piątek, 12 grudnia 2014


Eliette Abecasis,


Skarb świątyni 



cykl: Qumran/Skarb świątyni, t. 2



 Wydawnictwo:  Albatros  - Andrzej Kuryłowicz
 Data wydania:  2005 r.
 ISBN:  8373592008 
 liczba str.: 304 
 tytuł oryginału:  Le tresor du temple
 tłumaczenie:   Wiktoria Melech
 kategoria:   thriller/ sensacja/ kryminał



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29038/skarb-swiatyni/opinia/5502908#opinia5502908    )  

 

 

 

Jak ktoś lubi trochę teorio-spiskowego zamieszania, w oparciu o garść faktów historycznych, i jeszcze więcej manipulacji faktami historycznymi, w dodatku mamy romans, będzie tą książką zachwycony. Dla porządku trzeba dodać, że książka ta jest kontynuacją powieści "Qumran", ale można ją spokojnie przeczytać, bez konieczności czytania tamtej książki. Jednak wracając do motywu miłosnego z jednej strony, to jest Ary, ortodoksyjny Żyd, mesjasz Esseńczyków i Jane, Amerykanka, archeolog, agentka CIA. A więc mamy tu zakazaną, niemożliwą miłość. Jak się okazało w tej książce mamy Esseńczyków, Samarytan, starożytne Żydowskie sekty, o których istnieniu mało kto pamięta, a jakim czortem miały by przetrwać tyle czasu? Mamy jeszcze Asasynów, muzułmańskich bojowników, znanych z tego, że wspomagali się haszyszem, zanim szli do boju, umierać za Allacha i wędrować prostu do Islamskiego raju. Mamy także Templariuszy oraz Masonów, bo jaka zadyma bez Masonów mogłaby się udać? Cel tych wszystkich sekciarskich organizacji jest jeden. Wszyscy chcą odbudować świątynię Jerozolimską.

Do tego celu, do odbudowy świątyni pobudowanej przez króla Salomona świątyni, jest potrzebny jeden drobiazg trzeba odnaleźć zaginiony skarb świątyni. Prawda o zaginionym skarbie jest ponoć zapisana w tajemniczych zwojach, które odnaleziono w Qumran w 1947 r. No i wszyscy namiętnie próbują rozwikłać sprawę jak to było wcześniej na przestrzeni tych 2 tysięcy lat. Autorka snuje teorie, że przyczyną potęgi templariuszy był właśnie skarb. Jest jeszcze jeden drobiazg, żeby odbudować Świątynie Jerozolimską, trzeba by coś zrobić z meczetem Al-Aksa. Nie trudno się domyśleć, że wyznawcy wiary Mahometa byliby zachwyceni tym pomysłem np: wysadzeniem meczetu w cholerę! A więc kolejna wojna gotowa. Nie zapominajmy o tym, że są chętni, którzy są gotowi skierować na Izrael atomówki. Iran zniszczenie państwa Izrael ma zapisane w konstytucji i wiele na to wskazuje, że chłopaki ostro działają w tym kierunku. Jerozolima, to miasto, o które wcześniej tłukło się już wiele armii, przypuszczalnie najwięcej w historii, bo chociażby dla trzech wielkich religii monoteistycznych przypadkiem Jerozolima jest ziemią Świętą. W efekcie kulminacji konfliktu nie byłoby problemu ze zgromadzeniem armii na kolejną krucjatę czy dżihad. Zresztą tu w książce wojna wybucha! Obraz wybuchu tej wojny jest surrealistyczny i absurdalny jednocześnie, tu na koniach pomykają Templariusze, tam Asasyni, a oprócz tego wybuchają bomby, ktoś strzela z karabinów maszynowych, są też czołgi, helikoptery, wozy opancerzone i zapewne parę innych zabawek, kto wie czy ktoś nie puści atomówki i globalna zadyma gotowa...

Zakończenie jest trochę dziwne, na moje zadziwiająco banalne. Bo skarb zostaje odnaleziony zbyt łatwo i chyba nie tam gdzie powinien, skoro wszystko na to wskazuje obrońcy świątyni zadbali dobrze o to, żeby wywieźć skarb ze świątyni z Jerozolimy, o ile naprawdę istniał, żeby nie dostał się w ręce Rzymian, to jakim cudem znalazł się w podziemiach Jerozolimy, to jest słabość tej opowieści. Nie trzyma się kupy! Tu trzeba powiedzieć, że jest to kilkadziesiąt talentów złota i innych świecidełek, 1 talent to coś ok 26 kg, a więc, to byłoby coś ok 1000 kg, wartość tego trzeba by liczyć w miliardach dolarów. A więc jeżeli ten skarb rzeczywiście istniał, to z punktu widzenia logistycznego, była to niesamowicie trudna operacja, żeby to wynieść, w realiach oblężonego miasta, nie zapominajmy o tym i jeszcze dobrze schować, tak, że przez 2000 lat tego nikt nie odkrył. Czasem widać autorów tego typu książek ponosi fantazja.

Natomiast ciekawa jest warstwa symboliczna. Naród wybrany wierzył, że litery zostały podarowane ludziom przez samego Boga. Oprócz tego, że litery układają się wyrazy i zdania, każda z liter w języku hebrajskim ma swoje oddzielne znaczenie. Tora, jak wierzą Żydzi, słowo Boże, ma co najmniej podwójne znaczenie. To jest dobre, jeśli się chce w jakimś tekście ukryć jakieś sekrety i stąd wiara, różnych speców od teorii spiskowych, że tak jest w przypadku apokryfów odnalezionych w Qumran.

Można zajrzeć do tej książki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz