sobota, 8 listopada 2014

Brian Herbert, Kevin J. Anderson,



Diuna. Ród Harkonnenów 



Cykl: Preludium do Diuny, t. 2



seria: Uniwersum Diuna





Wydawnictwo: Dom wydawniczy Rebis
Data wydania:  2013 r. 
ISBN: 9788375106633
liczba str. :  728
tłumaczenie:  Marek Michowski
kategoria: fantastyka, science fiction

  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/168215/diuna-rod-harkonnenow/opinia/14538015#opinia14538015   )
                                                                       
                                                                                                                                                      




Ciąg dalszy „Preludium Diuny”, a więc bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z „Rodu Atrydów”, czyli po prostu czytelnik ma okazję dalej się zagłębiać w opis świata Diuny i poznawać bohaterów tej opowieści, co niektórzy z nich odegrają swoją rolę w sześcioczęściowym cyklu Franka Herberta. Pojawia się Gurney Halleck. Ciekawe, że podobnie jak Duncan Idaho jest uchodźcą z Gedi Prime, planety Harkonnenów, jeden i drugi barona Vladimira Harkonnena szczerze nienawidzi i ma swoje powody, obydwaj wstąpili na służbę księcia Leto Atrydy.


Akcja „Rodu Harkonnnenów” toczy się na tych samych planetach, które wymieniłem w recenzji „Rodu Atrydów”
Dodać do tego można tylko Lankiwel, na tej planecie urzęduje jako namiestnik imperatora brat Vladimira Harkonenna Abulurd. Bracia różnią się między sobą, po za nazwiskiem, Aubulurd szybciej dogadałby się z Atrydami, bo dla niego dobro, honor, wrażliwość na krzywdę innych ludzi i parę innych cech, które raczej charakteryzują Atrydów. Ale właśnie o to chodzi, że zło w człowieku nie ma imienia i nazwiska, że każdy pozornie dobry może być złym, jak np: dzieci Aubularda Glassu i Feyt- Rautha ochoczo podążają drogą swojego stryja Vladimira, mimo, że mają dobrych rodziców i tak na dobrych ludzi pragną ich wychować z intencją, żeby byli dobrymi. No ale tutaj ich stryj się wpieprza między wódkę a zakąskę w proces wychowawczy, to efekt tego widać musi być taki, a nie inny.
A druga planeta to Ginaza, tam trafia Duncan Idaho na kurs szkolenia wojowników miecza. Ciekawe jest to, że mistrzowie miecza chociaż szkolą swoich uczniów na mistrzów, najlepszych wojowników w niejednej galaktyce, sami dali się wykołować. Po prostu garstka, patałachów, ludzi księcia Moritamiego, ci po prostu o mało co nie opanowali planety i po drodze zrobili n tam niezły bajzel. Mamy tu pytania o honor na wojnie. Owszem jest ważny, ale trzeba uważać, bo zawsze znajdzie się jakiś pajac co honor i odpowiednie reguły w sztuce wojennej uzna za garść frazesów, dla takich ludzi ważne, jest, żeby zaatakować wroga, osiągnąć jak największą przewagę, i wygrać bitwę, czy wojnę. Po prostu wojna to nie tylko zbiór konkretnych zasad, ale wojnę robi się w praktyce, trzeba ją przetrwać i wygrać. 


W tym samym czasie na Kaladanie Leto objął rządy i okazuje się, że jest dobrym księciem, na jego dwór trafiła lady Jessica z intencją, że zostanie żoną księcia, na razie póki co musi walczyć o pozycję z Kaileą, która ma status konkubiny, Leto nie chcę się z nią żenić i oficjalnie uznać swojego syna Victora. Przewrotny motyw jest taki, że zabija go, próbując zabić księcia właśnie Kailea. Leto cudem ocalał z tego zamachu. Harkonnenowie, którzy za tym stoją nie odpuścili, nadal działają na szkodę rodu Atrydów. 


Czarownice Bene Gesserit zyskują wysoką pozycję w kosmicznej geopolityce, okazuję się, że są równie ważne co Gildia i KHOAM, tylko działają bardziej dyskretnie, i w ten sposób osiągają swoje cele. Teraz szczególnie zależy im na związku Jessici z księciem Leto. Czarownice Bene Gesserit dostarły również dotarły również do Fremenów na Diunie, najbardziej znana nich to sajjadina Ramallo, która dobrze w tej społeczności się urządziła. Tutaj motyw jest taki, że rytuał wypicia fremeńskiej wody życia przeszła niejaka czarownica Margot Fenring, żona doradcy samego Szaddada IV*, nazywanego też ministrem do spraw przyprawy hrabiego Hasimira Fenringa, który został na Diunę zesłany, ponieważ wiedział za dużo o poczynaniach Szaddama zanim został imperatorem. Pewnie gdyby nie to, że nadal jest przydatny Szaddam zabawiłby się z nim inaczej.


Na Ixie rządzą Tleixanie i coraz bardziej brutalnie obchodzą się z mieszkańcami Ixa, pojedyncze próby szkodzenia reżimowi nie na wiele się zdają. Dominik Vernius, działa incognito ma swoje siedziby na Diunie i Salusa Secunduse, trafił też na Ixa i mu serce pękało rozpaczy co tam się dzieje. Ma zamiar zemścić się na imperatorze, że to jego intrygi przyczyniły się do tego ,że został z własnej planety wygryziony. Jego dzieci Rhombur i Kailea, nadal korzystają z gościny rodu Atrydów, siedzą na Kaladanie. Ciekawy jest motyw bliźniaków Pilrów: C’taira i D’murra. D’murr został nawigatorem Gildii i zmienił się nie do poznania pod wpływem używania przyprawy, a także podróży kosmicznych, zaginania przestrzeni. D’murr zastanawia się czy jest jeszcze człowiekiem, i sam tego nie wie. Za tym, że człowiekiem być nie przestał przemawiają jego wysokie osiągnięcia z matematyki wyższej, które pozwalają zaginać przestrzeń kosmiczną, a także filozofowanie, a więc myślenie abstrakcyjne. Natomiast przeciwko, że całkowicie zatracił zdolność pojmowania ludzkich spraw. Stał się gildiańskim pracoholikiem. Dla niego to o tyle dobrze, że pracuje z pasją i nie chce znać innego życia. Natomiast C’tair na Ixie próbuje dzielnie walczyć z systemem, a więc okupacją Ixa. Jego znajoma Miral Alechem zniknęła i jak się C’tair zdołał dowiedzieć została butlą aksotolową wykorzystywaną przez okupantów Tleilaxan. Motyw tych butli wyjaśnia tajemnice, dlaczego nikt nigdy nie widział Tleixanki, bo wszystkie bez wyjątku zostawały butlami aksotolowymi. W tych butlach rodzą się ghole, a także trwają pracę na Ixie nad opracowaniem sztucznej przyprawy, do tego też te butle aksotolowe są potrzebne.


Interesujący motyw, że cała ta książka jest przesycona filozoficznym pytaniem o granice człowieczeństwa? I dlaczego dla tych ludzi było istotne czy człowiek jest człowiekiem, a może już maszyną, czy zwierzęciem. Czarownice Bene Gesserit opanowały specjalną metodę zwaną gom gobbar, jeśli przeszedł ten egzamin wiedział, że jest człowiekiem, inaczej nie zdołałby się tego dowiedzieć, bo trafiłby zaświaty. Tą próbę przechodzi Jessica. Ciekawe, że coś podobnego mieli też Fremeni, to była odmiana wody życia, czyli trucizny. Dziwne jest tylko to, że te próby przechodziły tylko niektóre kobiety, mężczyźni prawie wcale. Pierwszy, który tą próbą przejdzie dopiero się pojawi, będzie nim Paul Atryda, zwany też Muad’Dibem., bo zostanie fremeńskim mesjaszem. 


Pierwsze zapowiedzi jakie dał Szej-hulud, czyli czerw, ciekawe, że czerwie potrafią się z Fremenami kontaktować, że długo oczekiwany przez Fremenów mesjasz się pojawi. Na razie Fremeni maja swojego ummę – proroka Pardota Kynesa, pod koniec, po śmierci Parnota, te obowiązki fremeńskiego ummy przejmie jego syn Liet, który jako planetolog na Diunie będzie rozwijał koncepcje przemiany klimatycznej tej planety.


W ogóle autorzy mają fioła na punkcie przechodzenie prób, uważają, że lepiej znoszą próby co mają trudniej w życiu, a ci co mają za dobrze, muszą zebrać porządne baty wcześniej czy później. To świadczy nie tylko o sile każdego człowieka, ale też o całych cywilizacji, dlatego tak istotne jest ile w człowieku jest człowieczeństwa. O dziwo zaskakujące jest, że jednak troszkę człowieczeństwa w sobie zachował baron Vladimir Harkonnen. Jak wiadomo negatywna postać, bo ciężko tam u niego się dobroci doszukać, ale jest też inteligentny i sprytny, jest wybitny gracz na scenie politycznej Starego Imperium. Vladimir Harkonnen był zły jak diabli na swojego siostrzeńca Glasso Rabbana że ten zabił swojego ojca Auburna Harkonnnena, brata barona, który wcześniej zrzekł się swojego nazwiska i przyjął nazwisko żony, Rabban, bo się wstydził za brata. 


Oczywiście jak zawsze w każdej części są motywy ekologiczne, na Kaladanie i na Lankiwelu władcy z umiarem korzystają z dóbr planety, Salusa Secundus po setkach lat wciąż dochodzi do siebie po katastrofie nuklearnej, Diuna wiadomo, to robota płaskopływaków, które przemieniły się w czerwie i tym samym zrobiły planety pustynię. Ale społeczność fremeńska wytrwale podążą drogą wyznaczoną im przez Kynesów, ojca i syna, i wytrwale do przemiany, walcząc przy okazji z armią Harkoneńską, która próbuje eksploatować nadmiernie planetę, wydobywając przyprawę. W czym wybitnie utrudniają im życie Fremeni, nie chciani goście giną hurtem na pustyni. No i wreszcie jest Gedi Prime eksploatowana na maksa przez barona Vladimira Harkonnena. Gedi Prime jest najmniej przyjemną planetą do życia, pełną zakładów przemysłowych*, zadymioną i zasmrodzoną, bo przecież, duma sobie Harkonnen, załatwię sobie od imperatora inne lenno, jak z Gedi Prime więcej nic nie wycisnę. A jaką postawę wobec naszej planety mamy my Ziemianie?, zdają się pytać autorzy, i pytają się dalej swoich czytelników, czy przypadkiem nie różni się ona od tego jaką ma Vladimir Harkonnen wobec Gedi Prime? I dalej, czy możemy liczyć na cud, że znajdziemy jako ludzkość drugi dom w kosmosie? A więc są to pytania o przyszłość ludzkości? 


Podsumowując, mamy do czynienia z kolejną książką dotyczącą uniwersum Diuny, która jest równie fascynująca, co poprzednie, które wpadły mi w ręce. Warto się wciągać w to całe czytelnicze zamieszanie.
Polecam.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz