czwartek, 30 października 2014

Wiliam Gordon, 




Tajemnica Chinatown 





Wydawnictwo: Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: 2007 r. 
ISBN:  9788373595590
liczba str.: 304
tytuł oryginału:  The Chinese Jars
tłumaczenie:   Małgorzata Grabowska
kategoria: literatura współczesna




recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/27767/tajemnice-chinatown/opinia/20011019#opinia20011019    ) 




Tym razem odbyłem całkiem ciekawą, intrygującą i sympatyczną, literacką podróż do dzielnicy Chińskiej w San Francisco, zrobiłem też cofniecie w czasie pół wieku wstecz do lat 60 ubiegłego wieku. Teoretycznie to jest powieść sensacyjna, bowiem mamy tutaj wątek dziwnej śmierci Reginalda Rockwooda i co z tego wynika. Po prostu ten koleś wsadził paluszki miedzy drzwi i naraził się mafii. Sprawą zainteresował się jego kumpel, towarzysz z którym Reginald miał zwyczaj degustować alkohole w knajpie o nazwie Camelot. Jest też Excalibur, a jakże, tak zwie się sympatyczny, acz nieco irytujący piesek. No ale jak psiak uzna kogoś za swojego, to jest całkiem miły. Psisko najbardziej uwielbia swoją panią, współwłaścicielkę spelunki Melbę. Melba to postać teoretycznie drugorzędna, ale biorąc pod uwagę, że o Melba subtelnie podsuwa Samuelowi pomysły co ma dalej robić, jak ma prowadzić swoje dziennikarskie śledztwo, to można bez trudu wyspekulować, że bez Melby, tego literackiego zamieszania by nie było. Nasz główny bohater lubi Melbę, ale nic z tych rzeczy, to tylko przyjaźń, Samuel podkochuje się w Blanche, córce Melby. Ale ten wątek nie jest jakoś za ciekawie rozwikłany, idzie im z tymi zalotami jakby chciało a nie mogło. Samuel i jego kumpel z FBI Charles prowadząc śledztwo po nitce do kłębka dochodzą do prawdy, a więc do tego co ma wspólnego ze śmiercią całkiem zwyczajnego, acz może nieco człowieka. Reginald ubierał się w najlepsze smokingi, a sypiał w pracy w jednym z pomieszczeń gospodarczych, a najadał się za darmo wkręcając się na imprezy. Przyznacie moi drodzy czytelnicy niezły kombinator. Zginąć pewnie musiał, bo zapewne przypadkiem usłyszał coś co nie było dla niego przeznaczone. 


W sumie historia śmierci Reginalda Rockwooda jest całkiem zwyczajna, i czytelnik ma nieodparte wrażenie, że w istocie jest drugorzędna, bo najistotniejsze w tym całym interesie jest właśnie literackie przedstawienie dzielnicy Chinatown w San Francisco jako takiej. Dzielnica chińska w zasadzie to tylko z nazwy, oczywiście jest tu pełno chińczyków, ale nie brakuje tu innych nacji, Amerykanów pochodzących z Europy, Afryki, liczącą się mniejszością są Meksykanie. A więc czytelnika zaciekawi przede wszystkim klimatu Chinatown, który przypomina klimat małomiasteczkowy. Okazuje się wszyscy się znają, i wpadają na drinki i piwko do Camelotu. Bo ta knajpka to w zasadzie centralne miejsce akcji, wpadają tam nawet abstynenci konsumować wodę sodową, a pewnie przede wszystkim spędzić miło czas na pogaduszkach z Melbą. Ciekawą postacią jest chińczyk pan Song, który, jakby to powiedział pewien literacki bohater Bohumila Hrabala, pamiętaj, żebyś nic nie widział, i nic nie słyszał, ale też pamiętaj, że masz wszystko widzieć i wszystko słyszeć. Tak więc pan Song wszystko wie co się dzieje w Chinatown, ale nie sposób wydobyć od niego informacji, zapewne udaje, jak przypuszcza Samuel, że tylko swoim ojczystym językiem się posługuje. Pan Song jest ciekawy, rozśmieszają do łez czytelnika, jego targi z policjantami i federalnymi o jego słoiki, w którym różni ludzie przetrzymują mniej lub bardziej wartościowe, a tak samo sekretne przedmioty. Najpierw jest awantura o kwit. Tak się składa, że Samuel i Charles dysponują połową kwita, Song odpowiada, jest kwit jest słoik, i nie ma rady, musza znaleźć cały kwit. Potem Song awanturuje się o słoiki, że to są jego słoiki i byle kto wynosić ich nie może. No ,ale ,ze policjanci prowadzący śledztwo upierają się na swoim nie ma rady, Song przyjmuje zapewnienie, że słoiki wrócą na swoje miejsce. I na tym się sprawa kończy. Song jest człowiekiem, który ma w dzielnicy niesamowity autorytet, biznesowy, ale co ważniejsze moralny, nie tylko wśród chińczyków. Oczywiście jest tutaj w książce cała masa bohaterów, dobrych złych, ale niewątpliwie są to postaci wykreowane z wyjątkowym kunsztem literackim. 


Co do finału dziennikarskiego śledztwa, które prowadzi Samuela, i co z tego wynikło, w tym tych przekrętów mafijnych nie ma sensu wczuwać się rozpisywać, bo zapewne dotrzesz do tej książki drogi czytelniku. Ze swojej strony zapewniam, że naprawdę warto tą książkę przeczytać.  Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz