środa, 31 grudnia 2014

 Joel C. Rosenberg, 



Ostatni dżihad



Wydawnictwo:  Bertelsmann
Data wydania; 2005 r. 
ISBN:   8373915028
liczba str. ; 384
tytuł oryginału: Last jihad
tłumaczenie; Krzysztof Obłucki
kategoria: thriller, sensacja, kryminał 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29857/ostatni-dzihad/opinia/3263033#opinia3263033   ) 



 



Książka opisująca kulisy polityki w przededniu wojny nuklearnej. A więc jest to książka z gatunku political fiction. Z jednej strony jest to ciekawa książka mówiąca chociażby o odpowiedzialności polityków za ludzi, którymi rządzą i za ład i porządek na świecie. A z drugiej jest to agitka propagandowa.


Kluczowe są data wydania w stanach 2002 r., a więc czas rozkręcania tzw wojny z terroryzmem i czas akcji w książce 2010 r. Irakiem nadal rządzi ekipa Saddama Husajna. Jak wiemy Husajna posądzano o posiadanie broni nuklearnej lub przynajmniej o przeprowadzanie działań w tym kierunku. Jak wiemy, po latach, była to ściema, kompletnie nic nie znaleziono, a to co znaleziono to była mistyfikacja. Prawdziwych motywów tej wojny, być może, nigdy nie poznamy. Oczywiście reżim Saddama Husajna, w jego ekipie byli tacy ludzie jak chemiczny Ali, zbrodniarz wojenny, to nie były żadne aniołki i jakieś zagrożenie tacy ludzie zawsze stanowią. Ale nie łudźmy się! Nie o to chodziło! Nikt kto jest w miarę rozgarnięty i trochę się zna na polityce nie uwierzy w to.
Reżim Saddama był jak na realia kraju Islamskiego był reżimem w miarę świeckim. Autor w usta Husajna wkłada słowa, jakie wypowiadał Osama bin Laden. Jednego i drugiego łączyło, że nie kochali ani USA, ani Izraela, ale na tym podobieństwa się kończą. Husajn, ani nikt z jego otoczenia nie był żadnym politycznym ajatollachem, Ci pojawili się w Iraku po drugiej wojnie w zatoce Perskiej i wykończeniu reżimu Husajna. Jedna z hipotez strategii geopolitycznych mówi, że Amerykanom właśnie o to tylko chodziło, żeby zarówno w Afganistanie i Iraku był bajzel, bo wtedy te kraje nie zagrożą interesom Ameryki. I tylko pod tym względem wojna z terroryzmem jest wygraną. Pod każdym innym, to jest właściwie porażka, bo te wojny były tak nieudolnie robione, że bardziej być nie mogły...


Rozwalająca jest naiwność, może pozorna, bo to element zwykłej propagandy, że możliwy jest "koniec historii" jaki formalnie sformułował Francis Fukuyama w książce o takim właśnie tytule. W której mamy zawartą wiarę w cuda, że wszędzie zapanuje liberalizm gospodarczy i ideowy, że będzie ładnie i pięknie na świecie. Tak nigdy nie będzie, bo chociażby ludzie z krajów Islamskich wolą pić Mecca Colę niż Coca Colę. A jeżeli używają komputerów i systemów operacyjnych Windows jakiś tam i gadają przez komórki, to raczej dlatego, że dostali dyspensę od mułłów na używanie tych diabelskich wynalazków, chociażby po to, żeby wykorzystać je do ideologicznie i religijnie słusznej sprawy. 


Akcja książki jest całkiem ciekawie zgrabnie napisana. Mamy rozgrywki polityczne, dwie nieudane próby zamachu na prezydenta USA Mac Pearsona. Akcja dzieje się w USA, Izraelu i Iraku.
Co najważniejsze dzieje się w ostatnim zdaniu:


bum!!!
 
bum!!!
 
Pomijając liczne elementy propagandowe, które wytknąłem, to nie jest zła książka. 


Da się poczytać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz