niedziela, 28 grudnia 2014

 Remigiusz Mróz, 



Chór zapomnianych głosów

 


Wydawnictwo:   Genius Creations
Data wydania: 2014 r ( promocja książki ) 
ISBN:   9788379950164  
liczba str. : 410
tytuł oryginału: ---------
tłumaczenie; ----------- 
kategoria; fantastyka, science fiction 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/240484/chor-zapomnianych-glosow/opinia/22775740#opinia22775740   )   


Wydawnictwo Genius Creations ( wydawca książki ) :

http://geniuscreations.pl/




Koleżanka Ithilnar* ma słuszne skojarzenie, pisząc, że Remigiusz Mróz napisał Polską odyseję kosmiczną, choć po prawdzie, nie o samą „Odyseję kosmiczną” tu idzie, choć oczywiście metaforykę dotyczącą tego cyklu da się znaleźć, ale o inną trylogię Clarka i Baxtera „Odyseja czasu”. Właśnie w tej trylogii mamy zamieszanie dotyczące kosmosu, podróży w czasie, a przede wszystkim pojawia się motyw Pierworodnych, którzy pilnują ładu w kosmosie, nawet jeżeli w ich mniemaniu słuszne jest wysłanie do diabła różnych innych konkurencyjnych społeczności, to w ideologii Pierworodnych to trzyma się jakoś kupy. Pech, że trafiło na nas Ziemian i mamy z tego powodu spore kłopoty. Piszę o tym ponieważ to ma związek z tym co napisał Remigiusz Mróz w swojej książce. Tutaj mamy Prastarych, którzy divide et impera** całym kosmosem. Również w książce, którą recenzuję trafiło na naszych, czyli Ziemian, i co z tego wynikło. Jak słusznie się domyślicie drodzy czytelnicy wynikł z tego niezły bajzel z zagładą Ziemi włącznie. 
 

Mamy wydarzenia na ISS Accipterze, statku kosmicznym, podążającym przez odległe przestrzenie kosmiczne, żeby wypełnić misję kolonizacji kosmosu, misję nazwana Ara Maxima. Podróż na jedną z odległych planet miała trwać około stu lat, wszyscy pasażerowie zostali zahibernowani. I tu mamy niezły cyrk, akcja z impetem rozpoczyna się mniej więcej w połowie drogi 50 lat od startu, gdzieś na odległych bezgranicznych przestrzeniach kosmosu. Mamy dwóch bohaterów z Acciptera Hakona Lindberga, a także Udina Alhassana. Ci bohaterowie budzą się i przekonują się, że wszyscy pozostali bohaterowie zostali w bardzo brutalny sposób wyrżnięci. Ci dwaj bohaterowie dumają kim może być sprawcą tych seryjnych morderstw. Wyspekulowali, że to jakaś nieznani kosmici wzięli się za tą brudną robotę. Po prosili o wsparcie z Ziemi. Po czym panowie zahibernowali się i poczekali 50 lat, aż przybędzie statek ISS Kennedy. Do tego doszło i sprawa potoczyła się dalej. Zostały wysłane próbki z wirusem komputerowym na Ziemię, które wykończyły naszą cywilizację. 

 

Czyżbym widział zaskoczenie u was? Owszem motyw wirusów komputerowych pojawiał się w literaturze, więc to nic nowego, ale to, że wirusy rozpieprzające graciarnię mogą wykańczać istoty żywe w tym ludzi, to niewątpliwie nowatorski pomysł. Komputery zazwyczaj służą do dobrych celów wspomagają ludzkość, ale w brudnych łapskach mogą posłużyć się do zabicia nie tylko jednego człowieka, ale miliardów, wystarczy to umiejętnie wykorzystać i mamy bęcki. Pamiętajmy, już teraz jako cywilizacja coraz bardziej poddajemy się kontroli, a ta jest sprawowana przy pomocy maszyn, jeśli ktoś będzie wiedział jak tą wiedzę wykorzystać do niecnych celów zrobi to. Tak czy siak wojny przyszłości to wojny informatyczne, które zresztą już mają miejsce, a co dopiero w przyszłości, za dziesiątki czy setki lat. 

 

Mamy motyw podróży w czasie, dwaj bohaterowie kręcą się po labiryntach przez kosmitów wybudowanych i teleportują się na wiele planet w różnym czasie mają okazję załatwiając swoje sprawy podziwiać jak wygląda sprawa cywilizacji. Głowią się czy jest możliwe odbudowanie cywilizacji na Ziemi. 

 

Jak na przyzwoitą książkę science fiction przystało pojawiają się rozważania sensu stricte religijne. Począwszy od pytań jak wyznawca Islamu ma modlić się w kierunku Mekki w kosmosie?, po poważniejsze rozważania dotyczące Boga i przeróżnych spraw eschatologicznych. 

 

Można śmiało powiedzieć, że wszystko co powinno być w dobrej książce z gatunku science fiction mamy tutaj książce, a jednak mam wrażenie, że czytelnik odczuwa pewien niedosyt, tak jakby to była kwestia czy to odpowiednich proporcji, czy może przekombinowania. Ma się wrażenie, że autor nie może się zdecydować czy to ma być science fiction, sensacja, czy horror? Intergatunkowe połączenie tych gatunków literackich, o ile w ogóle jest możliwe, po prostu nie za bardzo wyszło. 

 

Książkę polecam, bo pomysły Remigiusz Mróz ma bardzo ciekawe, trzeba by tylko troszkę nad tym wszystkim popracować. Rozważając plusy i minusy książka jest nieco powyżej oceny przeciętnej. Warto przeczytać.













Ad.
* Skądinąd moja znajoma z akcji: Polacy nie gęsi i swoich autorów mają, tutaj posłużyłem się nickiem koleżanki z portalu lubimyczytac.pl
** Dziel i rządź i Prastarzy dokładnie to robią, dzielą i rządzą jak chcą     








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz