piątek, 12 grudnia 2014

Karolina Andrzejak, 



Castu Ignis i nawiedzający sny



 Wydawnictwo:    Warszawska Firma Wydawnicza 
 Data wydania:  2011 r.  ( promocja książki ) 
 ISBN:   9788361748335 
 liczba str.: 302 
 tytuł oryginału: ---------------
 tłumaczenie: -----------
 kategoria:  fantastyka


 

(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/102641/castus-ignis-i-nawiedzajacy-sny/opinia/22640511#opinia22640511    )

 

 Wydawnictwo:   Warszawska Firma Wydawnicza ( wydawca książki )    

 http://wfw.com.pl/

 

 

Książka jest o tyle dziwna, że jest nie do końca z mojej bajki czytelniczej, a jednak jakiś cosik mnie skusił, żeby ją dorwać. Oczywiście recenzowałem  w ramach akcji: Polacy nie gęsi i swoich autorów mają, ale nie musiałem jej czytać, bo musu żadnego przecież nie ma. Ale jednak moim czytelniczym zmysłem skusiłem się na tą książkę. Czytając „Castus Ignis i nawiedzający sny” przekonałem się, że to całkiem przyzwoita książka, którą można poczytać. Książkę czyta się szybko, akcja jest intrygująca i dynamiczna. Niektórych czytelników mogą zirytować, może nawet zniechęcać do książki, dość mocno przejaskrawione opisy rzeczywistości naszego kraju. No ale takie już jest prawo literatury, że można spokojnie przejaskrawiać co się chce i oddawać opisaną rzeczywistość w krzywym zwierciadle, bo inaczej to byłoby paskudnie nudne. 


Motyw niby jest banalny, wyśniona miłość, on, czyli Adam, przedstawiciel tajemniczej sekty Castus Ignis, pochodzący z Dubaju, przybywa nad Wisłę szukać Zapałki, a więc człowieka, który ma w sobie tajemniczą, anielską moc, zdolną wyzwolić świat. Ona, czyli Ania, zwyczajna dziewczyna, która właśnie znalazła pracę, została kelnerką. Adam znajduje Anię, która jest tą Zapałką, którą sekta szuka od kilku stuleci. Gdyby chciał być lojalny wobec sekty to powinien znaleźć Anię i ją zabić. Wtedy byłoby po kłopocie, ponoć zbawiłby świat. Jednak okazało się, że zakochał się w Ani, i sprzeniewierzył się sekcie, a więc wszystkiemu w co wierzył. Najpierw były sny, potem, szybko poznali się realnie, i szybko musieli opuszczać kraj, bo ścigali Adama i Anię kumple Adama z sekty Castus Ignis. Ta miłość go wręcz opętała do tego stopnia, że był gotów diabelstwu duszę sprzedać, co zresztą w ostatecznym rozrachunku zrobił. Miał nadzieję, że uchroni tym Anię przed planami jakie mają wobec niej zarówno anioły, jak i wszelkie możliwe diabelstwo. Jaki wybór dokona Ania, i co będzie z tą miłością? Jasne, że się nie dowiecie tego o de mnie, bo o tym najlepiej opowie wam autorka książki.


Motyw, aniołów, jest obecny w polskiej fantastyce, rozpracowuje   to Jakub Ćwiek, czy Maja Lidia Kossakowska. Jak kogoś to interesuje, to polecam tych pisarzy. Jednak Karolina Andrzejak rozpracowała problem dobra i zła po swojemu. Widzę tutaj w tym pewną głębię, polegającą na tym, że oprócz tego całego literackiego zamieszania związanego z wydarzeniami w książce trwa ta odwieczna walka dobra ze złem. To jest wojna! Toczą ją niebo i piekło. Ta walka ma miejsce w naszych duszach. Dobro i zło istnieje i nie są to puste frazesy. Kłopot w tym, że dobro ze złem przenika się wzajemnie, i w zasadzie nietrudno się pomylić i zejść na złą drogę. Np. w książce zejście do piekła jest w pobliżu Watykanu, a więc na tyle blisko, że jedno bez drugiego właściwie nie może istnieć, tak jakby naprawdę istnienie zła dawało sens pojęciu dobra i na odwrót. Jak sobie z tym radzić? Trzeba wierzyć w Boga i w konsekwencji podążać dobrą drogą. Mamy tutaj wytłumaczenie typowo chrześcijańskie. Nie dziwi mnie to, widać autorkę fascynuję ta kwestia wiary i postanowiła o tym napisać. 


Książka jest całkiem ciekawa, można poczytać.





    

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz