wtorek, 11 listopada 2014

Ayn Rand, 



Atlas zbuntowany


  Wydawnictwo:  Zysk i S-ka
  Data wydania:   2008 r.
  ISBN: 8371509693
  liczba str.: 1176 
  tytuł oryginału:  Atlas Shrugged
  tłumaczenie:  Iwona Michałowska
  kategoria:  literatura współczesna


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/22072/atlas-zbuntowany/opinia/7227503#opinia7227503     )  





 Kim jest John Gałt?


To pytanie w stylu: ile drzew zaliczył sołtys Wąchocka? A jednak często ono tutaj w tej książce pada. Dotyczy czegoś co jest niemożliwe, a jednak są ludzie, którzy dokonują rzeczy niemożliwych,bo mają inteligencję, inwencję twórczą, po prostu talent do robienia rzeczy wielkich, wręcz niemożliwych i tacy ludzie są niezbędni, dzięki nim świat jakoś się kręci.
Mózgi twórcze pchają ten świat jakoś do przodu.
I motyw tej książki polega właśnie na ile jednostki wybitne mają możliwość twórczego działania, dzięki któremu rozwija się chociażby gospodarka? Bo niewątpliwie jednym z filarów w jakim realizują się genialne mózgi jest gospodarka. Tak właśnie gospodarka, bo trzeba sobie uświadomić, że działalność twórcza geniuszy nie jest oderwana od rzeczywistości, ma wpływ na gospodarkę ma szeroko rozumiany postęp techniczny, który wcześniej czy później wpływa na jakość życia zwykłych ludzi i napędza światową ekonomikę.


Jak wiecie drodzy czytelnicy, ja mając swoje historiozoficzne zacięcie interpretacyjne w swoich recenzjach wyszykuję motywów dotyczących funkcjonowania cywilizacji. Jak się okazuje, tego typu motywy w literaturze pięknej, bardzo często pojawiają, a ja z chęcią je wynajduję i przekonuję w swoich recenzjach, że książek, które dają intelektualnego kopa nie brakuje i takimi książkami warto się zajmować. Zdecydowanie książka Ayn Rand do tego typu książek należy. Mamy tu kawałek całkiem przyzwoitej filozoficznej zabawy. W dodatku ta książka jest prowokująca, a takie książki uwielbiam w szczególności. 


Tu w tej książce, mamy motyw cywilizacji, nieprzypadkowo wiodącą metaforyka jest metaforyka kolejowa, ściśle techniczna, do tego stopnia, że można by tą książkę odebrać jako podręcznik kolejnictwa. Ale to nic z tych rzeczy. Dobrze rozwinięta cywilizacja pędzi niczym nowoczesny ekspres z prędkościami niemożliwymi do ogarnięcia, bo coraz kolejne rekordy prędkości padają przecież. Przyznacie przyjemnie wsiada się do pociągu, który lśni nowością. A cywilizacja, która ledwo zipie, to pociągi jadące w tempie, wybitnie żółwim, takim że rowerzysta jest w stanie spokojnie taką ciuchcię dogonić, i jeszcze w dodatku lokomotywa i wagony to są stare rozsypujące się rupiecie. Nie trzeba pytać, co myślicie o czymś takim? To samo dotyczy infrastruktury kolejowej, bo co z tego, że mamy dobry pociąg, jak nie jest w stanie zaszaleć ile fabryka dała, bo tory są w kiepskim, rozsypującym się stanie. Podobnie z dworcami kolejowymi, i innymi elementami szeroko pojętej infrastruktury kolejowej. A więc, żeby kolej można było uznać za dobrą i nowoczesną, wszystko musi działać idealnie i harmonijnie. Bo wystarczy, że posypie się jeden element, to tylko kwestia czasu, że rypnie dosłownie wszystko! Wszystko musi działać idealnie i harmonijnie jak precyzyjny mechanizm. Podobnie przecież jest z cywilizacją, walnie jeden element, to zgodnie z logiką naczyń połączonych pieprzy się wszystko! I tutaj jest analogia do infrastruktury kolejowej. Cywilizacja jest niczym innym jak bardzo precyzyjnym harmonijnym mechanizmem, jeżeli coś jest zaniedbane, wszystko leci na łeb na szyję!


I tu w tej książce mamy przedstawiony upadek cywilizacji, od całkiem sensownie funkcjonującej, do momentu krytycznego gdzie człowiek cofa się do epoki kamiennej. Co z tego, że jest w stanie zbudować jakąś kosmiczną technologię, jak nikt nie potrafi zrobić z tego użytku, w efekcie w czego bum! Wszystko diabli bierze!  Jak to możliwe? 
Po prostu harmonia została zachwiana harmonia funkcjonowania cywilizacji. Cywilizacja to kilka filarów; politycy, kapłani, uczelnie wyższe, biznes, zwykli ludzie i inne... Na religii oparta jest moralność. Uczelnie szkolą kadry, zarówno dla władz politycznych, jak i dla biznesu. Biznes, bo biznes, to nie tylko robienie pieniędzy, ale sposób w jaki się do tego dochodzi, który jest pożyteczny dla wszystkich np. wynalazki techniczne. No i zwykli ludzie są potrzebni, bo na nich opiera się każda cywilizacja. Tu w książce biznes miał coraz gorsze warunki do prowadzenia interesu, bo swoje brudne paluszki próbowali wsadzać politycy. 
Wprowadzili skomplikowane regulacje biurokratyczne praktycznie uniemożliwiające prowadzenie interesu. Ludzie mający głowę na karku i pieniądze stopniowo zaczęli się wycofywać z interesu, co w gospodarce wprowadziło chaos. Rozsypała się cała kolej, ale również z cywilizacji niewiele zostało. 


Mamy tu kilka ciekawych postaci, chociażby Dagny Taggart, piękna niezwykle inteligentna kobieta, współwłaścicielka firmy kolejowej Taggart Transcontinental. Dagny ma nowatorskie, ciekawe pomysły na funkcjonowanie kolei, które torpeduje jej brat Jim, no i oczywiście politycy, którzy we wszystko musieli wmieszać. Dalej mamy Hanka Readerna, wynalazcę metalu Readerna, niezwykły wynalazek, który jest torpedowany przez władzę, tylko Dagny, ma odwagę to zakupić i pobudować na nowo kolej Rio Nortę, nazwaną koleją Johna Gałta. Ciekawą postacią jest Francisco di'Aconia, kontrowersyjny biznesmen, który rozwalił swój biznes. Szaleństwo, powiecie, niekoniecznie, jak przeczytacie książkę, poznacie motywy tego pana. Jest też sam John Gałt, właśnie ten, wynalazca silnika, postanowił zniszczyć swój wynalazek. Mamy też Hugh Akstona, wybitnego profesora filozofii, jest najlepszy, który z wyboru zmienił, branżę, pracuje jako kucharz. I kilku innych buntowników z wyboru, ludzi biznesu i najlepszych intelektualistów. Czy ich droga buntu jest dobra? To był ich wybór, a każdy wybór trzeba docenić. Mieli odwagę podjąć trudne decyzje, a takie zawsze są kontrowersyjne Na pewno osiągnęli jedno, przekonali wszystkich, że to właśnie oni są niczym mitologiczny Atlas, który dźwiga na swoich barkach cały świat. Udowodnili, że podcinanie gałęzi na którym siedzą wszyscy jest idiotyczne. Na pewno kosztowna lekcja. Ale czy czasem nie jest konieczna?


Książka powstała w latach 50 XX w. Były trochę inne realia, autorka niczym senator McCarthy zdaje się widzieć obsesyjnie zagrożenie komunizmem. I pewnie we wszystkich widzi wrogów "najlepszego liberalnego amerykańskiego systemu", agentów KGB, którzy chcą zniszczyć demokrację i Amerykę, i ich najchętniej przerobiłaby na kapcie. Jednak mimo, tej tendencyjności myślenia samej autorki, nie wyrzucałby tej książki do kosza zapomnienia, bo jednak wartości, które przekazała w tej książce są przecież uniwersalne i niewątpliwie ponadczasowe.
Teraz mamy przecież globalny kryzys gospodarczy, a wszystko przecież się w USA zaczęło. Amerykanie mają poważny kłopot, bo coś tam u nich źle zadziałało i muszą dumać czy nie są przypadkiem niczym Galeon, na zewnątrz ładnie pięknie, statek, ma złote litery USA, jest wypucowany, ale co jest w środku? Coś tam na pewno trzeszczy, i wymaga naprawy, bo jeśli nie będzie naprawiane, drewno z czasem zbutwieje, i piękny galeon pójdzie na dno plum plum i gówno z niego zostanie. 


Książkę zdecydowanie polecam, choć to jest grube tomisko ponad 1100 str, czyta się dziwnie, nie wiadomo o co tam chodzi. Jedna uwaga, najlepiej czytać, to szybko, niemal jednym tchem. Warto trochę czasu poświecić na lekturę. 


Zapraszam do lektury i myślenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz