czwartek, 4 grudnia 2014

Clifford D. Simak, 



Projekt Papież 



Wydawnictwo:   Alfa - Wero
Data wydania:   1997 r.
ISBN:   837179004X
liczba str.:  443
tytuł oryginału:    Project Pope
tłumaczenie:   Jarosław Jóźwiak
kategoria:  fantastyka, science ficton





(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/72947/projekt-papiez/opinia/12321150#opinia12321150     )     

 

 

Trafiłem na zadziwiającą powieść science fiction autorstwa Clifforda D. Simaka zatytułowana „Projekt papież”. Książka ma na tyle skomplikowaną metaforykę, że właściwie trudno powiedzieć o co samemu autorowi w niej chodzi. Co do literackich analogii jest to ciekawa mieszanka Clarka z Dukajem. Mamy te same pytania dotyczące sztucznej inteligencji, a dokładnie jej granice. U Clarka w „Odysei kosmicznej” mamy super inteligentny komputer HAL 9000, który zdawać się może ma uczucia, a nawet odczuwa ból, a wiec ma przeżycia typowo ludzkie. Religijność maszynerii to krok dalej, ten motyw pojawia się w „Perfekcyjnej niedoskonałości” Dukaja. Tam nie wiadomo czy politycy są ludźmi, a nawet są uzasadnione podejrzenia, że co niektórzy hierarchowie kościelni również są robotami. I z czymś takim właśnie mamy do czynienia w tej książce „Projekt papież”. 


Tutaj, roboty na planecie Watykan – 17, gdzieś na końcu Wszechświata od tysiąca lat przeprowadzają tajemniczy projekt stworzenia uniwersalnej religii, w którą miałaby wierzyć przede wszystkim maszyneria. Religia ta to uniwersalny zlepek religii i prawd filozoficznych. Roboty uznały, że terminologia chrześcijańska jest najlepsza. Mimo, że ta religia ma chrześcijaństwem niewiele wspólnego. Bo przecież roboty nie mogą wierzyć, że stworzył je Bóg, skoro stworzył je człowiek, albo stworzyły same siebie, tzn. kolejne generacje robotów, i one mają tego świadomość. W tym motywie mamy roboty, które są kardynałami, a nawet co ciekawe mamy superkomputer, który jest papieżem. Wierzą, że z papieżem to urządzenie łączy nieomylność, a więc wiara w nieomylność superkompa zwanego papieżem jest takim samym dogmatem, jak dla katolika wiara w nieomylność papieża. Dalej mamy kanonizację Mary, słuchaczki. Słuchacze przemierzali światy w czasie i przestrzeni, która ponoć dwa razy odwiedziła Niebo, a przynajmniej wierzyła, że tam trafiła. Mamy też motyw klątwy, a także motyw zużywania się filozofii.


To akurat jest logiczne, bowiem pewne spekulacje filozoficzne mogłyby się okazać gówno warte, gdyby pewne problemy rozważań filozofów zostały jednoznacznie wyjaśnione. Chociażby problem końca wszechświata. A więc wydałoby się, że teoretycznie nieskończony wszechświat ma jakiś koniec, a jeżeli ma koniec to co dalej? Pojawia się jakieś podejrzenie, że dalej w innym wszechświecie coś jestem coś co Mary uznała za Niebo, a tak naprawdę nie jest żadnym niebem, bo czyż miejsce, zwane rajem, w które wyznawcy niemal wszystkich religii wierzą, że istnieje i trafią tam po śmierci może istnieć materialnie w tym życiu? Jeżeli by istniało jakimś cudem jakie by to miało konsekwencje dla wszelkich religii? Coś mam wrażenie, znając ludzką kombinatorykę, że próbowaliby się dostać tam na skróty tu i teraz, bo wyspekulowaliby, że tu gdzie są jest im źle. Po prostu filozofowie mając wiedzę typowo naukową empirycznie potwierdzoną, musieliby poszukać sobie innych tematów do swoich spekulacji filozoficznych.


Zastanawiam się, czy Simakowi nie chodzi przypadkiem o postawienie kilku pytań czym jest i będzie w przyszłości, mamy tutaj rok ok. 5000 naszej ery, religia chrześcijańska? Póki co jeszcze jej sens nie uległ zmianie dla około miliarda na katolików na świecie religia jest ważna i pojmowana w sposób taki jaki prawdy wiary przekazuje Biblia inne teksty natury religijnej. Ale jak będzie w przyszłości? Autor zdaje się sądzić, że chrześcijaństwo pozostanie specyficznym kodem kulturowym, dla mieszkańców globu. Ten kod będzie funkcjonował nawet wtedy gdy tylko nieliczne jednostki będą wyznawały religię w tradycyjnym jej znaczeniu. Jak twierdził Marc Bloch* ludzie nie mają potrzeby zmieniać etykietek. Na przykład załóżmy, że rozmawiamy z kimś i słyszymy zdanie „jadę wozem do miasta”. O co chodzi? Otóż o to, że będziemy pewni, że rozmówcy chodzi o samochód czy bryczkę zaprzężoną w konie, tylko w wtedy gdy będziemy wiedzieć, że dana osoba posiada, auto czy bryczkę. Po prostu sens zdania się nie zmienił, w tym wypadku przemieszczenie się, a więc skoro nie zmienił się sens, nie trzeba było zmieniać etykietki starej jak świat. Być może podobny proces zajdzie w przypadku pojęć typowo religijnych. Myślenie tych ludzi zmieni się na tyle, że pojęcia, które dla nas mają znaczenie prawdy objawionej się zmienią i będą oznaczały zupełnie, co innego, chociaż sens będzie analogiczny, że samo istnienie tych pojęć będzie niezbędne, mimo, że będą być może będą one z naszej perspektywy sztuczne czy puste w środku, ale dla tych ludzi będzie to na tyle istotne, że trzeba będzie danemu pojęciu nadać rangę świętości. 


Akcja zaczyna się od tego, że pewien lekarz Jason Tennyson był zmuszony uciekać z planety Gusthot, ponieważ został oskarżony o śmierć pracodawcy, który zmarł śmiercią naturalną. Na tej planecie funkcjonuje system lenny, a więc po śmierci seniora, rozpoczęła się zadyma o przejęcie władzy. Doktorek chcąc żyć musiał uciekać, bo o to czy jest winny czy nie nikt się w takie drobiazgi by nie wczuwał, tylko po prostu zrobili by egzekucję, może zabawiliby się w profilaktyczne tortury, na których przyznałby się do wszystkiego, i część pracy. Doktorek uciekł stamtąd na lotni. Znalazł się w porcie, wpadł i ukrył się w przypadkowym pojeździe kosmicznym. Będąc gdzieś w otchłani kosmicznej dowiedział się, że statek leci na koniec wszechświata na planetę Watykan – 17. Planeta przypomina Ziemię pod względem warunków egzystencji, w której mogą funkcjonować ludzie. Na Watykanie mieszkają przede wszystkim roboty, ale również ludzie obsługujący projekt poszukiwań., projekt Papież, i inne badania naukowe. Po za tym na planecie są inne tajemnicze stworzenia, np: Szeptacz, tubylec, mieszkaniec planety, jego współziomkowie dawno temu opuścili planetę. Pojawiają się jeszcze tajemniczy goście podróżujący przez kosmos w niewielkich pojazdach przypominający bańki mydlane. Tennyson podróżując na Watykan – 17 poznaje tajemniczą kobietę Jill Roberts. Po miesiącu podróży lądują na Watykanie – 17 i postanawiają zostać na dłużej. Okazuje się, że obydwoje są potrzebni, Jason Tennyson obejmuje posadę lekarza, która się zwolniła, a Jill Roberts zajmuje się badaniem robotyckiej historii. W końcu przez tysiąc lat projektu wiele się wydarzyło. Akcja nabiera rozpędu po tym jak Mary odkryła Niebo, a przynajmniej takie plotki się rozeszły po całej planecie. Co ciekawe mamy motyw ekologiczny, roboty są urządzeniami racjonalnymi, nie eksploatują nadmiernie planety, w czym są niewątpliwie mądrzejsze od nas ludzi. 


Książkę można przeczytać.









Ad.
* M. Bloch, Pochwała historii, czyli o zawodzie historyka

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz