina są po prostu zwykłymi ludźmi, nie są herosami. Może właśnie dlatego cykl "Pieśń lodu i ognia" jest tak niemożliwie wciągający?


Ta druga część cyklu to dalszy ciąg wciągania w to całe Martinowskie zamieszanie.
Warto przeczytać...
                                                                                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz