poniedziałek, 1 grudnia 2014

David Brin,


Tryumf Fundacji

cykl: Fundacja, t. 5 


Wydawnictwo:   Dom wydawniczy Rebis
Data wydania:  2001 r. 
ISBN:  8373010912
liczba str.:    284
tytuł oryginału:  Foundation's Triumph
tłumaczenie:     Zbigniew Królicki
kategoria: fantastyka, science fiction

 

 

(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/60127/tryumf-fundacji/opinia/19540540#opinia19540540   )     

 

 


Ostatnia część trylogii dotycząca działalności Hari’ego Seldon. Trylogii, która jest częścią całego cyklu „Fundacja” W sumie to jest ciekawe, że o postaci naukowcu i o jego koncepcji psychohistorycznej dało się coś takiego fajnego napisać. Zresztą psychohistoria to nie są żarty, bo naukowcy w oparciu o matematykę,  psychologię, historię, filozofię, religię, socjologię, socjobiologię tworzą spekulacje  naukowe dotyczące upadku cywilizacji, oczywiście naszej. I z tego im wynika, że cienko przędziemy. Na szczęście tego typu spekulacje są wysokiego ryzyka i o pomyłki nietrudno. Nawet sam literacki bohater Asimova Hari Seldon przekonał  się pod koniec życia, że do wyliczeń psychohistorycznych trzeba dodać mnóstwo danych i bez przerwy nanosić poprawki.  Oczywiście przez kilkadziesiąt lat działalności Seldon doszedł do jakiś konkretnych wniosków, nawet nie musiał wybierać się w podróż w czasie 500 lat do przodu,  miał taką możliwość, żeby wiedzieć co będzie. 




Tu mamy zaskoczenie zasiedziały na Trantorze, stołecznej planecie Imperium Galaktycznego, Hari Seldon trafia w kosmos. Zaplanował  podróż na Ziemię, ojczystą planetę ludzkości. Z Ziemi  jakieś 20 tysięcy lat wcześniej ludzkość wyruszyła w kosmos. Tutaj mamy całą historię relacji ludzi z robotami. Teoretycznie roboty działają na rzecz ludzkości. Jednak ludzie nie do końca są z takiej opieki zadowoleni, bo z jednej strony doprowadzono do tego, że powstało Imperium Galaktyczne, upraszczając dość konserwatywne, sztywne wszystko tam jest uporządkowane według jakiegoś schematu, który po prostu przestaje się sprawdzać, bo wszystko zaczyna się sypać. A więc zgodnie z założeniem robotów imperium ma się rozpieprzyć, żeby powstało coś innego, lepszego, w założeniu, bardziej trwałego, ale tego też nie wiadomo.  Teraz jest pytanie czy cele samym w sobie ma być Fundacja, czy będzie to coś pośredniego? Ta kwestia jest przedmiotem przyjacielskiego sporu między R. Danaelem Oliwawem a Hari Seldonem.  Raczej ta druga opcja, bo  jak wiadomo w 1054 r ery Fundacji nadal wychodzi Encyklopedia Galaktyczna. No ale cóż  pożyjemy zobaczymy co też tam Asimov, bo wracam w kolejnych tomach do czytania głównego autora „Cyklu Fundacja”.




Oczywiście nadal aktualne są pytania o granice człowieczeństwa? O wpływ robotyki na dzieje ludzkości. Czy rzeczywiście roboty, nie dość, że będą inteligentne to jeszcze będą nami rządzić, czy dziwne, podejrzane zachowania robotów, to będzie robota hakerów? Na tym trzeba też się zastanowić. Ciekawe jest to, że mamy wiele frakcji robotów,  przy czym jedni drugich wyzywają się od heretyków, i vice versa. Widać retoryka i metaforyka chrześcijańska przetrwa znacznie dłużej niż same chrześcijaństwo. Ciekawe, że tutaj roboty są bardziej mistyczne niż ludzie,  którzy o istnieniu takiego wynalazku jak dusza dawno zapomnieli, o istnieniu Boga również. Natomiast roboty niemal dogmatycznie wyznają swoje prawa robotyki. Dla każdego robota bogiem jest każdy człowiek, a więc taka postawa jednocześnie uległa i pełna troski o rodzaj ludzki robotów jest uzasadniona, bo troszczą się o swoich bogów. A więc jest to imperatyw niemalże religijny. A więc czyżby były tutaj głęboko zmetaforyzowane pytania  o to czym może być cywilizacja pozbawiona wartości czy to religijnych, w wymiarze etycznym, aksjologicznym,  ale także kulturowym? 




O tym świadczy o tym, że ci ludzie zapomnieli o swojej historii?  Władzom, w tym robotom,  wręcz na tym zależy, żeby ludzie jakąś tam zdarzeniówką nie zawracali sobie głowy,  bo człowiek znający historię, ma tendencje do szukania teorii wywrotowych, a więc dążenie, do obalenia władzy, ustroju politycznego. A więc znajomość historii, jako element wywrotowy jest uznawana za czynnik chaosu. W efekcie prowadzi się politykę historyczna polegającą na tym, żeby ludzie przestali się zastanawiać kim są?,  i zadawać niebezpieczne pytania. Porządek musi być! Tylko do czego to prowadzi? Kim jest człowiek, pozbawiony człowieczeństwa? Te pytania są zadziwiająco aktualne. Coraz częściej zdajemy się nad zastanawiać: Gdzie my podążamy? 




Zdecydowanie warto kontynuować tą czytelniczą podróż w przyszłość i w kosmos i zgłębiać koncepcje zaproponowane przez Asimova, tutaj  rozwinięte przez   Brina, wcześniej Bear’a i Benforda.



Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz