poniedziałek, 1 grudnia 2014

Tad Wiliams, 


Wojna kwiatów


Wydawnictwo: Mag
Data wydania:  2006 r. 
ISBN:    8374800194
liczba str.:   693
tytuł oryginału:   The War of the Flowers
tłumaczenie:    Małgorzata Strzelec
kategoria: fantastyka 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/49860/wojna-kwiatow/opinia/16782290#opinia16782290    )       

 

 

W książce zatytułowanej „Wojna kwiatów” czytelnik odbywa podróż do Fearie, świata tuż obok, który współistnieje z naszym i to co się dzieje tutaj ma wpływ na to, z bardzo prostej przyczyny. Ludzie z naszego świata przenikają do tamtego i na odwrót. Choć wszystko wskazuje na to, że jednak ludzie i inne istoty z Fearie robią to znacznie częściej. Mało tego na scenie politycznej Fearie trwa dyskusja co zrobić z nami, bo słusznie czy niesłusznie ludzie, zwani tutaj śmiertelnikami, mieszkańcy Fearie żyją tak długo, że są prawie nieśmiertelni, prawie bo jednak można ich zabić, są podejrzewani o to, że nadmierne ekloatowanie planety przyczynia się do tego, że wali się tamten świat. Jak się okazuje przyczyna jest inna, że stoi z tym zły lord Ciermiętnik, który przyczynił się do tego, że uwięziono króla i królową i to zachwiało ekonomiką świata magicznego. Chociażby nastąpiły przerwy w dostawie prądu, tutaj prąd się bierze z mocy magicznej. Naukę nazywa się tutaj magią, a magie nauką. W sumie w tym świecie mamy znane nam dobrze wynalazki typu kolej, komunikacja miejska, telewizory, a nawet telefony komórkowe. Po za tym ten świat Fearie to pomieszanie w moim przekonaniu Tolkienowskiego Śródziemia ze światem filmowego Shreka. Gdyby ten sympatyczny ogr istniał, znaczyłoby to tyle, że wyrwał się z Fearie, bo tam mógłby istnieć, wszak ogrów, goblinów, wilkołaków i różnych dziwnych stworów jest tam co niemiara. Dobrych i złych, niekoniecznie o tym musi świadczyć wygląd. Mało tego ten świat jest o wiele bardziej zróżnicowany, osobniki inteligentne różnią się wielkością, od bardzo dużych większych od człowieka, po maciupeńkie jak chociażby kumpela Theo, głównego bohatera Ogryzka. 


Theo Vilmos, główny bohater, mieszkający w USA w Karolinie Północnej, jest muzykiem rockowym, chodź nie robi wielkiej kariery. W momencie gdy rozpoczyna się akcja jego życie wali się z dnia na dzień na całej linii. A to rzuca go dziewczyna, bo poroniła, jakby to była jego wina. Potem się wyda, o co chodzi, że Theo był od dawna ingwilowany, przez służby specjalne Fearie. I to ci za tym stali, żeby naszemu życie popieprzyć i ściągnąć go do Fearie, bo ktoś wiąże z nim pewne plany. Ale lećmy dalej, kumple wyrzucają Theo z zespołu bo był nieznośny. Dalej umiera matka Theo , dzięki czemu trafia on na dziennik swojego wuja Eammonda Douda, który 30 lat wcześniej odbył podróż do tajemniczej krainy. Z początku Theo myśli, że to jest jakaś powieść fantazy, ale przekonuje się, że opisy nie różnią się od opisów z podróży wuja po Indiach czy Afryce, różnica jest jedna, to nie jest znany kraj. Wiadomo czas odkrywców już dawno minął, na Ziemi w dobie satelit, obraz których można nawet zobaczyć nie wychodząc z domu, jakiej znamy nie da się za wiele odkryć, więc pewnie pomyślał, że wuj albo ześwirował, albo zorganizował sobie jakieś dobre zielsko do jarania i miał niezłą jazdę. 


Jednak szybciutko główny bohater się przekonuje, że dziennik wuja to nie są wymysły, tylko jak najbardziej rzeczywistość. Świat niby jest fantastyczny, ale tak po za tym jest podobny. W tym świecie musi się odnaleźć Theo, przekonuje się, ze jest zupełnie inny. Czyha tu na niego wiele zagrożeń. Pomaga mu Ogryzka, a także co ciekawe, poznaje Lilkę, a więc autor urozmaicił czytelniczą zabawę wątkiem miłosnym. Po drodze dowie się, że wcale nie jest śmiertelnikiem, a więc człowiekiem z naszego świata, tylko ten świat Fearie, którego kompletnie nie rozumie i ni cholery nie wie jak ma się tutaj odnaleźć, jest jego światem. Musi się dowiedzieć ile jest w tym prawdy, no i kim jest? Jakim cudem znalazł się i przeżył ponad 30 ziemskich lat w normalnym świecie. Z tymi latami jest ciekawy motyw 30 naszych lat to tam w Fearie stulecie. Pozostaje pytanie, czy postęp cywilizacyjny może pójść do przodu szybciej niż tam? Bo do tej pory w zasadzie ściągano nasze wynalazki i adaptowano do swoich potrzeb, no ale jednak jakąś wiedzę nabywano, istnieli tam wykształceni ludzie. 


System polityczny Fearie, po obaleniu monarchii to oligarchiczna demokracja. Rządzą oligarchowie, tzw wysokie rody, zwane też kwietnymi: Narcyzów, Malw, Żonkilów, Głogów, Ciermiętników, Trędowników i Fiołków. Ci ostatni zostali wykończeni w czasie poprzedniej wojny kwiatów. Wojny kwiatów to wojny, bardzo krwawe i brutalne między rodami, które nawzajem się zwalczają, bo mają swoje partykularne interesy, poglądy polityczne, a główny problem w debacie publicznej Fearie, to co zrobić z nami ludźmi. Jak wszędzie są radykałowie, jednej i drugiej strony i centrum. Cierpiętnikowie, Trędowniki i Głogi, należą do jastrzębiej frakcji, i uważają, że śmiertelników trzeba zniszczyć. I realizują swój plan, pozbyli się politycznych rywali, za pomocą takiego wynalazku jak smoki zionące ogniem. To nasuwa podejrzenie, że ma to związek z naszym 11 września, autor zarzeka się jednak, że to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, a rzeczywistość potrafi przebić fikcja literacką. 


Do części planów lorda Cierpiętnika należał Theo, bo ten miał otworzyć drogę do naszego świata i rozpocząć eksterminację, tak jak się marzyło Ciermiętnikowi. A więc Theo ma tutaj naprawdę wielu groźnych wrogów. Czy złym ludziom uda się zrealizować swoje plany? Czy Theo stanie im na drodze? Czy Theo dowie się kim jest naprawdę? Jak potoczą się sprawy z Lilką, dotychczas w sprawach miłosnych Theo szło tak sobie, miał kobiety, ale nie potrafił ich zrozumieć. Cat odeszła, bo go przekreśliła, uważała go za nieudacznika, czy sprawy z Lilka ułożą się lepiej? 
 Czyta się tą książkę bardzo dobrze, choć z różnym natężeniem, do momentu ataku na pałac Narcyzów, po prostu świetnie, potem to traci impet. Ma się wrażenie, że autor mając świetny materiał literacki nie wiedział jak się tym zająć i rozpracować motyw, żeby czytelnika nie nudziło przy czytaniu i nie gubił wątków. Można było to lepiej rozpracować. Całość oceniam jako nieco lepszą niż przeciętną, ale mimo wszystko uważam, że warto sięgnać po tę pozycję. 


Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz