sobota, 8 listopada 2014

Dan Brown, 


Zaginiony symbol 

Cykl: Robert Langdon , t. 3


Wydawnictwo:  Albatros - Andrzej Kuryłowicz/Sonia Draga
Data wydania: 2010 r.
ISBN:    9788376590547
liczba str. : 624
tytuł oryginału:    The Lost Symbol
tłumaczenie:   Zbigniew Kościuk
kategoria: thriller, sensacja, kryminał


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48120/zaginiony-symbol/opinia/640362#opinia640362    ) 




Tym razem Dan Brown pomógł swoim rodakom, mieszkańcom USA pozbyć się wyraźnych kompleksów względem starej dobrej Europy, postanowił umieścić akcję książki zatytułowanej "Zaginiony symbol" w stolicy kraju Waszyngtonie. Brown przekonuje czytelników, że stolica Ameryki jest ciekawa, fascynująca i tajemnicza.


W tej książce Brown zainteresował się masonami. Szczególnie ciekawi autora czy masoni rzeczywiście są tacy straszni i nic nie robią tylko spiskują i tworzą jakieś porąbane układy, które czynią ich władcami świata? Pytanie zawarte w książce jest intrygujące: czy na to w jaki sposób masoni są powszechnie postrzegani nie wpływa przypadkiem typowo ludzka obawa przed tym co obce, nieznane i tajemnicze bardziej niż rzeczywiste zagrożenie? Z książki wynika po prostu, że nie takie straszne diabelstwo jak je malują. Tylko tyle i aż tyle...


Oczywiście, że jest tutaj typowy dla Browna schematyzm opowieści. Pojawia się profesor Robert Langdon i próbuje wyjaśniać pewne tajemnice. Do Waszyngtonu ściąga naszego głównego bohatera osobnik podający się za asystenta Petera Solomona, naukowca kolegi Langdona. Solomon należy do masonerii i ten fakt jest powszechnie znany. Jakiś czas temu Solomon przekazuje Langdonowi tajemniczy masoński artefakt. Jest to kamienny fragment piramidy, konkretnie jej stożkowa część. która z jednej strony ma być mapą, a z drugiej kluczem ,który ma służyć do otwarcia tajemniczego portalu. i tutaj jak we wszystkich opowieściach Browna, w których głównym bohaterem jest Robert Langdon pojawia się pewien zły człowiek, który sam siebie nazwał Mal'akh. Tego zakręconego świra interesują nie tylko ponoć bajeczne skarby masońskie, ale osiągnięcie tajemniczej mocy magicznej. Czytelnik czytając książkę dowie się dlaczego Mal'akh zasadził się na rodzinę Solomonów. Pojawia się tutaj również siostra Petera Katherine. Oczywiście Langdon przeżywa silna presję, żeby rozwiązać zagadki, Mal'akh ma na to swoje sposoby, żeby zmuszać ludzi do tego, żeby robili co on chce. Po za tym Langdon odczuwa brak czasu, który pędzi coraz szybciej.


Mnie bardziej od motywu teoriospiskowego zaintrygowały rozważania dotyczące potęgi ludzkiego umysłu. Każdy z nas ma w swojej bańce iskrę Bożą, a wiec rzeczywiście zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Pana. Umysł ludzki ma dwie właściwości, niezwykle rzadko połączone razem. Z jednej strony jest to zdolność do odczuwania głębokiego mistycyzmu, a z drugiej jest to zdolność do racjonalnego poznawania rzeczywistości. Wszelkie spory ideologiczne w dziejach brały i nadal biorą się z tego, że jedni bardziej wykształcili w sobie zdolność do mistycyzmu, a drudzy do racjonalizmu. I jedni z drugimi maja problem, żeby się dogadać. Tutaj pada pytanie czy tą wodę z ogniem da się połączyć? Brown jest optymistą, sądzi, że to się szybko dokona. Ja jako sceptyk z natury podchodzę do tego bardziej sceptycznie. Po prostu jakoś kiepsko to widzę,myślę, że pojawi się jeszcze wiele pokoleń zanim ludzie dojdą do wspólnego przekonania, że obydwa sposoby postrzegania rzeczywistości da się połączyć, i że są one równie wartościowe. W konsekwencji na tej zmianie przekonań skorzysta cała ludzkość. Jasne, że jaskółki się pojawiły i ja je dostrzegam. Ciekawa jest sentencja Alberta Einsteina " To czego nie możemy przeniknąć umysłem istnieje naprawdę. za sekretem przyrody kryje się coś ulotnego, nieuchwytnego, niewytłumaczalnego. Podziw dla tej siły, która istnieje ponad wszystkim, co możemy pojąć, jest moją religią." Ten mistyczny cytat wielkiego naukowca i geniusza daje do myślenia. Tą jaskółką, jest również encyklika "Fides et ratio"** papieża Jana Pawła II. Te rozważania dotyczą tego, że poznanie naukowe jak najbardziej może iść w parze z mistycznym dążeniem do poznania Boga. Czy te jaskółki uczynią wiosnę? Dalej ,czy jest jakieś wyjście? Ja dostrzegam jedno, warto rozmawiać, dialogować, żeby poznać siebie, inne punkty widzenia, postrzegania rzeczywistości. Książkę kończy słowo: nadzieja. A wcześniej pada słynne "Laus Deo"***. Dokładnie te słowa górują nad Waszyngtonem. Ponoć można je dostrzec o świcie jak patrzy się na panoramę stolicy supermocarstwa.


Co tu się więcej wczuwać? Przeczytać książkę warto, a nawet trzeba. Polecam.






Ad.
* cytat z książki Dana Browna, Zaginiony symbol
** Wiara i rozum
*** Bogu chwała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz