poniedziałek, 15 grudnia 2014

Andrzej Pilipiuk,


Homo bibmrownikus


cykl: Kroniki Jakuba Wędrowycza, t. 6


Wydawnictwo:  Fabryka Słów
Data wydania: 2009 r. 
ISBN:  9788375741889
liczba str.:  360
tytuł oryginału:    ------------
tłumaczenie:  ----------
kategoria:   fantastyka




 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4540/homo-bimbrownikus/opinia/1848508#opinia1848508   )  







Z książkami Pilipiuka jest problem tej natury, że albo ktoś je polubi albo nie. Zależy kto ma gust i czego się spodziewa po książce gdy po nią sięga. Ja polubiłem książki Pilipiuka, autor ma bardzo ciekawy styl pisania, który jest komunikatywny, prosty, czyta się to z przyjemnością. Bo jakąś przyjemność z czytania swoich książek Pilipiuk chce czytelnikom zapewnić. Po za tym wspomniany autor bawi się konwencjami literackimi, co jest zaskakujące i sprawia,że chce się książkę czytać, bo autor ma niezwykle ciekawe i oryginalne pomysły. Jednymi z ciekawszych bohaterów kreowanych przez Pilipiuka są ściśle powiązani ze sobą, rzadko występujący osobno, Jakub Wędrowycz i jego kumpel Semen Korczaszko. "Homo bibmbrownikus" jest jak na razie ostatnią książką z serii przygód Jakuba Wędrowycza.*


Ten kto czytał pozostałe tomiki przygód Jakuba Wędrowycza wie z czym mamy do czynienia i czego się może spodziewać. I tutaj zaskoczenia wielkiego nie ma, ale rozczarowania też nie, bo Pilipiuk sięgnął po kolejne bogactwo oryginalnych pomysłów. W opowiadaniu, najdłuższym, o takim samym tytule jak tomik, ok 80 % zawartości książki, mamy ciekawe pomysły. Pojawiają się ludy, których dawno w naszej rzeczywistości nie ma, jakim cudem uchowali się neandertalczycy, dalej małpoludy z Dębinki, ze wsi sąsiadującej z Wojsławicami, gdzie mieszkają Jakub i Semen, ale też świeżo nawróceni Wikingowie. Mamy też Słowian pogan, którzy wyznają religię sprzed ponad tysiąca lat. Wyliczając dalej, mamy inkwizycję, którą wspiera specjalny odział Centralnego Biura Śledczego. W sprawie nawrócenia na katolicyzm mieszkańców Dębinki wmieszał się sam papież, który wysłał do Jakuba Wędrowycza list w tej sprawie, że ma udzielić koniecznej informacji ludziom z Kongregacji Nauki Wiary, czyli Świętego Oficjum. Oczywiście nasi bohaterowie po prostu musieli się wepchać w tą całą awanturę, jaką rozpętał szaman z Dębinki, który ma zamiar wywołać pogańskiego bożka Mywu, żeby pomścić nawróconych przez Kościół rodaków. Ostatni raz to się udało wywołanie Mywu w 1939 r. Nie trzeba nikomu tłumaczyć co się wtedy wydarzyło, to co kombinuje szaman miało być co najmniej tak samo przyjemne, a więc za wszelką cenę szaleńca trzeba powstrzymać. Świat ratować mają Jakub i Semen, wybitni fachowcy od misji specjalnych. 


Zacznijmy, a raczej wróćmy jednak do naszych bohaterów Jakuba i Semena właśnie, ja bym powiedział współczesnych antybohaterów dominującego w pop kulturze kultu młodości. Bo nie dość, że nasi sympatyczni staruszkowie, są ludźmi wiekowymi, Jakub Wędrowycz ma coś ok setki, a Semen jeszcze więcej, był młody w latach 80 XIX wieku i dobrze wspomina jak to było za cara, a więc wychodziłoby na to, że ma blisko 150 lat, a takiego wieku jak wiemy żaden twardziel nie dożył. No ale śmierć śpieszy się powoli, żeby ich zabrać w zaświaty, bo problem polega na tym, że, jak wiemy, w piekle parę razy Wędrowycz niezłego bałaganu już narobił, i zadarł z diabelskimi mocami nie raz, a w czyśćcu, a tym bardziej w niebie, też nie bardzo chcą naszych bohaterów, zadeklarowanych żuli i anarchistów, widzieć. Są przecież jeszcze zaświaty innych religii, no ale, że jednak są chrześcijanami nikt się o nich nie upomina.
A więc nasi bohaterowie niczym żule wieczni tułacze siedzą i piją bimber własnej roboty, choć raczej niechętnie Wojsławice opuszczają. No ale czasem się zdarzy, że tu i tam zawędrują, żeby uratować świat, czy to przed demonami czy szalonymi śmiertelnikami, bo jak już wspomniałem w zaświaty nie ma ich kto zabrać, bynajmniej dziadkowie sami się nie śpieszą.
To jest też o tyle dziwne, że uciekają pani z kosą, że Semen jak i Jakub dawno żyć nie powinni ze względu chociażby na to jakie ilości alkoholu zdegustowali w swoim życiu. No ale widać ich procenty wypijanego alkoholu trzymają ich przy życiu, a więc trudno to uznać za cechę pozytywną i za wzór do naśladowania, więc nie ma przypadku, że autor ich nazwał homo bimbrownikus.

No ale nie sposób odmówić inteligencji Jakubowi, mimo, że skończył raptem kilka klas, bo puścił szkołę z dymem, bo ponoć musiał utrzymać rodzinę wypasaniem gęsi, bardzo ciekawa wymówka...
To jest zastanawiające skąd inteligencja u Jakuba się wzięła, no bo Semen skończył studia w Sankt Petersburgu w XIX wieku jeszcze, to wiemy.
A nie ma wątpliwości, że nasz bohater uprawiający zawód egzorcysty, robi porządek z demonami wszelkiej maści jest inteligentny. Podobnie jak obydwaj są zadziwiająco sprawni fizycznie, no i jakimś czortem zawsze wychodzą z opresji, w które albo sami się wpakują albo ktoś zrobi to za nich. Obydwoje maja też ciekawe specyficzne poczucie humoru. 


W opowiadanku "Homo bibmrownikus", o którym mowa nasi bohaterowie dostali za zadanie od wójta Dębinki wyciągnięcie z opresji Radka, którego dorwał jego dziadek szaman. Porwał on wnuka, bo ponoć w tym średnio rozgarniętym chłopaku drzemie potężna czarodziejska moc, a która wiadomo się przyda szamanowi w rozpętaniu globalnej zadymy jaką ma w planie. Akcja opowiadania szybko się przenosi do Warszawy, gdzie trafiają Jakub i Semen, w pogoni za młodym chłopakiem z Dębinki i jego dziadkiem szamanem. Nagrodą za pochwycenie Radka miała być możliwość wypicia stuletniej butelki wódki. Na co Jakub i Semen chętnie się zgodzili.
No i zabawa się zaczyna....
Akcja pędzi coraz szybciej, czytelnik czyta to bardzo szybko, no i co i rusz pęka ze śmiechu. 


Nie jest to może wybitna, specjalnie wyrafinowana literatura, ale poczytać warto. Polecam





Ad.
* Oczywiście trzeba odnotować, ze Pilipiuk napisał siódmą część przygód Jakuba Wędrowycza, tytuł "Trucizna" 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz