wtorek, 30 grudnia 2014

 Javier Sierra, 


Bramy templariuszy



Wydawnictwo:  Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: 2005 r. 
ISBN:   9788389779199
liczba str. ; 256
tytuł oryginału:   Las Puertas Templarias
tłumaczenie:   Agnieszka Mazuś
kategoria: thriller, sensacja, kryminał 



    

(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/35042/bramy-templariuszy/opinia/6596459#opinia6596459   )  





Dobierając się do tej książki pierwsze co mi przyszło do głowy, że znowu tu mamy templariuszy, masonów i jakieś obłędne teorie spiskowe. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z thrillerem historycznym, czyli książką historyczno – sensacyjną, jednak zaskakujące i na pewno nowe, jest to, że jest również science fiction. Dlaczego? Bo tu mamy ewidentne nawiązania do teorii Ericha von Danikena. Przypuszczam, że wiecie drodzy czytelnicy, że teoria Danikena polega na tym, że za projekt zwany cywilizacją na naszej planecie odpowiadają kosmici. Bramy templariuszy, to wcale nie są bramy w zaświaty w religijnym sensie, a raczej są to bramy do nieba w astronomicznym rozumieniu. Precyzyjniej jest to czytelny sygnał dla kosmitów. Na końcu książki mamy pytanie bez odpowiedzi: co się stanie jeśli bramy zostaną otwarte? 


Michel Temoin, informatyk pracujący przy obsłudze satelity ERS -1 odkrywa dziwną anomalię, że w miejscu kilkunastu kościołów i katedr, oraz w miejscowości Vezelay, z której pochodził Jan z Jerozolimy, jeden z ojców założycieli zakonu templariuszy, pojawiają sie białe plamy. Co ciekawe te serie białych plam, przypominam, każda z nich to katedra, mają figury geometryczne, odzwierciedlające gwiazdobiory, a więc każda katedra odpowiada jakiejś gwieździe. Badanie ponowiono z tym samym wynikiem. Istotna jest tu data 23 czerwiec, jako letnie przesilenie. Tego dnia właśnie raz na rok, te promieniowanie jest tak silne, że jest widoczne przez nadajniki widoczne z kosmosu na dużą odległość. Ktoś o tym wiedział i nie przypadkowo zlecił przeprowadzenie takiego badania. Michel kontaktuje się ze swoją byłą żoną Letycją, historykiem sztuki, żeby pomogła mu rozwiązać parę zagadek. Prowadzi też własne śledztwo, w trakcie którego dowiadujemy się o ciekawych powiązaniach chrześcijaństwa z religią egipską. Oprócz powiązań teologicznych, ciekawe są powiązania typowo archeologiczne, chociażby to, że tak budowali Egipcjanie, że budowle świątynne i piramidy, mają odzwierciedlenie geometryczne nawiązujące do kształtów gwiazdozbiorów, a także wiele innych detali w warstwie geometrycznej i symbolicznej. 



Mamy teorię spiskową, że ponoć wiedza rzemieślników egipskich przetrwała tysiące lat i ci ludzie dysponujący wiedzą w średniowieczu budowali katedry. Dziwnym zbiegiem okoliczności rzemieślnicy mający starożytną wiedzę pojawili się w szeregach templariuszy, a potem masonów. Zakończenie jest kompletnie zaskakujące. Michel Temoin odnajduje stary jak świat pergamin, tzw. księgę Boga, w której zapisano nic innego chemiczny wzór atomu wodoru, a więc najpospolitszego związku występującego w kosmosie.


Podsumowując, akcja jest dziwnie zbudowana, zdaje się dopiero rozkręcać, a momentalnie zostaje urwana i poznajemy szokujące rozwiązanie. Po za tym mamy więcej pytań niż odpowiedzi. A więc nie jest to zwykła pospolita książeczka, chociażby dlatego, że autor nie narzuca z góry swoich odpowiedzi tylko daje czytelnikowi do myślenia.


Warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz