piątek, 31 października 2014

Brian Herbert, Kevin J. Anderson



Diuna. Ród Corrinów  



Cykl: Preludium do Diuny,  t. 3 


seria:  Uniwersum Diuna

 

Wydawnictwo: Dom wydawniczy Rebis 
Data wydania: 2013 r. 
ISBN:  9788375106640
liczba str. : 648
tytuł oryginału:  Dune: House Corrino
tłumaczenie:  Marek Michnowski
kategoria: fantastyka, science fiction



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194850/diuna-rod-corrinow/opinia/14591868#opinia14591868       ) 







Kontynuuję czytelnicze zamieszanie dotyczące uniwersum Diuna. W tytułach trylogii preludium Diuna mamy trzy rody: Atrydów, Harkonennów i Corrinów. Tak naprawdę dzieje tych rodów się przeplatają wzajemnie i dlatego koncepcja autorów wygląda tak a nie inaczej, że to zasadzie jest historia nie tylko Starego imperium, ale i całej ludzkości we wszechświecie, bo nie można pisać o żadnym z tych rodów nie wspomniawszy o dwóch pozostałych. Tak więc trzecia część preludium Diuny to w zasadzie kontynuacja wydarzeń tego co się działo w dwóch poprzednich, a kończy się tuż przez wydarzeniami, które pojawiły się w pierwszym tomie „Kronik Diuny” Franka Herberta, tytuł „Diuna”. Na scenę już weszli wszyscy bohaterowie, żeby odegrać swoją w cyklu Herbertowskim.** Ciekawe, że niemal w tym samym momencie urodzili się Paul Atryda i jego przyszła ukochana konkubina Chani. Natomiast jego przyszła małżonka Irulana, córka imperatora Saddama IV i Aniruli, ma w tym momencie 11 lat. Dowiadujemy się, że Paul już w momencie urodzenia zamieszania narobił, bo z jednej strony jego narodziny było to sprzeniewierzenie się genetycznej procedurze czarownic Bene Gesserit, dalej zaraz po urodzeniu został porwany przez skrzywionego mentata *** Pitera de Vriesa, bo ten mentacko wyspekulował, że Paul jest wnukiem Vladimira Harkonnena. Oczywiście zgubę odzyskano. Pual, urodzony na Kaitanie, wraz z rodzicami Leto i Jessiką szczęśliwie trafił na Kaladan, planetę Atrydów. Dalej w momencie kiedy Paul się urodził obok Diuny przeleciała kometa, a więc znak ważnego wydarzenia. Co ciekawe spotkało się też 12 czerwi, co było wydarzeniem bez precedensu, bo czerwie zazwyczaj tępiły się nawzajem, najstarszy z nich zdechł i przemienił się w piaskopływaki, które zapewne przeistoczyły się mnóstwo młodych czerwi. To też znak od Szej-huluda dany Fremenom, że ich Muad’Dib się zbliża. 


Co do tego co my tu mamy w książce, to dalszy ciąg imperatorskiej intrygi, polegający na tym, że zastąpi sztuczną przyprawę amalem, no niestety wyszła z tego kiszka, bo jak się okazało, oryginału nie da się tak łatwo zastąpić. Ta próba zakończyła się katastrofą. 2 liniowce gildii zabłądziły gdzieś w przestrzeni kosmicznej, jeden się rozbił, a drugi zdołano ocalić. To było istotne, że na tym drugim liniowcu znaleźli się ksiażę Rhombur Vernius i mistrz miecza Duncan Idaho. Ci panowie mieli przyczynić się do rewolty na planecie Ix, żeby obalić Tleilaxan. Tam obłąkany mistrz badań Andżika prowadził swoje badania nad uzyskaniem sztucznej przyprawy. 


O co chodzi z tą przyprawą? Kto ma przyprawę ten ma władzę, bo ta przyprawa to nie tylko jakieś badziewie, które służy do upalania się, ale przyprawa jest produktem niezbędnych do podróży kosmicznych. Nawigatorzy gildii potrzebują przyprawy, żeby łamać przestrzeń kosmiczną, i podróżować w miarę szybkim tempie. Muszą to robić ludzie, bo po dżihadzie butlerańskim pozbyto się myślących maszyn. Intryga imperatorska polegała na tym ,że chciał położyć swoje brudne łapska na przyprawie i zdominować cały kosmos. Szaddam chciał mieć władzę absolutną, nie miał jej, bo było zbyt dużo sił. Gildia kosmiczna była wystarczająco mocna, żeby obalić imperatora. Nigdy nie mieszała się w politykę, ale też władcy w sprawy gildii i KHOAM się nie mieszali. Zostali do zmuszenie gdy władca miliona planet próbował pozbawić gildię dostępu do przyprawy. W ten sposób zakończono opetańczą wojnę przyprawową, która doprowadziła do zniszczenia kilku planet. Natomiast na Diunie Fremeni przeciwstawiają się brutalnie rządzącym planetą Harkonennom. Jak się okazuje Fremeni nie są tacy słabi, bo spowodowali, że machinacje barona Vladimira Harkonnena się wydały. Inna sprawa, że sama planeta omal na tym nie ucierpiała, bo Szaddam IV miał szalony plan zniszczenia Diuny. I tu właśnie jest przesłanie tego, że władza niesie za sobą olbrzymią odpowiedzialność. Okazuje się, że władza to nie tylko bogactwo, splendor, możliwość dobierania sobie panienek wedle uznania, ale przede wszystkim wielka troska, żeby rządzić z głową, mądrze po prostu i nie dać się owładnąć szaleństwom. Władza kusi jak diabli, ale prawdziwy władca nie może takim pokusom ulegać.
 
Warto przeczytać.
Polecam.



Ad.
* Ściślej 12 lat przed, bo jak wiadomo Paul trafił na Diunę mając 12 lat, i niemal od razu porwały go wichry historii, w której Paul odegra wielką rolę.
** Teoretycznie tylko w pierwszych częściach, no ale, że Frank Herbet robi taką jazdę, że bohaterowie ani myślą schodzić ze sceny wraz ze swoją śmiercią. Dobry przykład to Duncan Idaho, który pojawi siew setkach jeśli nie tysiącach gholi.
*** Mentaci to analitycy, na swoim dworze mentata miał każdy szanujący się władca. Natomiast skrzywieni mentaci to byli po prostu ghole, a więc powstali w wyniku hodowli Tleilaxan. Piters de Vries był negatywnym bohaterem inaczej nie miałby czego szukać na dworze Harkonnenów, wiec przypuszczalnie na tym polegało to mentackie skrzywienie, że mogli czynić zło.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz