wtorek, 9 grudnia 2014

Greg Bear, 



Fundacja i chaos


cykl: Fundacja, t. 4 

Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis 
Data wydania:  2001 r. 
ISBN:   8371208103
liczba str.:  307
tytuł oryginału:   Foundation and Chaos
tłumaczenie:   Zbigniew Królicki
kategoria:  fantastyka, science fiction


(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/60031/fundacja-i-chaos/opinia/19320851#opinia19320851   )    




 

Kontynuuję tą literacką podróż w klimacie Asimova tym razem stworzoną przez Bear’a. Moim zdaniem styl Bear’a jest bliższy oryginałowi Asimova, co jest korzystne z punktu widzenia czytelnika. Z grubsza jest tutaj wszystko to co być powinno. A więc kolejna porcja pytań: o granice człowieczeństwa, o przyszłość ludzkości, w ogóle o kondycje ludzkości, o to jak wygląda nasza cywilizacja. Te rozważania są naprawdę niezwykle interesujące. 


Dla mnie zaskakujące jest to, że pojawia się motyw II wojny światowej tak samo jak przeniknięty jest tym niemal cały cykl "Diuna". Widać nie da się pisać współczesnej fantastyki bez nawiązań do tego traumatycznego doświadczenia, no i w ogóle bez odniesień do historii. Są tutaj pytania jak poszczególne jednostki, zwłaszcza tyrani wpływają na bieg dziejów. Pewnie pamiętacie drodzy czytelnicy była w Niemczech jakiś czas temu kontrowersyjna reklama Mercedesa. Piękna fura, nowy merc, cofa się w czasie i rozjeżdża małego Hitlera. Czy bez Hitlera historia XX wieku wyglądała by tak samo? Reklama kontrowersyjna propagująca zbrodnie, bo po pierwsze Hitler wcale nie musiał być Hitlerem, polecam książkę „Przypadek Adolfa H.”, w końcu każdy będąc wolnym może wybrać, więc droga Hitlera mogłaby potoczyć się inaczej, a po drugie, nawet jakby nie było takiej jednostki jak Hitler trudno przypuszczać, że historia potoczyłaby się inaczej. Po prostu ludzkość była na takim etapie, że te zbrodnicze koncepcje wojny, a także uprzemysłowienie śmierci musiały wejść w ruch wcześniej czy później. W związku z tym pozostaje problem czy w ogóle dziejami ludzkości da się sterować tak jak w cyklu „Fundacja” próbują szczęścia roboty R. Danaela Oliwawa? No i dalej czy koncepcja psychohistoryczna Seldona trzyma się kupy skoro pojawiają się mentaliści w stylu Vary Liso, a więc potencjalny literacki Hitler? Oczywiście większość metalistów pracujący w ekipie Seldona to dobrzy ludzie, ale można przypuścić, że będą tacy, którzy wymkną się spod kontroli, i to będą tacy przy której Vara Liso, która niezłego bałaganu narobiła, siłą umysłu omal nie zabiła Hari’ego Seldona, parę osób miało mniej szczęścia. Przez całą książkę mieliśmy tutaj do czynienia ze swego rodzaju mentackim pojedynkiem między Varą Liso a Klią Asgar. Ta druga jest równie silna, może nawet silniejsza od Vary Liso, ale na tym etapie dopiero sobie zaczyna zdawać sprawę ze swoich wyjątkowych predyspozycji i nie do końca uświadamia sobie jak jest silny. Co do sensowności swoich koncepcji psychohistorycznych zaczyna mieć wątpliwości Hari Seldon. Jednak został przekonany, że trzeba działać dalej, oczywiście po uwzględnieniu pewnych poprawek w równaniach. 


Tym razem matematyk Hari Seldon, pracujący nad psychohistorią, z której wynika, że Imperium Galaktyczne się sypie, i za 500 lat będzie pozamiatane, ma znowu problemy z wymiarem sprawiedliwości. Zostaje oskarżony o zdradę i sianie defetyzmu, a także o współpracę z robotami, których rola nie jest dobrze znana. Z tych opresji Seldon wychodzi obroną ręką, co zresztą sam przewidział opracowując równania matematyczne. 


Ciekawe, że podobnie jak w „Diunie”, tutaj w cyklu „Fundacja” mamy problem robotów, a konkretniej są to rozważania dotyczące kwestii problemu sztucznej inteligencji. Różnica jest zasadnicza, W „Diunie” mamy krucjatę antyrobotycką, a tutaj roboty są zaprogramowane, żeby pomagać ludziom. Np. inicjatywa, żeby ratować co się da z upadającego imperium pochodzi od robotów, chociaż psychohistoria jest ludzkim wynalazkiem. Ale motyw wyraźnego dopingowania przez R. Dannela Oliwawa jakiego doświadcza profesor Seldon już jest wyraźny. Na pewno widoczny jest problem, że sztuczna inteligencja robi co chce, a wiec człowiek traci nad nią kontrolę, wręcz roboty kontrolują ludzi. Ludzie wręcz dają robotom do zrozumienia, że chcą być wolni, że chcą sobie sami radzić niezależnie od tego jak to będzie wyglądało. Mamy motyw cywilizacji, jakie są perspektywy. W rozważaniach autora jest ciekawy motyw, że dobrze, że historia ludzkości jest taka jaka jest, że imperia się tworzą upadają, potem tworzą się kolejne. A więc historia jest fluktuacyjna, bez przerwy coś się dzieje, nawet jeśli to jest kompletne zamieszanie. Natomiast zbyt długie trwanie imperiów powoduje stagnację, a więc gdyby było jedno imperium wcześniej czy później doprowadziłoby to do stagnacji. Trudno się do tego odnosić, bo to są tylko spekulacje, i nie było okazji sprawdzić tego w praktyce. 


Podsumowując, warto kontynuować tą literacką podróż w przyszłość wykreowaną przez Asimova.*
Polecam.






Ad.
* Oczywiście w przypadku trzech autorów Benforda, Bear’a i Brina jest to nawiązanie do Asimova.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz