poniedziałek, 1 grudnia 2014

Pierre Boulle,


Planeta małp



Wydawnictwo:   Amber
Data wydania:  2001 r.
ISBN:    8372458022
liczba str.:  160
tytuł oryginału:   La planète des singes
tłumaczenie:  Krystyna Pruska, Krzysztof Pruski
kategoria: fantastyka, science fiction 




(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/233352/planeta-malp/opinia/22532278#opinia22532278    )   

 

 

 

 

Mamy tu do czynienia z klasykiem science fiction, który jest dość znany jeśli nie z książki to z filmów dotyczących planety małp. Teoretycznie motyw jest prosty, astronauci z Ziemi trafili na planetę małp, jednak do tego poznawania małpiej społeczności przez głównego bohatera to całe literackie zamieszanie się nie sprowadza, bowiem ta książka ma swoją głębię. Bo po pierwsze mamy motyw inteligentnych istot w kosmosie, tutaj mamy zaskoczenie, bo okazały się nimi małpy. No i mamy rozważania dotyczące cywilizacji, jak najbardziej naszej, ziemskiej. 


Co my tu mamy? Około roku 2500 AD niejaki Ulisses Merou i jego przyjaciel profesor Antelle podążali kosmicznym szlakiem w kierunku supergwiazdy Betalgeza, zwaną też Alfa Oriona, i gdzieś w pobliżu wylądowali na planecie zwanej Serrou. Okazało się, że planeta jest niemal bliźniaczo podobna do naszej Ziemi. Podobne warunki klimatyczne, niemal zbliżone funkcjonowanie przyrody, a więc ewolucja obydwu planet przebiegła bardzo podobnie. A więc nie dość, że inteligentne równe nam istoty istnieją, to jak się okazało są nimi małpy. Bohaterowie książki wylądowali poznali piękno przyrody tej planety. Niebawem astronauci poznają ludzi, ale wkrótce mieli okazję się przekonać, że tutejsi ludzie są na poziomie o wiele bardziej prymitywnym niż najbardziej prymitywne plemiona na naszym globie, bo nasze dzikusy nie dość, że mówią, to wypracowały sobie jakiś system społeczny, kastowy, religijny, itd. A ci tutaj nie mówią, praktycznie niczym się od zwierząt nie różnią. Przybysze z kosmosu szybciutko przekonują się, że na tej planecie rządzi kto inny, bo to małpy urządziły sobie cywilizację, która jest na zbliżonym stopniu rozwoju co nasza, ziemska cywilizacja. Główni bohaterowie trafiają do niewoli, Ulisses Merou przekonuje małpy, że jest istotą myślącą i cywilizowaną, i w końcu mu się to udaje. Natomiast ciekawy jest przypadek profesora Antelle, który gdzieś zgubił całą swoją wiedzę, podporządkował się systemowi i praktycznie robił za małpę w zoo. Ulisess Merou się nie poddał. Walczył z systemem, widział w tym jakiś sens, żeby przekonać małpiszonów naukowców z instytutu biologicznego, że jest im równy intelektem. Dzięki temu, że poznał Zirę i Corneliusa nasz główny bohater poznaje małpi język i dalej cywilizację, i kulturę czytając książki, później oglądając telewizję, a w końcu swobodnie podróżując po całej planecie. Istotną informacją jest, że Ulisses Merou poznał kobietę. A że była piękna zachwycił się w niej, zakochał, czego efektem było dziecko, chłopiec o imieniu Syriusz. Stanowiło to zagrożenie dla małpiej cywilizacji, bo po pierwsze archeolodzy odkryli ludzkie miasto sprzed 10 tysięcy lat, i nie trzeba długo główkować, żeby dojść do tego, że małpy się obawiały odrodzenia inteligentnej ludzkiej społeczności, a w konsekwencji powrotu małpiszonów do klatek zoo, instytutów badawczych, czy szukanie bananów na wolności. Takiego scenariusza nie da się wykluczyć, skoro taka degeneracja ludzkości miała miejsce. Ulisses, Nora i Syriusz musieli uciekać w kosmos, żeby ratować życie. 


I tu pojawiają się pytania, czym jest cywilizacja tak naprawdę? Jest pewnym systemem społecznym, w którym uczestnicy tego systemu godzą się na współtworzenie cywilizacji, a więc systemu społecznego opartego na pewnych normach społecznych i kulturowych. Zarówno na małpiej planecie, jak i na Ziemi pojawiło się zagrożenie, że na pierwszej planecie małpy będą wykorzystywać ludzi dla wygody, a na drugiej człowiek wykorzysta małpy. I jak się okazuje w jednym i drugim przypadku może się to przeciwko stworzonym tam cywilizacjom obrócić. Bowiem okazuje się, że o stworzoną cywilizacje zawsze trzeba walczyć, bo zawsze pojawi się jakiś barbarzyńca, który najpierw zrobi bajzel, a potem zrobi swoje porządki. 


Mi ta książka kojarzy się z „Trylogią mrówczą” Werbera. Oczywiście, że to była zupełnie inna książka, bo autor poświecił dużo miejsca mrówkom, ale to też była książka o interakcji ludzi z mrówkami. Było tam w tej książce o tym, że mrówki są kandydatami na to, żeby jako osobniki inteligentne, pewnego dnia stworzyć silną i prężną cywilizację. Co z tego wynika? Ano dokładnie to, że my ludzie nie jesteśmy sami, ani na swoim globie i być może w kosmosie.
 
Książkę o planecie małp warto przeczytać, a nawet trzeba.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz