niedziela, 2 listopada 2014

ks. Józef Tischner,





Historia filozofii po góralsku  





Wydawnictwo; Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Data wydania; 2008 r.
ISBN:  9788324010226
liczba str. ; 184 
tytuł oryginału: ----------
tłumaczenie; -----------
kategoria: filozofia



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/49506/historia-filozofii-po-goralsku/opinia/644587#opinia644587     )  




Jakiś czas temu raczej dla sentymentu kupiłem książkę "Filozofię po góralsku" ks. Józefa Tischnera, kiedyś to czytałem i przekonałem się, że warto to mieć w skromnym księgozbiorze i nie mam czego żałować. Do książki była załączona płyta, audiobook, na którym jest filozoficzne gadanie ks. Tischnera. Później go jakaś kobieta go zastąpiła, to musiało być nagrywane jak Tischner zachorował na raka krtani stracił głos, to musiałoby straszne dla kogoś kto głosem m. innymi tak pięknie pracował. Filozof wkrótce zmarł. Ale na tym koniec zamulania. 


Tekst, zarówno pisany jak i słuchany, to po prostu rewelacja, nie ma tylu gwiazdek w naszym portalu, żeby tą książkę rzetelnie ocenić. Właśnie teraz często wracam do „Historii filozofii po góralsku” słucham pomiędzy różnymi utworami muzycznymi na winampie na komputerze i często się nabijam z tego, że filozof, mówiąc kolokwialnie kręci sobie bekę ze starych dobrych znajomych Greków, którzy nie byli Grekami, ale właśnie góralami, co udawali Greka. Bo to ponoć górale byli pierwszymi filozofami. „Filozof znacy telo co mędrol. Filozofia to jest pedzione po grecku dla niepoznaki, bo niby fto co ma wiedzieć co było na pocątu?” 


Żeby się specjalnie nie wczuwać, ale przy okazji zapoznać czytelnika z klimatem tej genialnej książki napiszę kilka słów, krótko, zwięźle i na temat, o dwóch opowiadaniach, które mi podobają.


W jednym Tischner nabija się do rozpuku, że smętne historie Greków, tych prawdziwych, kręciły, więc Sokrates musiał wykitować. A Tischner gada, że Jędruś czyli Sokrates się od sądu wykręcił, bo jego baba go z sądu wyratowała. A pozostałe towarzystwo miotłą pogoniła precz!


Niezła jazda….


Takie filozofowanie z przymrużeniem oka, coś niesamowitego.


No ale jak kto, co ja tu kombinuję, powiecie, przecież miały dwa opowiadanka być, no i owszem pamiętam i dotrzymuję słowa zaraz będzie coś o drugim, tylko nie pęknijcie ze śmiechu moi drodzy czytelnicy.


Myślę, że spodobałaby się wam taka jedna przypowieść o tym, jak jeden gościu wpadł w swoim ogrodzie na żabę i gadał z nią. Ta mu plecie, że jest hrabianką w żabę zamieniona i że trza ją pocałować.
Gościu duma, duma, duma i nic nie wymyślił…
W związku z tym poszedł do swojego kumpla Władka - Platona, a ten powiedział, że skoro jest żabą to w poprzednim wcieleniu musiała za dużo gadać i za to ją ukarali. Potem wrócił do domu, do swojego ogrodu, wpadł na tą żabę i powiedział jej, że hrabianka mu nie jest potrzebna, a żaba i owszem w ogrodzie mu się przyda i jej nie pocałował.


Wszystkie te przypowieści o góralach filozofach są w podobnym bardzo ciepłym, niezwykle żartobliwym stylu. Fajna rzecz, dużo radości mi to przyniosło i wciąż przynosi czytanie i słuchanie, wracanie tej niezwykłej książki.


Myślę, że więcej słów zachęty nie potrzeba, co za dużo to nie zdrowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz